Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Philippe Rombi, Różni wykonawcy

Jeune & Jolie (Młoda i piękna)

(2013)
3,0
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 23-03-2014 r.

Współpraca jednego z najbardziej znanych francuskich reżyserów średniego pokolenia, Françoisa Ozona ze swym niemalże rówieśnikiem, jednym z najlepszych francuskich kompozytorów ostatnich lat, Philippem Rombim, trwa nieomal niezmącona od ich pierwszego wspólnego projektu, czyli Zbrodniczych kochanków. Napisałem nieomal, gdyż zdarzyło się Rombiemu odmówić swemu przyjacielowi przy okazji musicalu 8 kobiet, kiedy uznał, że nie jest to się muzyczna stylistyka w jakiej dobrze się czuje, jak i było kilka filmów, w których Ozon w ogóle nie wykorzystał muzyki oryginalnej. Jeune & Jolie – opowieść o nastolatce, która postanawia świadczyć usługi seksualne dojrzałym mężczyznom, mogła dołączyć do tej drugiej grupy. Reżyser jak zwykle przed rozpoczęciem zdjęć podsunął scenariusz Rombiemu, uprzedzając go jednak, iż możliwe że nie zdecyduje się w tym przypadku na zatrudnienie kompozytora. Jednak w trakcie realizacji projektu Ozon uznał, że nie jest w stanie wypełnić każdej sceny filmu piosenkami bądź ciszą i potrzebuje choćby kilku minut tradycyjnego score.

Zdawać by się mogło, że gdy kompozytor dostaje za zadanie stworzenie takiej skromnej (w tym przypadku wystarczyło raptem 11 minut z sekundami) ilustracji, której bliżej do additional music niż pełnoprawnej ścieżki, powinien na szybkiego stworzyć oparte na kliszach, niewybijające się w żaden sposób tło, stylistycznie i emocjonalnie pasujące do wymagań twórców filmu. Najwyraźniej z takiego założenia nie wychodzi Rombi, albo też do projektów Ozona pochodzi ze szczególną atencją, gdyż 11 minut, jakie skomponował dla Młodej i pięknej zawiera w sobie i jeden z ładniejszych tematów, i jeden z najlepszych dramatycznych kawałków, jakie dane było usłyszeć w muzyce filmowej roku 2013. Eté oraz Jeune et Jolie prezentują wspomniany temat, można by rzec typowego lirycznego Rombiego, bo brzmiącego w jego charakterystycznym stylu, rozpisanego oczywiście głównie na smyczki i fortepian. Jak na „typowego Rombiego” wszakże główny temat Młodej i pięknej wydaje się jednak nieco stonowany i delikatny, nie popadający w nadmierne emocje. Kompozytor po obejrzeniu wstępnie zmontowanego filmowego materiału stwierdził bowiem, iż skoro obraz idzie w kierunku realizmu, w miarę obiektywnego pokazywania zdarzeń bez sugerowania widzowi emocji czy oceny działań bohaterki, muzyka zbyt liryczna być nie może.

Jednak fakt, że Rombi postanowił ograniczyć liryczną stronę swojej ścieżki, nie oznacza bynajmniej, iż popada w jakieś chłodne intelektualne granie. Kompozytor pozostaje sobą i nawet jeśli nakłada pewne samoograniczenie na epatowanie emocjami, rezygnuje z wszelkiej ckliwości, to jego stylistyka, sposób ilustrowania i docierania do odbiorcy pozostają niezmienione. To wciąż praca tonalna, melodyjna (nawet jeśli melodyjność nie jest już tak oczywista i chwytliwa), kapitalnie zorkiestrowana, czerpiąca wzorce z jednej strony z eleganckiej filmówki francuskiej z drugiej z ekspresyjnej hollywoodzkiej symfoniki. Kapitalny Chambre 6095> po początkowej prezentacji głównego tematu przechodzi w niezwykle piękną i przeszywającą muzykę dramatyczną dla której chyba najlepszym opisem i komplementem zarazem byłoby określenie jej „mieszanką dramatyzmu Delerue i Williamsa”.

O ile na płycie możemy nacieszyć się przynajmniej tymi jedenastoma minutami score’u, o tyle w filmie Ozon pozbawia nas nawet tego. Wszystkie trzy kawałki Rombiego wprawdzie zostają w nim użyte, lecz dwa najdłuższe są dość brutalnie okrojone, w przypadku Chambre 6095 wręcz o najlepszy fragment. Zdecydowanie lepiej reżyser potraktował pochodzące z lat 1963-1991 utwory francuskiej wokalistki Françoise Hardy, od których generalnie zaczął budować muzyczną stronę swej opowieści. Te romantyczne popowe, acz bardzo ładnie zaaranżowane i zaśpiewane ballady służą Ozonowi nawet nie tyle swoim brzmieniem czy nastrojem, ile bardziej stanowią śpiewany komentarz do uczuć i stanów emocjonalnych bohaterki. Czy efekt nie okazuje się nadto ckliwy albo banalny, zwłaszcza gdy zestawimy to z powściągliwością jaką pod względem liryzmu czy romantyczności zastosował Rombi? Pewnie ilu widzów, tyle opinii, aczkolwiek prawdę mówiąc dla większości osób spoza Francji tekst piosenek i tak będzie niezrozumiały i pozostanie im skupienie się na nastroju utworów.

Cała reszta piosenek jest już tak naprawdę wykorzystywana marginalnie i robi w większości za muzykę, która przewija się gdzieś tam w tle wydarzeń w domu, na imprezie etc. Wszystko są to utwory z XXIw., gdzieś pomiędzy elektroniką a indie-rockiem, a zatem kawałki, których mogłaby słuchać główna bohaterka i jej rówieśnicy. Najbardziej znanym z nich będzie pewnie Midnight City – największy hit dziś mającego już doświadczenie w muzyce filmowej Anthony’ego Gonzaleza, czyli M83. Ten kawałek był akurat w filmie dość mocno wyeksponowany (muzyka na przyjęciu w gronie licealistów), natomiast co do pozostałych to przyznam szczerze, że kompletnie nie potrafiłbym wskazać, w której scenie (choć ich odnalezienie w filmie może ułatwić chronologicznie ułożona tracklista) oraz w jakim zakresie się pojawiały.

Młoda i piękna nie jest raczej albumem, który podejrzewałbym o znalezienie wielu entuzjastów. Zbyt wielu razić może wyraźne przemieszanie trzech różnych grup utworów: orkiestrowej ilustracji Rombiego, starszych piosenek F. Hardy, oraz współczesnych brzmień muzyki rozrywkowej. W każdej z tych stylistyk znalazły się kompozycje, które w ramach swojego gatunku należałoby ocenić wysoko i zdecydowanie polecać fanom danych brzmień. Miłośnikom muzyki filmowej silnie rekomenduję oczywiście te 11 minut skomponowane przez Philippe’a Rombiego – dziś, w dobie cyfryzacji, Internetu, iTunes etc. nie trzeba oczywiście nabywać całego krążka, by móc się nimi nacieszyć. Czy warto sięgać po resztę? To już zależy od indywidualnych preferencji i muzycznych gustów. Dla mnie nie był to czas stracony, niemniej zdaję sobie z tego sprawę, że taka kompilacja, w której niemal każdy meloman odnajdzie coś dla siebie, jako całość może okazać się tak naprawdę trochę dla nikogo.

Najnowsze recenzje

Komentarze