Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bear McCreary

Caprica

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 19-06-2009 r.

Po pięcioletniej ucieczce przed Cylonami, Galactica oraz Flota Kolonialna odnalazły w końcu swój nowy „dom”. Epicki finał popularnego (można wręcz powiedzieć, że flagowego) serialu stacji Sci-Fi nie oznaczał jednak końca drążenia tematyki w nim poruszanej. Jeszcze zanim na ekranach zawitał czwarty sezon Galactici, szefostwo stacji ogłosiło, że przygotowuje serial Caprica mający opowiedzieć historię początków pierwszej wojny z Cylonami oraz młodości Adamy. W trakcie prac nad pilotem nowego serialu okazało się, że znane nam dramatyczne wydarzenia będą tylko tłem dla fabuły spiętej w ciasne i ciężkie klimaty dramatu politycznego i rodzinnego. Już w maju 2009 roku widzowie mieli okazję zmierzyć się z pilotem tegoż tworu. I jakie pozostawił on po sobie wrażenia? Tutaj zdania są podzielone. Część z widowni, która spodziewała się jakiejś wartkiej akcji, bądź przynajmniej zaskakującej fabuły narzekała na okropną nudę, jaka wylewała się z obrazu twórców Galactici. Znaleźli się i tacy, którzy docenili nowatorskie spojrzenie na „przedwojenne” wydarzenia 12 Kolonii. Choć nie zaliczam się, ani do jednych, ani do drugich, wiąże jakieś nadzieje z tym serialem, wszak pilot miał tylko zasygnalizować pewną problematykę jaka ma zostać rozwinięta w dalszej części…

Zaraz po rozwiązaniu kwestii obsady aktorskiej pojawił się problem z doborem odpowiedniego kompozytora do skonstruowania oprawy muzycznej. Choć wszyscy fani zgodnie twierdzili, że jedyną osobą, której należałoby powierzyć ten projekt jest Bear McCreary, u samego reżysera pojawiały się pewne wątpliwości co do słuszności tegoż wyboru. Z racji bardzo mrocznego klimatu nowego preqela Galactici, reżyser Jeffrey Reiner początkowo rozważał zatrudnienie znanych minimalistów pokroju Phillipa Glassa. Ron Moore skutecznie zdołał go jednak odwieść od tej idei i przekonać, aby dał możliwość wykazania się Bearowi. Kompozytor, mimo niezwykle napiętego harmonogramu (przypomnę tylko, że w momencie, gdy dostał angaż pracował nad finalnymi odcinkami BSG oraz Terminator: TSCC) stworzył partyturę w wersji demo i podesłał ją Reinerowi. Muzyka sprawdzała się, więc McCreary otrzymał stosowne fundusze, aby nagrać ją ponownie, tym razem z Hollywood Symphony Orchestra. Jaki był tego efekt? Już spieszę z opisem…

Jeżeli ktokolwiek spodziewał się po muzyce do Caprici parafrazy tego, co miało miejsce w Battlestarze, to cóż… zawód gwarantowany. Choć koneksje na pewnych płaszczyznach zachodzą (o tym jednak w dalszej części tekstu), jest to score na wskroś unikatowy. Na czym miałaby polegać owa unikatowość? Otóż już od pierwszych chwil obcowania z partyturą skomponowaną do pilotażowego odcinka serii czujemy się niczym poszukiwacze oazy wrażeń na pustyni brzmieniowej. Wszystko dlatego, że Caprica to ortodoksyjnie minimalistyczne dzieło muzyczne. Tak! Bear minimalistą! Trzeba przyznać, że wyjątkowo dobrze wczuł się w tą rolę i muzyka jaką napisał na potrzeby serialu „o początku końca” zaskakuje nie tyle swoją poprawnością w kontekście filmowym, ale również swoją… emocjonalnością! Poniekąd to właśnie instrumentarium do jakiego odwołuje się McCreary stanowi główne jej źródło. Instrumentarium oscylującym nie tak jak w BSG wokół perkusji, ale pojedynczych akcentów solowych. Bear, w dosyć charakterystyczny dla siebie sposób posługuje się smyczkami, dzieląc je na kwartety dokonujących w fantastyczny sposób (i trochę znany nam z Battlestara) wariacji tematycznych. Wystarczy tylko posłuchać jednego z najpiękniejszych utworów płyty, A Tauron Sacrifice, aby się o tym przekonać.

Choć główną platformą dźwigającą ciężar dramaturgii partytury są właśnie skrzypce i wiolonczele, szczególnego znaczenia nabierają one w skojarzeniu z solowymi instrumentami, które wychodzą na pierwszy plan faktury muzycznej. Chodzi mianowicie o partie na obój, fortepian oraz harfę, a czasami również wiolonczelę. Stosunkowo zgrabnie McCreary posługuje się tymi instrumentami. Wykorzystuje je głównie do kreowania specyficznej, nostalgiczno-melancholijnej atmosfery dramatu rodzinnego. Wszak czymże innym jest Caprica Reinera jak wizją przedwojennych Kolonii z perspektywy zagubionych we własnej stracie rodzin Graystone i Adama. Rodzin zmagających się ponadto z obawami i poczuciem winy odnośnie wyborów, jakich dokonali i stale dokonują. Ów dramat znalazł swoje odzwierciedlenie przede wszystkim w warstwie tematycznej. Pod tym względem Bear nie zawodzi. Kompozytor stworzył multum tematów, wśród których szczególnie wyraźnie dają o sobie znać dwie bardzo smutne melodie. Pierwszą usłyszeć możemy już w otwierającym partyturę Gravestone. Jak nie trudno wydedukować, odwołuje się ona bezpośrednio do opisywanej wyżej rodziny. Drugą jest temat planety i mieszkańców Tauron, o których zresztą sporo mówi się w samym serialu. Melodia ta identyfikuje się głównie z postacią Josepha Adamy, który to wszak pochodził z tejże planety. W ramach ciekawostki dodam tylko, że zarówno w filmie jak i na płycie będziemy mogli usłyszeć znany nam z BSG patetyczny temat Billa Adamy. Kiedy i gdzie? O tym sami będziecie musieli się przekonać. 🙂 Oczywiście na tym cała paleta tematyczna się nie kończy. Jeżeli jesteście zainteresowani gruntowną analizą muzyczną ścieżki dźwiękowej do Caprici odsyłam na stronę kompozytora, gdzie opisuje on swoje dzieło bardzo skrupulatnie.

Caprica, to bez wątpienia najbardziej ambitna partytura Beara McCreary jaką do tej pory stworzył. Partytura, która choć wykorzeniona jest z pompatycznego brzmieniowego kontekstu dotychczasowej twórczości tegoż kompozytora, zachowuje pewną unifikację ze stylistyką narzuconą już w toku prac nad Battlestar Galactica. Nie powinno to dziwić, gdyż sam serial odwołuje się mocno do tegoż widowiska, będąc w założeniu jego prequelem. Najbardziej ową zbieżność stylistyczną zauważyć da się w muzyce akcji. Pod tym względem Bear raczej nie zaskakuje, przypisując testowanym w laboratoriach Graystone’a, „Cybernetic Life-Form Node” (zgadnijcie o jakie „formy” tu chodzi), rytmiczne, perkusyjne sample.

Cóż, nie ukrywam, że muzykę do pilotażowego odcinka serialu Caprica trzeba po prostu zrozumieć. Trzeba ją przeanalizować pod względem nawiązań do Battlestara, a także w kontekście samego filmu. Potem dopiero można snuć wnioski na temat tego, co popełnił Bear. A popełnił bez wątpienia dzieło ambitne, choć zastanawiające. Dające do myślenia, czy oby na pewno jest to droga, którą powinien podążać. Cóż, nadchodzące odcinki produkowanego właśnie serialu zapewne to zweryfikują. Póki co, czwóreczka za ambicję i chęci.

P.S. Już niedługo na FilmMusic.pl rozmowa z kompozytorem oraz konkurs, w którym do wygrania będą płyty z muzyką do Caprici!

Najnowsze recenzje

Komentarze