Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alan Menken

Pocahontas

(1995)
-,-
Oceń tytuł:
Wojtek Wieczorek | 10-04-2013 r.

Na początku lat dziewięćdziesiątych studio Disneya przeżywało prawdziwy renesans, którego szczytowym osiągnięciem była nominacja do Oskara Pięknej i Bestii w kategorii „najlepszy film” oraz powstanie animacji Król Lew. Korzystając z dobrej passy, studio co roku kręciło nową animację, starając się uczynić je coraz dojrzalszymi. W 1995 roku ukazała się Pocahontas, będąca pierwszym filmem Disneya bazującym na prawdziwej historii, a konkretnie opisującą spotkanie angielskiego kolonisty Johna Smitha z indiańską pięknością Pocahontas. Oczywiście, film jest dość odległy od faktów historycznych, nie odniósł on również sukcesu w takim samym stopniu, co animacja o młodym władcy Lwiej Skały. Prawdę mówiąc, opinie były dość podzielone, bowiem film był dojrzalszy dzięki gorzkiemu zakończeniu, dość nietypowemu dla studia, nie obeszło się jednak bez pewnej ilości slapstickowego humoru i koszmarnych uproszczeń fabularnych, nawet jak na animację dla dzieci. Do napisania muzyki zatrudniono Alana Menkena, którego współpraca z Disneyem okazała się być pasmem sukcesów, owocując aż sześcioma statuetkami złotego rycerza. Pocahontas miała przynieść kompozytorowi kolejne dwie.

Akcja filmu dzieje się na początku XVII wieku i opisuje spotkanie dwóch całkowicie odmiennych kultur – indiańskiej i europejskiej, nie obeszło się więc bez pewnych stylizacji. Menken jest jednak dość powściągliwy w nawiązywaniu do muzyki tych kultur i epoki. W zasadzie najwyraźniejszych zabiegów tego typu uświadczymy na początku płyty, którą otwiera stylizowane na hymn The Virginia Company (utwór ten pojawia się również w wersji folkowej przyśpiewki wykonywanej przez żołnierzy) oraz w wykorzystującej kilka prostych elementów muzyki indiańskiej Steady as the Beating Drum. Warto zauważyć, że muzyka indiańska jest bardzo zróżnicowana, ze względu na odmienność różnych plemion. Ponadto większość muzyki Indian Północnoamerykańskich bazuje na prymitywnej instrumentacji i prostej melodyce, opartej na skalach pięciostopniowych, dlatego też zbyt silne nawiązywanie do niej byłoby dla słuchacza zbyt toporne i gryzłoby się z resztą ścieżki, która jest przecież musicalem. Stąd też Menken odwołuje się raczej do podstawowych elementów, wspólnych dla poszczególnych klanów i nadających koloryt, ale zarazem nie kontrastujących silnie z resztą albumu. Delikatne nawiązania do muzyki indiańskiej przewijają się przez większość płyty, stylizacje barokowe ograniczają się w zasadzie do początkowego hymnu i komediowego Percy’s Bath. Rzadko też pojawiają się nawiązania do angielskiej muzyki folkowej (wspomniane wcześniej Virginia Company Reprise, oraz Mine, Mine, Mine, wykorzystujące też jednak odrobinę instrumentacji charakteryzującej barok).

To, co kolejny raz zadziwia w muzyce Menkena, to ilość tematów, jaką jest w stanie napisać do zaledwie dziewięćdziesięciominutowej animacji. W zasadzie większość bohaterów czy elementów historii w filmie otrzymuje własny muzyczny motyw, nie ma więc sensu wymieniać wszystkich. Warto jednak wspomnieć o temacie z Listen With Your Heart, które w filmie pełni ważną rolę w kreowaniu mitologii świata indiańskiego – utożsamiać go można z tubylczymi wierzeniami i duchami (również melodia, poprzez swoją prostotę oraz charakterystyczne interwały może nawiązywać do muzyki rdzennych Amerykanów). Kilka tematów otrzymuje także sama Pocahontas – na dwóch z nich oparte są piosenki (o tym za chwilę), ponadto Menken stworzył coś w rodzaju tematu miłosnego dotyczącego relacji między główną bohaterką a kapitanem Johnem Smithem. Motyw ten jest bardzo subtelny i prosty, jakby ledwie zarysowany – podobnie jak uczucie Smitha i Pocahontas, które w filmie zaczyna się od wzajemnej fascynacji i dość długo nie może znaleźć ujścia.

Kompozytor stworzył na potrzeby animacji również kilka świetnych piosenek. Skoczne, wykorzystujące folkowe elementy Mine, Mine, Mine, znakomite, silnie rytmiczne Savages! oraz dwie piosenki charakteryzujące samą Pocahontas. Pierwsza z nich to Just Around The Riverbend, podkreślająca niepokorną naturę głównej bohaterki, a druga to znakomita Colors of the Wind. Oparta na głównym temacie filmu, wykorzystująca kilka firmowych znaków Menkena (jak np. świetne podbijanie dramatyzmu trylami na flety), bez wątpienia jest jednym z najciekawszych utworów na płycie. Temat ten został również znakomicie zaaranżowany na chór w równie wspaniałym Farewell. Autorem tekstów, podobnie jak w późniejszym Dzwonniku z Notre Damme jest Stephen Schwartz. Mówiąc o piosenkach z tej animacji nie sposób nie wspomnieć o polskiej wersji językowej. Wykonania Edyty Górniak zdobyły swego czasu wielką popularność w naszym kraju a i reszta piosenek z tego soundtracku w niczym nie ustępuje oryginałowi. Mimo, że twórcy oryginału spisali się na medal (zwłaszcza Judy Kuhn), to jednak zaryzykowałbym stwierdzenie, ze polska wersja jest jeszcze lepsza.

Menken stawia w tej ścieżce przede wszystkim na emocje i kreowanie piękna i pewnej mitologii indiańskiego świata. W przeciwieństwie do np. Dzwonnika z Notre Damme, Amerykanin nie wnika za bardzo w symbolikę czy psychologię bohaterów (oczywiście, mocno uproszczoną, bo jednak mamy do czynienia z animacja dla dzieci). Warto jednak zwrócić uwagę na jeden z ciekawszych utworów płyty, mianowicie Skirmish, ilustrującym scenę walki między Kokoumem a Johnem Smithem. Menken rezygnuje tutaj z tematu Kapitana Smitha, wykorzystując motyw kolonistów, czyli The Virginia Company, przeciwstawiając go tematowi indiańskiemu. Podkreślaja w ten sposób symboliczne starcie dwóch różnych światów. Jakkolwiek zabieg ten może odnosić się również do obecnego w tej scenie Thomasa, tracąc wtedy głębsze znaczenie i opisując wydarzenia obserwowane na ekranie dość dosłownie. Niezależnie od interpretacji, nie sposób odmówić utworowi świetnej dramaturgii i intensywności emocjonalnej.

Trzeba też wspomnieć o wadach tej ścieżki, a jest ich całkiem sporo – na pierwszy plan wysuwa się wszechobecny mickey mousing. Towarzyszy on przede wszystkim postaciom komicznym, takim jak dwaj szkoccy marynarze czy szop i koliber oswojony przez Pocahontas. Praktycznie każde ich działanie na ekranie, ruch, gest, a nawet mimika twarzy zostaje przez Menkena podkreślona przez muzykę. Jest to irytujące już na etapie filmu, co gorsza, ktoś wpadł na pomysł, aby umieścić większość tego materiału na płycie. Dodatkowo razi dość kliszowe wykorzystanie klawesynu w komicznym z zamierzenia Percy’s Bath. Dlatego słuchając instrumentalnej części tego score’u, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Jednak to i tak nic w porównaniu z dwoma ostatnimi trackami płyty, czyli piosenkami Colors of the Wind i If I Never Knew You w popowej aranżacji. Kiczowate syntezatory, perkusja brzmiąca jak wykonana przy użyciu „pętli” w programie typu Fruity Loops, ze sztampowym, „przebajerowanym” wokalem z tysiącem zbędnych ozdobników, kompletnie zarzynają dramatyzm i lirykę tematów, na których są oparte. Utwory te są jednak niepozbawione pewnej zalety – nie musimy ich słuchać i możemy za pomocą jednego kliknięcia wyrzucić je z listy odtwarzania.

Album trwa niecałą godzinę i zawiera większość muzyki z filmu. W zasadzie jedynym utworem, którego brakuje na ścieżce, to dość ciekawy, dysonujący fragment underscoru, poprzedzający znane z płyty Listen With Your Heart 2. Można by natomiast nieco skrócić album poprzez wyrzucenie kilku zbędnych mickey mousingowych kawałków. Popowe aranżacje piosenek również są zbędne, szczerze mówiąc, mocno psują dobre wrażenia płynące z odsłuchu tego soundtracku, niemniej jednak producenci nie mogli sobie odmówić tak komercyjnego zabiegu, w obawie o zyski ze sprzedaży płyty. A szkoda, bo świetne Farewell byłoby idealnym zwieńczeniem płyty. Utwory są posegregowane niechronologicznie, z podziałem (odrobinę niekonsekwentnym) na część instrumentalną i piosenki.

Siła Pocahontas tkwi przede wszystkim w emocjach, pięknie i klimacie, tworzonym głównie poprzez świetną tematykę. W filmie ścieżka ta sprawdza się w wielu momentach znakomicie, zwłaszcza takich scenach jak pierwsze spotkanie Johna Smitha i Pocahontas, podczas prezentacji piosenki Colors of the Wind czy podczas końcowych scen filmu, szkoda jednak, że tu i ówdzie Menken ilustruje film mickey mousingiem. Nie jest to może ścieżka tak dobra, jak późniejszy Dzwonnik z Notre Dame, niemniej stosunkowo dojrzały dramatyzm już go zapowiada. Mimo, iż płyta tu i ówdzie może być odrobinę męcząca w odsłuchu, ścieżka ta posiada więcej zalet niż wad, a takie majstersztyki jak Colors of the Wind skutecznie przesłaniają większość niedoskonałości.

Najnowsze recenzje

Komentarze