Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alfonso De Vilallonga

Blancanieves (Śnieżka)

(2013)
-,-
Oceń tytuł:
Jarek Zawadzki | 05-03-2014 r.

Czytając opis dzieła Pablo Bergera Blancanieves można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z pogwałceniem wszelkich praw autorskich. Stylistyka czarno-białego filmu niemego od razu budzi skojarzenia z nagrodzonym rok wcześniej pięcioma Oscarami Artystą (nawet grająca złą macochę Mirabel Verdú do złudzenia przypomina Bérénice Bejo). W dodatku jest to trzecia (!) w roku 2012 adaptacja tej baśni braci Grimm (wcześniej Mirror Mirror; Snow White and the Huntsman). Obawy niektórych może wzbudzić również fakt, że hiszpańska wersja wykorzystuje wszelkie stereotypowe skojarzenia związane z tym krajem – flamenco, corrida, byki, matadorzy… Zamiast oryginalnych siedmiu krasnoludków mamy sześciu karłów-cyrkowców (w tym jednego transseksualistę), Śnieżka idzie w ślady ojca i walczy z bykami na wielkiej arenie, a zakończenie historii do najszczęśliwszych nie należy. Ten film nie może być dobry… A jednak!

Okazuje się, że pomysł nakręcenia Śnieżki w konwencji gotyckiego melodramatu powstał kilka lat wcześniej, zanim jeszcze ktokolwiek śnił o Artyście; spośród trzech wersji to właśnie ta hiszpańska jest zdecydowanie najlepsza, a osadzenie całej historii, inspirowanej również elementami innych baśni braci Grimm, w kulturze i tradycji Andaluzji nadaje temu dziełu niesamowity klimat i pozwala na ciekawą reinterpretację znanej wszystkim opowieści. Końcowy efekt jest oszałamiający. Zachwyca każdy detal – bogata scenografia, stylowe kostiumy, czarno-białe artystyczne ujęcia. Ale to muzyka króluje na pierwszym planie i przez calutki seans prowadzi widza za rękę.

Wyróżniłbym kilka cech idealnej ścieżki dźwiękowej. Powinna doskonale sprawować się w obrazie, oferować różnorodność stylów i środków, a także ciekawe instrumentarium. Dobrze, gdy świetnie się jej słucha poza obrazem filmowym. Praca Alfonso de Vilallonga spełnia każde z tych kryteriów. Kompozytor, któremu oferuje się napisanie muzyki do filmu niemego (co w obecnych czasach jest rzadkością) ma praktycznie nieograniczone pole do popisu. Nie przeszkadzają mu ani dialogi, ani efekty dźwiękowe. Muzyka staje się głównym bohaterem filmu.


Hiszpan w udzielanych wywiadach wskazuje na ponadczasowość swojej pracy. Faktycznie, muzyka jest bardzo klasyczna w swoim brzmieniu, mogłaby zostać napisana w każdej epoce kina. Nie ma w niej nic zbytnio nowoczesnego ani też niczego wprost z lat dwudziestych XX wieku. A jednocześnie udaje się artyście uchwycić hiszpańskiego ducha filmu, wprowadzając pieśni flamenco, charakterystyczne klaskanie wyznaczające rytm tańca (tzw. palmas – utwór Flamenquito), dźwięki gitary (Zapateando, Arena i El escondite) oraz trąbki w scenach corridy (En la Monumental). Do projektu zaprosił katalońską wokalistkę Silvię Pérez Cruz, która wystąpiła również w roli matki tytułowej bohaterki oraz Juana Gómeza „Chicuelo” – muzyka flamenco. Gdy akcja filmu toczy się w określonym rejonie geograficznym, kompozytorzy bardzo chętnie sięgają po instrumentarium typowe dla tego miejsca, inspirują się tamtejszymi wpływami kulturalnymi i tradycjami muzycznymi. Flamenco jest jednak sztuką szczególnie trudną. Dziewczynki uczą się tańczyć praktycznie od małego, każdy ruch wymaga ogromnej finezji i precyzji, do czego potrzebne jest wieloletnie doświadczenie. Pieśń wykonywana jest w bardzo emocjonalny sposób; bardzo często artystka przekazuje odbiorcom całe swoje życiowe cierpienie, co odzwierciedla się również w jej gestach i mimice. Dodatkowego uroku nadaje interpretacji andaluzyjski akcent. Nie wystarczy więc takiej pieśni zwyczajnie zaśpiewać. Kto kiedykolwiek widział na żywo prawdziwy pokaz flamenco, doskonale wie na czym polega różnica. Vilallonga miał zadanie uproszczone, bo nie musiał daleko szukać prawdziwych wirtuozów.

W filmie pojawiają się dwie pieśni – No te puedo encontrar oraz De reina, ná. Pierwsza z nich towarzyszy scenie tańca babci z wnuczką, druga służy zacieśnieniu relacji między ojcem a córką. W obu przypadkach przywrócona zostaje pamięć matki, Carmen de Triana. Z kolei utwór Blancanieves jest przykładem inspiracji saetą, czyli andaluzyjską pieśnią religijną, smutną i dramatyczną, wykonywaną a capella w trakcie procesji Wielkiego Tygodnia. Pojawia się w momencie, gdy zatruta jabłkiem Śnieżka zostaje wyniesiona z areny walk byków i doskonale podkreśla żałobny ton sceny.

Kolejną cechą tej ścieżki dźwiękowej jest jej ogromna różnorodność. Z jednej strony pojawia się epicka muzyka towarzysząca corridzie, która pozwala wykazać się całej orkiestrze, z drugiej – intymne momenty, jak chociażby grane na samym fortepianie Comunión czy przepiękna Lágrima luminosa ilustrująca ostatnią scenę filmu ze Śnieżką i podkochującym się w niej najprzystojniejszym z karłów, Rafitą. Vilallonga zaskakuje nas też bogactwem tematów muzycznych. Głównym motywem jest Padre e hija (ojciec i córka), który wybrzmiewa już w napisach początkowych, a później powraca we wspólnych scenach dwójki bohaterów, w różnych aranżacjach – radosnej i wzruszającej (wspólnie spędzane chwile), żałobnej (Fotos macabras) czy triumfalnej (Apoteosis e indulto – wygrana walka z bykiem).

Kolejny „temat” należy do macochy (La madrastra, Entrando la casa, Chófer kaputt, La manzana). Jest niepokojący, złowieszczy, przeszywający, a efekt ten uzyskano dzięki zagraniu go na thereminie. Swojej muzycznej reprezentacji doczekał się również… kogut Pepe, czyli przyjaciel małej bohaterki, w postaci krótkiego motywu granego na klarnecie, naśladującego „pianie”, co niewątpliwie wzmacnia akcenty komediowe scen z jego udziałem (np. Entrando en la casa, końcówka Trabajos más duros). Swawolne melodie towarzyszą uroczym karzełkom, a i obecność wzbudzającego grozę byka jest wyraźnie zaznaczona dzięki muzyce.

Warto zwrócić uwagę na swoistą klamrę spinająca losy bohaterów. Finałowa walka Śnieżki z bykiem jest zilustrowana tą samą muzyką, która towarzyszyła analogicznej sekwencji z udziałem jej ojca na początku filmu, lecz skończyła się tragicznie – matador trafił na wózek inwalidzki, jego żona zmarła w trakcie porodu, jej miejsce zastąpiła zła macocha, a urodzone dziecko okazało się być dziewczynką, z czym ojciec nie mógł się pogodzić, ponieważ pragnął syna. Głównej bohaterce udaje się jednak przywrócić pamięć o ojcu, dokończyć jego walkę i udowodnić, że jako kobieta też jest w stanie pójść w jego ślady, nie tracąc jednocześnie niewinności, delikatności i wdzięku swojej matki.

Muzyka z filmu Blancanieves doczekała się dwóch wydań. Podstawowym jest album zawierający 29 tracków, z których niektóre są składankami kilku krótszych kawałków. Istnieje jeszcze płyta zawierająca wszystkie 48 utworów, które pojawiły się w filmie, dołączona do limitowanej edycji filmu wydanej w Hiszpanii (Blu-ray, DVD, CD z muzyką). Wszystkim miłośnikom filmu znającym język hiszpański polecam tę drugą opcję, zwłaszcza ze względu na piękne wydanie, aczkolwiek zawartość krążków z soundtrackiem różni się zaledwie obecnością trzech utworów.

Na koniec pozostaje mi pochwalić reżysera i kompozytora za wykreowanie magicznego dzieła i za triumfalny powrót do epoki kina niemego. Muzyka Vilallongi jest niczym wspaniała opera – rozpoczynająca się dźwiękiem strojenia orkiestry (Afinación) i towarzysząca widzowi nieprzerwanie przez cały seans, zarówno w chwilach radości, jak i smutku. Największym sukcesem Hiszpana jest sprawienie, że czarno-biały film dzięki jego muzyce nabrał wielu kolorów. Krytyki brak. ¡Una obra maestra!

Najnowsze recenzje

Komentarze