Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Christopher Young

Spider-Man 3

-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 17-10-2011 r.

Na sukces Spider-mana złożyło się wiele czynników. Większość z nich sprowadzić możemy rzecz jasna do płaszczyzny wizualnej, czyli wspaniałych jak na tamte czasy efektów specjalnych, doskonałych zdjęć i dynamicznego montażu. Przygody Człowieka-pająka to jednak nie tylko perfekcja w sterowaniu obrazem. Sporą część dynamiki dziejących się na ekranie wydarzeń z powodzeniem kształtowała niewybredna muzyka, nad którą pieczę sprawował Danny Elfman. Niestety współpraca z reżyserem pierwszych dwóch części, Samem Raimi, nie układała się zbyt dobrze i już w sequelu dochodziło do poważnych starć na linii kompozytor-reżyser. Nie dziwi zatem fakt, że gdy podjęto decyzję o realizacji trzeciej odsłony przygód Spider-mana, Elfman nawet nie zaprzątał sobie głowy tym projektem. Ponoć miał określać wtedy współpracę z Raimim jako „okropne doświadczenie”. Do stworzenia oprawy muzycznej poproszono zatem innego kompozytora – człowieka, który już w poprzednim filmie poprawiał odrzucone przez Raimiego fragmenty partytury Elfmana. Tym kompozytorem był Christopher Young.

Owe skromne doświadczenie pracy nad Spider-manem 2 dało Youngowi pewne rozeznanie w temacie, strukturze ścieżki i metodologii działania Elfmana. Z punktu widzenia osoby, która otrzymuje w spadku tak duży projekt okazało się to bardzo cenne. Niemniej, z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że Christopher Young kontaktował się z Elfmanem jeszcze kilkakrotnie podczas procesu komponowania trzeciego Spidey’ego. Czemu? Przede wszystkim w celu omówienia pewnych kwestii związanych z aranżacjami jego tematów. Moim zdaniem całkiem słusznie postąpił, ponieważ na starcie rozwiązało to już kwestię przenikania się warsztatów obu kompozytorów i widocznych różnic między nimi. Pod względem stylistycznym nie ma zatem do czego się tu przyczepić. Aparat wykonawczy jest raczej podobny. Zmiany nastąpiły natomiast w sposobie gospodarowania epickimi środkami wyrazu, czyli chórem. I tutaj można dzielić włos na czworo, czy większy wpływ na taki stan rzeczy miał mroczny charakter trzeciego filmu, czy też zapędy kompozytora do wysyłania epiki w bardziej demoniczne zakamarki jego wyobraźni. Jakikolwiek czynnik nie okazałby się wiarygodniejszy, nie ulega wątpliwości, że partytura jaką popełnił Young, to klasa sama w sobie – doskonała muzyczna ilustracja do trochę przerysowanego filmu i wspaniały materiał tematyczny. Niestety cierpliwość większości miłośników muzyki filmowej została przez producentów trzeciego Spider-mana wystawiona na ciężką próbę. Dlaczego?

Nie przez niezbyt łaskawy dla partytury montaż, ani przez zawirowania w podziale prac nad muzyką dodatkową, ale przez politykę dysponowania owym materiałem. Ci, którzy oczekiwali, że po premierze filmu ukaże się płyta z „original score”, ostatecznie srogo się rozczarowali. Rynek zalany został przez wątpliwej jakości songtrack, który w żadnym stopniu nie usatysfakcjonował zwolenników muzyki ilustracyjnej. Ba! Problem ten nie został rozwiązany do tej pory, mimo iż od premiery filmu minęło przeszło 4 lata! To nie pierwszy taki przypadek, gdy na pokładzie ekipy realizującej jakiś obraz ląduje Young. Przypomnijmy sobie tylko sytuację z innym jego highlightem, muzyką do filmu The Core. Od czego jednak jest Internet?! Frustracja fanów ostygła, kiedy do sieci wyciekł bootleg zawierający kompletną partyturę wraz z alternatywnymi wykonaniami! Innymi słowy, dwie płyty wszystkiego, co powinniśmy wiedzieć o ścieżce dźwiękowej do Spider-mana 3, a nawet więcej. Nie szczycę się faktem, że recenzji poddaję wydanie nieoficjalne, ale z braku laku…

Kluczem do zrozumienia tego, z czym mamy do czynienia, jest tematyka. Już towarzysząca czołówce z pierwszej części Spider-mana, suita, dawała poniekąd świadectwo zarówno o jakości materii muzycznej, jak i o całym filmie. W drugim i trzecim sequelu nic się nie zmieniło pod tym względem. Po stanowiącej ikonę całej ścieżki, patetycznej fanfarze, otrzymujemy zatem pierwszą zapowiedź dwóch nowych tematów: groźnego przybysza z kosmosu o wdzięcznej nazwie Venom oraz władającego piaskiem, Sandmana. Obie postacie, wyjątkowo antypatyczne i przewrotne, otrzymały godne swojego charakteru, „podłe” w brzmieniu motywy – bardzo mroczne i ciężkie. Oparte są na długich, przeciąganych frazach, nierzadko wspieranych demonicznym chórem. Dla osób znających nieco twórczość Christophera Younga nie będzie to żadne novum. Już wcześniej kompozytor ten korzystał z podobnych środków muzycznego wyrazu. Kiedy? Ano pisząc między innymi bardzo „grobową” partyturę do Ghost Ridera oraz epickie i dynamiczne The Core. Jeżeli przysłuchamy się uważniej tematom Venoma i Sandmana, odnajdziemy podobieństwa nawet na płaszczyźnie melodyjnej. Wypisz wymaluj klon Ghost Ridera!

I tu dochodzimy do kolejnej, mniej przyjemnej kwestii, bo oryginalność Spider-mana 3, to sprawa bardzo drażliwa. Jeżeli weźmiemy pod uwagę całokształt partytury, okaże się, że nie ma tam nic, co mogłoby zainteresować poszukującego innowacji miłośnika gatunku. Wszystko to już było i jest odgrzewane z pedantyczną wręcz gorliwością. Nie przeszkadza to jednak w czerpaniu przyjemność z samej materii muzycznej. Chris Young pisze bardzo prostą, ale trafiającą w gusta słuchacza, muzykę. Mroczne i ciężkie brzmienia kuszą w takim samym stopniu, co apokaliptyczne, pełne pompy utwory akcji, a muszę przyznać, że jest tu na czym ucho zawiesić. Przykładów przytoczyć można wiele, bo cały film to tak na dobrą sprawę jedna wielka akcja z interwałami w postaci niezbyt apetycznych scen z MJ i muzyczną liryką w tle. W przeciwieństwie do Spider-mana 2, pomysłów na aranżacje nie brakuje. Nie ma tu lepiej, lub gorzej zorkiestrowanych kawałków, wspaniałych obiecujących początków i „failowych” epilogów. Rozbudowana ekipa orkiestratorów, o których warto w tym miejscu również wspomnieć, postarała się utrzymać w miarę równy poziom na całej długości kompozycji. Techniczny majstersztyk nie jest tu jednak synonimem wspaniałości tworu Younga. Tak jak wiele innych ścieżek dźwiękowych, Spider-man 3 ma swoje lepsze i gorsze momenty. Tym bardziej, że na warsztat wzięliśmy kompletny materiał, a nie sprawnie przemontowany album komercyjny.

Gdybym jednak miał decydować jakie utwory winny znaleźć się na oficjalnym wydaniu, z pewnością na „pierwszy ogień” (poza suitą rozpoczynającą film) powędrowałby Birth of Sandman – utwór ilustrujący długą i spektakularną sekwencję powstawania z piasku rzeczonego antybohatera. Połączenie sfery wizualnej z audytywną jest w tym przypadku poezją samą w sobie. Dziewięciominutowa suita Transformation / Creepy Little Crawler… również sprawdza się w swoim kontekście filmowym. To co usłyszymy na płycie, to właściwie montaż z trzech ciekawych sekwencji: tej, w której Venom przejmuje kontrolę nad głównym bohaterem i angażuje się w walkę z Sandmanem. Obowiązkowo umieściłbym również Harry and Peter Fight, a także jakąś suitę z finalnej konfrontacji… Z kolei na pewno poskąpiłbym miejsca lirycznej części partytury, za którą odpowiedzialna była Deborah Lurie i John Debney. Nie dlatego, że jest to twór gorszy technicznie, ale po prostu ubogi w treść. Nie znajdziemy tam wyrazistych tematów, za to dużo ckliwych, kameralnych melodii, kłócących się nieco z niespokojnym charakterem muzyki Younga. Niemniej i tam zdarzają się wyjątki od reguły. Takowym jest na przykład fragment ilustrujący śmierć Harry’ego.

Jeżeli mam być szczery, to cieszę się, że Elfman wypadł z projektu, a jego miejsce zastąpił Christopher Young. Zmiana koncepcji pozytywnie wpłynęła na wizerunek ścieżki. Mimo że jest ona, delikatnie mówiąc, mało odkrywcza, to jednak pod względem melodyjnym i brzmieniowym, wypada stosunkowo korzystnie. Należy tylko żałować, że nie została wydana oficjalnie. Kompletny bootleg to jednak zbyt ciężka strawa dla oczekującego przystępnej i dobrze zmontowanej muzyki, słuchacza. Z drugiej strony obecność drugiego dysku z wieloma alternatywnymi i niewykorzystanymi nagraniami rozświetla nieco proces powstawania partytury. Wszystkich zainteresowanych odsyłam zatem do tego wydania, mając ciągle nadzieję, że któregoś dnia na rynku ukaże się oficjalny original score.

Inne recenzje z serii:

  • Spider-Man
  • Spider-Man 2
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze