Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Clinton Shorter

District 9 (Dystrykt 9)

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 23-03-2010 r.

Gdy na ekranach światowych kin pojawił się niespodziewany hit science-fiction Dystrykt 9, dający nadzieję na podźwignięcie się gatunku, który w ostatnim czasie był w bardzo słabej formie, wszyscy szeroko komentowali takie aspekty filmu jak reżyseria debiutanta Neilla Blomkampa, oryginalny pomysł, świetny projekt kosmitów, znakomite efekty wizualne, kreacja aktorskiego naturszczyka Sharlto Copleya czy ekscytująca akcja. Ale ani słowa, jak pamiętam, o muzyce… Przyznam, że i ja dość słabo pamiętałem rolę muzyki w filmie i dopiero wydanie płytowe pozwoliło mi tak naprawdę na nowo odkryć i zaznajomić się z ilustracją do produkcji Petera Jacksona. Blomkamp dał przy tym filmie szansę nieznanemu do tej pory kanadyjskiemu twórcy Clintonowi Shorterowi, który zilustrował wcześniej dla niego min. intra gier komputerowych ze świata Halo a także krótkometrażówkę Alive in Joburg, będącą punktem wyjścia do filmu fabularnego. To, co Shorter stworzył na potrzeby Dystryktu 9 można określić zdaniem najlepszego score’u akcji z elementami afrykańskimi od czasów Łez słońca Hansa Zimmera.

Muzycznie Dystrykt 9 to przede wszystkim kapitalna, perkusyjna jazda bez trzymanki. Wszyscy miłośnicy importowania perkusji do muzyki akcji powinni być tą ścieżką dźwiękową więcej niż ukontentowani. Sporo tu pulsujących, nie często zmieniających w fascynujący sposób rytmikę sekwencji, gdzie królują środki perkusyjne (znakomite Wilkus Is Still Running!), ekscytujących i utrzymanych na wysokim tempie. Reżyser dając Shorterowi wskazówki co do brzmienia, które by sobie zażyczył, określił go dwoma słowami: „mroczne” i „surowe”. Kompozytor przyznaje, iż praca nad znalezieniem odpowiedniej palety perkusyjnej była ciężka, korzystając wymiennie z perkusji naturalnych (w tym min. świetnie zawsze brzmiące i potężne bębny taiko) oraz elektronicznych. Pochwalić należy nagranie, w którym czujemy selektywność oraz przestrzeń w wykorzystaniu różnych perkusjonaliów a Shorter szczęśliwie omija kiepski zabieg miksowania tego typu sekwencji we współczesnej filmówce, gdzie wszystkie instrumenty grają na jednym poziomie i zlewają się brzmieniowo w jedno (właśnie min. Zimmer…). Nie czuć tu elektronicznego podrasowania i sztuczności, ale ową organiczność.

Ale D9 to nie tylko akcja. Kanadyjczyk, co wydaje się naturalne (choć i kliszowe zarazem) skorzystał z afrykańskich wokaliz i drewnianych instrumentów etnicznych, podkreślających miejsce rozgrywania się akcji filmu i społeczne tło, które w swym filmie chce zaakcentować Blomkamp. Choć temat to przerabiany we współczesnej muzyce filmowej x-krotnie, uważam że Shorterowi udało się uniknąć pułapki wtórności. Wokalizy ładnie komponują się z refleksyjną stroną wykorzystania w ścieżce instrumentów orkiestrowych oraz dobrze podkreślają samotność transformacji (fizycznej i mentalnej) głównego bohatera – Wikusa. Trzecim składnikiem partytury jest brzmienie symfoniczne i elektroniczny ambient, które najczęściej tworzą tło tak dla perkusji jak i elementów etnicznych. Orkiestra nie uderza swą potęgą a raczej zgrabnie asystuje wspomniany środkom, choć od czasu do czasu potrafi razem z nimi osiągnąć epicki oddech (Exosuit, I Want That Arm) przez np. wykorzystanie instr. dętych. Shorter w jednym z wywiadów podkreśla, że wraz dramaturgicznym rozwojem fabuły, rozwijała się również muzyka – od szczątkowej ilustracji pod dokumentalne wstawki z początku filmu po rozbudowaną muzykę pod finałowe rozstrzygnięcia.

Jedyną wadą partytury, czymś co mogłoby wynieść score Shortera z poziomu bardzo porządnej pracy do miana świetności, jest tak naprawdę brak spajającego całą pracę, silnego tematu głównego z prawdziwego zdarzenia. Podejrzewam, że jednak reżyser tego nie chciał, i co modne ostatnio w muzyce filmowej, zrezygnował z niego na rzecz muzyki bardziej progresywnej (akcja) jak i atmosferycznej (spokojniejsza strona score’u). Co prawda pojawia się minimalistyczny, budujący motyw na smyczki, lecz ma on bardziej trywialne podłoże, które można byłoby porównać głównie z muzyką twórców studia Remote Control czy też muzyki pisanej do trailerów, niż do tematu z prawdziwego zdarzenia. Tu i ówdzie pojawiają się także pewne mikro-motywy (ładna wiolonczela w Heading Home, emocjonalny Prawnkus), ale mają one raczej tylko zadanie ilustracyjne w obrębie konkretnej sceny, tudzież utworu. Zaletą ścieżki jest również jest jej czas trwania i dobra aranżacja nie wymuszona filmową chronologią, co przy muzyce nastawionej głównie na akcję jest właściwym podejściem pod kątem odsłuchu tego rodzaju muzyki z płyty (np. Brian Tyler może się nauczyć jak nie wydawać 70-minutowych albumów z akcją/suspensem…). Dystrykt 9 jest po prostu albumem w sam raz. Shorter nie tworzy tu żadnej nowej jakości, ale udaje mu się zgrabnie połączyć kilka elementów w świeżą i dającą sporo satysfakcji całość. Elementów, którymi ostatnimi czasy własny ogon zjada nie jeden hollywoodzki ‘specjalista’ od muzyki akcji z Hansem Zimmerem i jego podopiecznymi na czele. Kanadyjczyk spokojnie osiąga tu poziom najlepszych kompozycji przodującego w tym gatunku ostatnio Johna Powella. Fani dobrej, ekscytującej muzyki akcji – nie przegapcie tego wydawnictwa!

Najnowsze recenzje

Komentarze