Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Howard Shore

Edge of Darkness (Furia)

(2010)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 08-05-2010 r.

Swego czasu pojawiła się informacja, że kompozytorem nowego obrazu Martina Campbella pt. Edge of Darkness, opartego na mini-serialu tv z lat 80-ych również w jego reżyserii, będzie laureat Oscara za Purpurowe skrzypce – John Corigliano. Jak to w światku muzyczno-filmowym Hollywood jednak bywa, praca wybitnego kompozytora klasycznego została odrzucona… Trudno orzec jak ilustracja Corigliano spisywała się w samym obrazie, ale na podstawie krążących informacji była zaskakująco ciepła i tematyczna, choć znając jego poprzednie filmowe pozycje domniemywać można, że również i daleka od schematów. Widocznie twórcy thrillera szukali czegoś innego, bardziej surowego i brutalnego. Zwrócili się zatem do weterana gatunku, Kanadyjczyka Howarda Shore, który wcześniej współpracował z nimi przy min. Infiltracji. W tym świetle osoba Shore’a, znanego w światku muzyki filmowej z muzyki nie łatwej, łamiącej konwencje i technicznie trudnej, nie dziwi. A może zadecydowało dużo większe doświadczenie Kanadyjczyka w samym kinie, może jednak bardziej filmowa natura jego muzyki? Szkoda oddalenia Corigliano, ale po wysłuchaniu ścieżki dźwiękowej wydanej przez wytwórnię Silva Screen i usłyszeniu jak muzyka Shore’a sprawuje się w filmie, muszę przyznać, że swoje zadanie wypełnił co najmniej dobrze. Oczywiście jego praca nie wybiega daleko poza pewną przewidywalność dla każdego, kto zagłębił się w jego twórczość (tą bardziej mroczną) troszkę głębiej niż Władca pierścieni, ale też trzeba przyznać, że w dużym stopniu pomaga budować surowy klimat i dramatyczną stronę bezkompromisowego kina sensacji jakim jest Furia i pełnych napięcia zwrotów akcji, których świadkami jesteśmy na ekranie.

Shore w Furii powraca przede wszystkim do klimatów ilustracji do filmów Davida Finchera i Davida Cronenberga, choć najbardziej wybijające się ekspresją fragmenty sporo zawdzięczają znakomitej ilustracji do Celi z 2000 roku. Wydanie płytowe trwa ledwie 42 minuty i w większości musimy się nastawić albo na mroczny, powolny i typowy dla kompozytora underscore, oparty głównie o „grube” orkiestracje na smyczki i basy, albo na intensywne ilustracje do nielicznych, rewelacyjnie a nawet szokująco podanych na ekranie zwrotów i scen akcji. To tam partytura Shore’a niewątpliwie błyszczy. Atonalne kulminacje orkiestry, wsparte perkusjami oraz potężnymi orkiestracjami, wyraźnie nawiązującymi do dodekafonii wybornie zwiększają dramatyczny ton scen, szczególnie podchodzących pod sceny pościgów czy pojedynków (Knife, Pursuit, Hit&Run). Naturalnie komplementuje to film, ale też jest niejaką atrakcją na płytowym albumie przy całym mroku bijącym od kompozycji. Shore czerpie tu najwięcej ze swojej kompozycji do Celi – np. monumentalnie ‘przekrzykujące się’ dęte z początku Killing. W kilku momentach ‘natrafimy’ na płycie na pewnego rodzaju nagłe eksplozje orkiestry, takie małe muzyczne trzęsienia ziemi, ilustrujące kilka szokujących dla widza zwrotów akcji. Może to i typowe ‘zagrywki’ kompozycyjne akurat dla tego kompozytora, lecz bez dwóch zdań świetnie wyczute pod kątem ekranowych wydarzeń. Niemniej dla słuchacza, który nie gustuje bądź nie ma dużego kontaktu z twórczością trzykrotnego zdobywcy Oscara, będzie to mały sprawdzian cierpliwości… Warto zwrócić jeszcze uwagę na niemal ‘horrorowe’ tonacje, które Shore uzyskuje za pomocą może wyświechtanego, ale zawsze skutecznego ‘piłowania’ smyczek w ich najwyższych rejestrach, wywołując jeżenie się włosów na głowie. W kilku scenach robi to piorunujący efekt.

Oprócz całej tej dramatycznej, intensywnej i mrocznej strony partytury, znajdziemy też w Edge of Darkness muzykę w wyrazie cieplejszą a nawet i tematyczną. Dla więzi głównego bohatera granego przez Mela Gibsona z córką Shore napisał delikatny, liryczny temat, będący pewnego rodzaju ‘światełkiem’ płyty (fortepianowe Emma, You’re My Girl). Inne przykłady kompozytorskiej wszechstronności to subtelne dźwięki harfy pod szemrzący, smyczkowy podkład w Mourning czy też lekko inspirujący, pobudzający temat z napisów początkowych oraz końcowych, przypominający jego dokonania z takich filmów jak The Score: Rozgrywka czy też Wschodnie obietnice. Choć, co ciekawe struktura jak i jego wybrzmienie dziwnie przypominają mi twórczość Michaela Kamena, który był przecież twórcą muzyki do oryginalnego serialu.

Na pierwszy rzut ucha Furia może wydawać się kolejnym ciężkim, intensywnym i mrocznym dokonaniem kompozytora w gatunku, w którym zjadł już własne zęby. Jednak bardziej wnikliwa analiza ścieżki na samym albumie jak i jej roli w filmie pokazuje jeszcze raz dobitnie, że Howard Shore to pierwszoligowy twórca, który nie potrzebuje monumentalnie inspirującej wizualności Władcy pierścieni, by po pierwsze bardzo dobrze skomplementować własną muzykę film a ponadto zastosować kilka(naście) nie banalnych rozwiązań, które daleko odbiegają od typowego hollywoodzkiego tapeciarstwa w tymże gatunku, a mogą być tylko i wyłącznie skojarzone z tym kompozytorem. Cóż, lubię analizować trudne ścieżki Shore’a, ale w tym przypadku muszę przyznać, że jego partytura nieco lepiej działa w filmie, gdzie dzięki obrazowi porzuca niekiedy obecną na albumie anonimowość i hermetyczność. Wydanie albumowe zostało wytłoczone tylko w Europie (Silva Screen), natomiast po drugiej stronie Atlantyku egzystuje tylko w postaci cyfrowej lub jako zamówienie CD-R poprzez sklep amazon. Edge of Darkness to ścieżka na pewno nie dla wszystkich i wymagająca nieco wdrążenia się w jej klimat, ale jak większość nawet tej ciężko przyswajalnej twórczości Kanadyjczyka – jest warta uwagi oraz docenienia jego nietuzinkowych umiejętności i wyczucia filmowego medium. Pozycja dla szukających w muzyce filmowej mocnych, intensywnych wrażeń i brzmień.

Najnowsze recenzje

Komentarze