Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

Tyler Bates

22 lutego 1977
Maciej Wawrzyniec Olech | 21-04-2022 r.

Tyler Bates to przedstawiciel tzw. „młodszego pokolenia” hollywoodzkich kompozytorów, choć on sam co prawda rzadko i niechętnie tak siebie nazywa (kompozytorem). Bates postrzega siebie bardziej jako „twórcę muzyki” (music-maker), czy też muzyka rockowego niż klasycznego kompozytora. Zresztą sam nie ukrywa, że przed przypadek został kompozytorem filmowym i nie było to jego celem i marzeniem. Przy czym nie ubolewa, że tak się stało, gdyż od najmłodszych lat wiedział, że chce zostać muzykiem, choć może niekoniecznie w branży filmowej.

Tyler Bates urodził się 22 Lutego 1977 roku w słonecznej Kalifornii w Los Angeles. Jednak swe najmłodsze lata spędził w Chicago, gdzie zaczęła się rozwijać jego miłość do muzyki. Sporą rolę odegrała jego matka, dzięki której już jako dziecko poznał muzykę takich artystów jak Franka Zappa, Johna Coltrane’a, Simon & Garfunkel, Sly Stone, czy też kompozytorów klasycznych jak Fryderyk Chopin czy Piot Czajkowski. Szczególnie duże wrażenie wywarły na nim soundtracki do musicali Hair i Jesus Christ Superstar

W wieku 10 lat, jego imprezowi kuzyni zapoznali go z takimi kapelami jak Led Zeppelini i Kiss. Rockowa muzyka wywarła takie wrażenie na Tylera Batesa, że zrezygnował z grania na saksofonie altowym, na rzecz gitary elektrycznej. Następnie poznał twórczość kolejnych zespoły jak U2, Gang of Four czy Yes, która wywarły wielki wpływ na jego dalszą karierę. Z czasem sam zaczął komponować i tworzyć muzykę, musząc się jednak borykać z finansowymi ograniczeniami. Co też sprawiło, że w swoim małym domowym studio nie raz zmuszony był do improwizowania podczas prób nagrywania wszelakiej maści muzyki.

Będąc już pełnoletnim udało mu się zaistnieć w kilku chicagowskich kapelach. Mimo wielu udanych występów na rynku lokalnym i sporej przyjemności jaką Bates czerpał z bycia muzykiem, ciężko mu było wyżyć z jego hobby. Dlatego też w 1993 roku przeniósł się do rodzinnego Los Angeles gdzie mimo braku jakiegokolwiek doświadczenia przyjął pierwszą lepszą ofertę skomponowania muzyki do filmu. Chodziło o niskobudżetowe science fiction pt. Blue Flame, w którym policjant musi walczyć z dwoma kosmitami, których sam stworzył. Fabuła jak i sam film naturalnie nie był porywający i za skomponowanie do niego muzyki Tyler Bates zarobił niewiele mniej niż wynosił jego miesięczny czynsz. Mimo to Amerykanin postanowił dalej próbować swoich sił w filmówce i rozpoczął komponowanie do niskobudżetowych filmów od klasy B w dół. Trudno było mówić o wysokich zarobkach, za niektóre score’y zarobił około 300$. Bates traktował jednak filmówkę jako pracę dorywczą, dzięki której mógł się utrzymać, aby móc się realizować jako muzyki rockowy.

Razem z piosenkarką Lisą Papineau założył zespół Pet, na który zwróciła uwagę Tori Amos. To ona załatwiła Batesowi i Papineau kontrakt w Atlantic Records, a następnie pozwoliła im nagrać swój debiutancki album w jej irlandzkim zamku. Ich piosenka Lil Boots znalazła się na soundtracku do The Crow: City of Angels, który okazał się komercyjnym sukcesem. Tyler Bates wyruszył w trasy koncertowe, gdzie jego zespół towarzyszył takim kapelom jak Limp Bizkit, Blink 182, Helmet i Lucious Jackson. Życie rockmana ze wszystkim swoimi jasnymi, ale też ciemnymi stronami zaczęło Amerykanina trochę męczyć i dlatego w 1997 roku postanowił opuścić zespół i skoncentrować się na muzyce filmowej.

W tym samym roku Tyler Bates poznał reżysera Stephena Kaya, dla którego skomponował muzykę do niezależnego filmu The Last Time I Committed Suicide z Keanu Reevesem i Adrienem Brodym. Znajomość ta zaowocowała dalszą współpracę przy filmie Get Carter z Sylvestrem Stallone w 2000 roku. Do tego czasu Bates zdążył skomponować muzykę do ponad 15 filmów. Mimo, że w większości było to mało znane filmy klasy B, Amerykaninowi udało się nawiązać parę znajomości, plus wyrobić sobie opinię niedrogiego kompozytora, który nawet do najgorszego gniota jest skory napisać muzykę.

Przełomem dla jego kariery okazał się rok 2004, kiedy to dostał możliwość skomponowania muzyki do kolejnej już części kultowej serii o zombie Goerge’a A. Romero pt. Dawn of the Dead. Reżyserem owego film był Zack Snyder, zaś współscenarzystą James Gunn, z którymi w przyszłości Tyler Bates miał jeszcze nie raz współpracować. Dawn of the Dead szybko stało się klasykiem w swoim gatunku i tak też James Gunn, któremu przypadła do gustu muzyka Amerykanina postanowił zatrudnić go do swojego zwariowanego i już również kultowego filmu Slither. Fanem Dawn of the Dead okazał się być również Rob Zombie, który zatrudnił Tylera Batesa przy jego również już kultowym i krwawym horrorze The Devil’s Rejects.

Znajomość ze Zackiem Snyderem zaowocowała kolejnym ważnym filmem w jego karierze, adaptacją słynnego komiksu Franka Millera pt. 300. Ścieżka ta okazała się dla Tylera Batesa błogosławieństwem i przekleństwem zarazem. Z jednej strony otworzyła ona mu drogę do szeroko-pojętego Hollywoodu i uczyniła sławnym. Z drugiej strony można się zastanawiać czy o taką sławę chodziło? Na rzecz 300 Bates dokonał jednego z głośniejszych i skandalicznych plagiatów w historii współczesnej muzyki filmowej. Do tej pory trudno zrozumieć, czy Amerykanin zbyt dosłownie potraktował podłożony pod film temptrack, gdyż w rzeczywistości przepisał nuta w nutę kompozycje Elliota Goldenthala z filmu Titus. Efektem czego wybuchł nie lada skandal, gdzie ludzie ze studia Warner Bros. oficjalnie przepraszali Goldenthala i poniekąd przyznali się do zaistniałego plagiatu.
Naturalnie ze względu na zaistniałą sytuację dla wielu miłośników muzyki filmowej do dnia dzisiejszego imię i nazwisko Amerykanina kojarzone i przeklinane jest przez ten bezczelny plagiat. Fala krytyki z jednej strony, z drugiej niesamowity sukces komercyjny. Do dzisiaj 300 zalicza się do jednych z najlepiej sprzedających się soundtracków 21. wieku.

Mimo, że po skandalu z 300 dla wielu Tyler Bates był skończony, jego kariera jakoś wielce nie ucierpiała. Naturalnie łatka plagiatora została mu mocno doczepiona, ale nie zaowocowało to brakiem ofert, a wręcz przeciwnie. Rob Zombie po raz kolejny sięgnął po Amerykanina, tym razem na potrzeby remake’u kultowego Halloween Johna Carpentera. Bates nawet nie próbował stworzyć nowego tematu i po prostu przearanżował kultowy motyw Carpentera, czym jeszcze bardziej utwierdził krytyków w negatywnym nastawieniu do Amerykanina. Inną nie grzeszącą oryginalność, ale przynajmniej klimatyczną pracą okazało się Doomsday w reżyserii Neila Marshalla.

W 2009 roku Tyler Bates i Zack Snyder znowu połączyli swe siły na rzecz kolejnej adaptacji kultowego komiksu pt. Watchmen. I tym razem amerykański kompozytor dał broń do rąk swoim krytykom tworząc niezwykle eklektyczny score, znowu ocierając się o plagiat. Tym razem na warsztat poszedł Blade Runner Vangelisa, ale obeszło się bez procesów.

300 , Watchmen oraz okropne remake’i Halloween, The Day The Earth Stood Still, Conan the Barbarian „zdobią” filmografię/dyskografię Tylera Batesa. Dzięki tym ścieżkom Amerykanin stał się dla wielu synonimem złej, odtwórczej i bezdusznej muzyki filmowej. Niektórzy jednak uważają, że Bates jest w pewnym sensie ofiarą współczesnej, zdominowanej przez temptrack filmówki. I tak zamiast stworzyć coś nowego i ciekawego Amerykanin spełnia minimum jaki od niego się (producenci) oczekuję.

Czasami można odnieść wrażenie, że tak jak na początku kariery Tyler Bates lepiej się czuje w mniejszych produkcjach. I tak w 2010 roku znowu nawiązał współpracę z Jamesem Gunnem i skomponował bardzo sympatyczny score do filmu Super. W tym samym roku Bates stworzył niezwykle wyciszoną i liryczną jak na niego kompozycję do filmu The Way o słynnym szlaku pielgrzymek do Santiago de Compostela.
Obydwoma tymi pracami Bates jakby przeczy swoim licznym krytykom, którzy zarzucają mu brak jakiegokolwiek talentu. Niestety te niektóre przebłyski za często przykrywane są słabszymi, czy po prostu złymi ścieżkami dźwiękowymi. I tak w 2011 roku z jednej strony Bates mógł się pochwalić klimatyczną ścieżką do Killer Joe Williamsa Friedkina. Z drugiej jednak strony w tym samym roku stworzył niewarte uwagi Sucker Punch, The Darkest Hour i wspomniany już okropny remake Conan the Barbarian.

Trudno jednoznacznie zdefiniować styl Tylera Batesa. Wielu krytyków uważa wręcz, że w ogóle on takiego nie posiada. Na pewno bliżej Amerykaninowi, z czego zresztą on sam nie robi tajemnicy, do muzyka rockowego niż klasycznego kompozytora. Ten rockowy rodowód wpłynął też na jego angaż przy serialu Californication. W jego kompozycjach często pojawiają się rockowo-brzmiące wstawki, a on sam chętnie sięga po gitarę elektryczną. Innym ulubionym instrumentem kompozytora, który często pojawia się w jego pracach i na którym sam chętnie gra jest tzw. guitarviol, będący połączeniem gitary oraz skrzypiec.

Zważywszy, że po premierze 300 wielu wieściło koniec kariery Tylera Bates, trzeba przyznać, że Amerykanin znalazł sobie miejsce i chyba na dobrze zadomowił się we współczesnym świecie muzyki filmowej. Co prawda świat ten zdominowany jest przez filmy klasy B, ale na brak zajęć nie może on narzekać. Poza filmami, tworzy on regularnie muzykę do seriali jak chociażby Californication czy Salem, oraz do gier jak np. God of War: Ascension, czy Killzone: Shadow Fall. Pracuje on również jako producent muzyczny i razem z amerykańsko-irańską piosenkarką Azam Ali założył zespół Roseland, który cechuje mieszanka perskich wpływów, ambientu, darkwave i rocka. Przez te wszystkie lata udało się też Amerykanowi nawiązać wiele znajomości w świecie filmowym. Jedną i na razie najlepiej owocną jest ta z reżyserem Jamesem Gunnem. Ich kolejny wspólny projekt, superprodukcja Marvela Guardians of the Galaxy została zaskakująco pozytywnie przyjęta przez krytyków, nawet tych najbardziej zawziętych. Pozostaje więc mieć nadzieję, że w przyszłości kompozytor uraczy nas częściej tego typu pracami. Przy czym trudno też liczyć, aby kiedyś stał się 100% klasycznym kompozytorem muzyki filmowej i to takim z powołania. W tym samym roku wyprodukował on najnowszą płytę Marilyna Mansona i jako jego gitarzysta wyruszył z nim w trasę. Cóż, widać raz rockman, na zawsze rockman.

NAGRODY:

BMI Film & TV Award:

  • 2010 – Californication (+ Tree Adams)
  • 2009 – Watchmen
  • 2007 – 300

    Fangoria Chainsaw Award:

  • 2006 – The Devil’s Rejects

    Filmmuzy (nagrody portal Filmmusic.pl) – Antymuza: gniot roku:

  • 2011 – Conan the Barbarian
  • 2009 – Halloween II

    NOMINACJE:

    International Film Music Critics Award (IFMCA)

  • 2004 – Dawn of the Dead

    Saturn:

  • 2008 – 300

    Filmmuzy (nagrody portal Filmmusic.pl) – Antymuza: gniot roku:

  • 2011 – The Darkest Hour
  • 2008 – The Day The Earth Stood Still
  • 2007 – 300
  • Recenzje

    Komentarze