Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Apollo 13 – Promo (Apollo 13)

(1995)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Najlepszym rokiem w karierze Jamesa Hornera jest zdecydowanie 1995. Wtedy powstał kultowy już Braveheart, najlepsze dziecięce partytury kompozytora jak Balto czy Casper. Dostał też dwie nominacje do Oscara, za Braveheart i Apollo 13. Można się kłócić, która z tych dwóch zasługiwała bardziej na statuetkę. Na pewno obie są na najwyższym światowym poziomie.

Apollo 13 opowiada historię feralnego lotu na Księżyc. Cała załoga tytułowej rakiety przeżyła podróż. Film oparty jest na relacji kapitana Jima Lovella, którego zagrał Tom Hanks. Reżyserem był jeden z przyjaciół Hornera, Ron Howard. Poza Hanksem wystąpili Kevin Bacon, Gary Sinise, Bill Paxton i Ed Harris. Zebrał bardzo dobre recenzje za realistyczne odwzorowanie złych warunków, w jakich wracali astronauci. Horner postawił na tradycyjne dla siebie środki. Pełna orkiestra, subtelna elektronika i chór chłopięcy. Bardzo ważnym elementem jest też solowa trąbka Tima Morrisona (współpracownik Johna Williamsa) i piękny, tajemniczy wokal Annie Lennox.

Muzyka ma patriotyczny charakter, o czym świadczy już sam główny temat przedstawiony w pierwszym utworze. Być może jest on wzorowany na Aaronie Coplandzie, kompozytorze inspirującej Fanfare for a Common Man. Trzeba przyznać, że partie na trąbkę są bardzo dobre w całej partyturze. zarówno w momentach patriotycznych, jak i pełnych napięcia. Oba te elementy świetnie łączy All Systems Go/The Launch uważany za jeden z najlepszych utworów w karierze kompozytora. Najpierw bardzo inspirująca muzyka pod start Saturna V, doskonale oddająca oczekiwanie na start, połączona z patetycznymi obrazami załogi wsiadającej do Apollo 13 (no cóż, lepsze jednak od odpowiedniej sceny w Armageddon Michaela Baya). Warto tam zwrócić uwagę na zgranie elektroniki, perkusji, orkiestry z bardzo subtelnym chórem. Fragment ten, trzeba przyznać, dużo lepiej wypada jednak w filmie niż na płycie, potem chwila napięcia, czyli krótki fragment akcji o dość interesującej rytmice. Pod koniec niestety kolejny raz kopiuje motyw Jerry’ego Goldsmitha z Koziorożca Jeden, choć w sumie tu wydaje się to może trochę bardziej na miejscu (Koziorożec opowiada historię fałszywego lotu na Marsa).

Bardzo dużą zaletą tej partytury jest underscore. Nie jest ono oczywiście w żaden sposób oryginalne. Horner wykorzystał sposób budowania napięcia z Sneakers i Raportu pelikana. Jest on bardzo subtelny, proste, Szostakowiczkowskie, smyczki, cicha, ale słyszalna perkusja. Into the LEM poza tym zawiera bardzo subtelny fragment akcji, oparty na tej samej konstrukcji. Pokazuje on jak świetnym rytmikiem jest James Horner. Bardzo podobnie brzmi osobiście mój ulubiony utwór na płycie, Carbon Dioxide.

Do tamtych partytur nawiązuje też muzyka akcji. Mimo wszystko, Master Alarm należy moim zdaniem do najlepszych utworów w karierze kompozytora. Fortepian zgrany jest świetnie z orkiestrą i perkusją. Całość jest bardzo dramatyczna, choć znowu w dużej mierze oparta na motywie skradzionym od Goldsmitha. Manual Burn podobne jest to atonalnej akcji z Raportu, mimo wszystko wydaje mi się trochę lepszy od swojego pierwowzoru, na pewno doskonale wypada w filmie.

Wokal Annie Lennox użyty został bardzo efektywnie, choć tylko dwa razy. Christian Clemmensen interpretuje go jako reprezentację nieosiągalnego Księżyca. Ta dość mistyczna scena jest jedną z najważniejszych w filmie. Astronauci oglądają Księżyc, na którym nie mogą wylądować. Na płycie ilustruje ją utwór The Darkside of the Moon, w dużej mierze wzorowany na fińskim kompozytorze Arvo Paercie. Lennox także świetnie wykonuje główny temat w End Credits z pomocą chóru i elektroniki. Mimo, że podobne do Glory, wykonanie to jest świetne.

Podstawą wielkiego sukcesu tej partytury są subtelności. Subtelna harmonia, aranżacja, melodyka. Z wyjątkiem pierwszych i ostatnich utworów Horner właściwie nie popada w tak charakterystyczny dla siebie melodramatyzm, przez co czasami jego muzyka w filmie bywa wręcz nieznośna. W pewnym sensie jest to odwrotność Bravehearta. Tam mieliśmy wiele tematów, bardzo intensywny dramatyzm, tu całość opiera się na jednym z dużą przewagą underscore. Obie partytury słusznie się zalicza do najlepszych w jego karierze.

Apollo 13 nie jest jednak pozbawiony wad. Problemem jest oryginalność. Najbardziej w oczy rzucają się podobieństwa do Mahlera (Re-Entry & Splashdown, skopiowany też w Balto, Titanicu i potem w Enemy at the Gates), Szostakowicza (cały underscore). Z własnych prac Horner garściami czerpie z Raportu pelikana, Stanu zagrożenia i Sneakers). Underscore jest może trochę za dużo, tak bardzo chwalony Darkside of the Moon moim zdaniem jest wręcz nudnawy.

Wciąż jest to jedna z najlepszych prac kompozytora. W filmie działa świetnie, promo bardzo dobrze prezentuje wizję Hornera, zwłaszcza, że Carbon Dioxide wykorzystano dwa razy. Elektronika jest na bardzo wysokim poziomie, orkiestracje i wykonanie jak zwykle u Hornera też. Promo nie jest tak ciężkie do zdobycia, jak może się wydawać (zresztą, jeśli ktoś ma wydanie DVD Apollo 13 może sobie je przesłuchać w całości w menu). Polecam.

Najnowsze recenzje

Komentarze