Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat

Better Life, A

(2011)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 13-12-2011 r.

Kolejne ekspresowe zlecenie Desplata, tym razem do filmu jego stałego współpracownika, Chrisa Weitza (The Golden Compass, The Twilight Saga: New Moon). Tematyka jak na dorobek Francuza niestandardowa: dramat obyczajowy w realiach środowiska latynoskich imigrantów w Los Angeles, w praktyce luźny remake słynnych Złodziei rowerów De Siki, z cudowną muzyką Alessandro Cicogniniego. Temat na pozór dziwny, ale zarazem jak gdyby naturalny dla Francuza wychowanego na styku różnych kultur muzycznych, zafascynowanego m.in. muzyką Ameryki Łacińskiej (kultura karaibska, salsa, cha-cha i ich związki z jazzem).


Świeżość materiału słychać już w pierwszych taktach, gdzie malowniczy mariaż gitary, mandoliny i solowej trąbki inicjuje hojny i bezpośredni emocjonalnie temat przewodni – rzecz niby skąpana w manierze Desplata, ale jednocześnie na swój sposób oryginalna i ciekawie pomyślana (zwłaszcza ospałe brzmienie trąbki zawieszonej nad przejmującymi naprzemian warstwę motoryczną gitarą i fortepianem), a przy tym ładnie, w ciągu dwóch i pół minuty, ujmująca melancholijny nastrój filmu. Po kilku aranżach tematu głównego, przychodzi Santiago Steals the Truck – kolejny interesujący utwór, rozpoczynający się niemal quasi-industrialną elektroniką i przeradzający się w desperacką mieszankę egzotycznego rytmu i typowo desplatowskiego dramatyzmu (pulsujący bas i niepokojące smyczki).


Pomysł ten rozwinięty zostaje w najciekawszym fragmencie albumu, Traffic, który stanowi bardzo interesujące połączenie znanych Desplatowi chwytów (powtarzające się echo dwunutowej frazy dętej, którego korzeni należy dopatrywać się w Afterwards) z latynoską specyfiką opowieści. Świetny przykład wyobraźni ilustracyjnej Desplata, który jednego roku potrafił sceny akcji ilustrować konwencjonalną symfoniką (Deathly Hallows Part II), chwytami typowymi dla nowoczesnego kina sensacyjnego (Largo Winch II) i wreszcie rozwiązaniami przypominającymi jego europejską metodologię (A Better Life). Traffic jest utworem „rozkręcającym się” wręcz znakomicie, od ponurych fraz na smyczki hamujących rozpędzoną linię basową, po rwane motywy trąbek imitujące nagłe skoki adrenaliny. Łatwo sobie wyobrazić, co schematycznie myślący rzemieślnik zrobiłby z tą samą sceną.

W kontekście filmowym ilustracja Desplata ma jakby dwa oblicza W pierwszej połowie nieprzyjemnie pocięta jest songtrackiem (sięgającym do latynoskich brzmień i drapieżnego rapu) i kompletnie nie może przez to złapać narracyjnego rytmu; mniej więcej w połowie filmu proporcja zaczyna się odwracać i im bliżej finału, tym bardziej Weitz pozwala ścieżce prowadzić całą warstwę emocjonalną, osiągając pożądany skutek w kulminacyjnych scenach (Carlos Leaves, Coming Home). Utwory te cechują się nawet większym niż temat tytułowy ekspresyjnym melodramatyzmem i tym samym zadają kłam krzywdzącym stereotypom, jakoby muzykę Francuza charakteryzowała emocjonalna sterylność.

A Better Life, przy całej swojej odmienności, jest jednak w gruncie rzeczy produktem typowym dla Desplata ostatnich miesięcy. Francuz bowiem, przyspieszając tempo pracy, zmienił nieco stosowaną metodologię – i choć wciąż trafiają mu się ścieżki wymykające się regule (The Tree of Life, Deathly Hallows Part 2), to kompozycje pisane „w międzyczasie” konstruuje on w coraz prostszy sposób. Tak było niedawno z The King’s Speech, tak było z La Fille du Puisatier, tak jest w The Ides of March oraz w A Better Life, spośród których wszystkie bazują na dwóch-trzech utworach centralnych, do których dopisywana jest – uboższa merytorycznie – reszta ilustracji. Albumy te mają oczywiście liczne walory, bronią się też rozsądnym czasem trwania, co zaciemnia trochę powyższą obserwację, ale cechuje je coraz mniejsze zbalansowanie i coraz większa zależność od kilku podstawowych koncepcji tematycznych (może czas wreszcie zadać pytanie o potencjalny ghost-writing w utworach pobocznych?). Fragmenty pokroju Looking for Eric, The Son, czy Phone Card nie wnoszą do albumowej narracji nic ciekawego i bazują na rozwiązaniach cokolwiek banalnych, tak treściowo, jak i aranżacyjnie.

Pomimo jednak zasygnalizowanych wątpliwości, A Better Life jest zaskakująco strawną i przyjemną lekturą, która ma swój charakter i na tyle dobrych pomysłów, by na dłużej pozostać w pamięci słuchacza. Dopóki Desplat będzie w stanie wyprodukować takie kawałki, jak Coming Home, Traffic, czy utwór tytułowy, jego muzyka będzie działać i sprawiać satysfakcję. Szkoda jednak, że proporcjonalnie do tempa pracy Francuza, maleje szansa na dramaturgiczne bogactwo The Painted Veil, Lust Caution, Benjamina Buttona, czy nawet Cheri.

Najnowsze recenzje

Komentarze