Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Yuji Koseki

Mothra

(1961/1995)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 17-06-2014 r.

Po sukcesie pierwszej Godzilli z 1954 roku w Japonii przyszła moda na produkcje z pod znaku monster-movies. Lata 60-te okazały się okresem największego wysypu tego rodzaju filmów za które w większości odpowiedzialny był ówcześnie cieszący się sporą sławą, Ishiro Honda. Większość z tych produkcji nie sposób nie oglądać dziś z uśmiechem na twarzy, gdyż ilość oczywiście nie przekładała się na jakość. Nie trudno zatem było się domyślić, że gatunek szybko zacznie zjadać swój własny ogon. Gwoździem do artystycznej trumny okazały się bzdurne, filmowe zestawienia potworów takie jak chociażby Frankenstein vs. Baragon czy sławetny King Kong vs. Godzilla. Zanim jednak to nastąpiło, jeszcze na początku wspominanego dziesięciolecia Honda ciągle pracował wraz ze swoim zespołem z Toho nad tworzeniem nowych potworów, które stałaby się ucieleśnieniem zła i wrogiem ludzkości. Tak też powstały zagrażające Japonii Rodan, Mogera czy Varan. Jednak po kilku latach dało się odczuć pewne zmęczenie materiału po czym postanowiono wprowadzić radykalną zmianę i uczynić nowego potwora pozytywną postacią filmu. Była nim Mosura, gigantycznych rozmiarów owad żyjący na odległej wyspie Infant i czczony przez tamtejszych tubylców jako bóstwo. Mosura w języku japońskim nie oznacza nic innego jak ćmę, która stała się inspiracją w wykreowaniu designu potwora. I tak jak Gojira na zachodzie stała się Godzillą. tak i Mosura została przemianowana na Mothrę, gdy po roku od japońskiej premiery trafiła do amerykańskich kin.


Produkcja Hondy okazała się dużym sukcesem komercyjnym, dzięki czemu Mothra stała się jednym z najsłynniejszych potworów, które stworzyła wytwórnia Toho. Zaowocowało to wieloma filmami z jej udziałem, w których to stawała w szranki min. z samym Godzillą. W latach 90-tych została mu nawet poświęcona cała trylogia Rebirth of Mothra. Okazało się, że poza możliwością wykorzystania w przyszłych filmach, zmiana wizerunku potwora znacząco odświeżyła ten nieco skostniały fabularnie gatunek, czyniąc przy tym człowieka głównym antagonistą. Co prawda w filmie nie brakuje różnych fabularnych głupotek, a humorystyczne wstawki wydają się zbędne, to mimo wszystko produkcja Hondy wypada na tle poprzedników całkiem interesująco. Strzałem w dziesiątkę okazało się porzucenie nudnych schematów z poprzednich filmów i chociaż efekt nie był w pełni satysfakcjonujący, to produkcja może się cieszyć sporą estymą zwłaszcza wśrod fanów gatunku. Ponadto wspomniany powiew świeżości miał także dotyczyć muzyki.


Akira Ifukube, który pracował ówcześnie nad kilkunastoma filmami rocznie „obsługując” też najważniejsze monster-movies odrzucił propozycję napisania muzyki do Mothry. Powodem były oczekiwania producentów, którzy tym razem wymagali skomponowania piosenek do filmu. Ifukube nie widząc się w tej roli oddał projekt starszemu koledze Yuji Kosekiemu. Był on autorem wielu utworów muzyki popularnej oraz pieśni i marszów pisanych dla japońskiej armii. Znaczną część twórczości stanowiła także muzyka filmowa 52-letni wówczas kompozytor pracował jak dotąd nad kilkudziesięcioma produkcjami, jednak żaden z nich nie odbił się szerokim echem nawet na gruncie japońskiej kinematografii. Mimo to wybór Kosekiego na stanowisko kompozytora nie był całkowicie zaskakujący, ponieważ Japończyk współpracował już z Hondą przy mało znanym wojennym filmie Eagle of the Pacific z 1953 roku, kiedy to napisał poprawną, ale też nie wykraczającą poza klasyczną dla tego typu produkcji partyturę. Był to dopiero drugi przypadek kiedy autorem muzyki do filmu kaiju miał zostać ktoś inny niż Akira Ifukube. Jednak w przeciwieństwie do Masaru Sato, który wcześniej zilustrował , Yuji Koseki dostał film, który poza pewnymi typowymi dla gatunku elementami odcinał się od wcześniejszych produkcji. Japończyk miał więc okazję napisać coś nowego nie będącego kalką prac kolegów po fachu.

Yuji Koseki obrał nieco inny tor od swojego słynnego poprzednika, co utrudnia porównanie z innymi partyturami napisanymi dla monster-movies. Podobnie jak Godzilla, której motyw Ifukube stał się znakiem rozpoznawczym potwora, tak i Mothra otrzymała swój muzyczny trademark. Jednak nie stał się nim żaden marsz, jak to zazwyczaj było w przypadku prac Ifukube, a zgodnie z restrykcjami producentów piosenka – Mothra Song. Przyniosła ona Kosekiemu wielką sławę, a sama stała się przebojem w Japonii w 1961 roku i zarazem największym highlightem całej twórczości Japończyka. Wykonują ją bliźniaczki Emi i Yumi Ito jako zespół „The Peanuts” a towarzyszą im efektowne perkusjonalia uzupełnione przez fortepianowe akordy i silny podkład symfoniczny. Początkowo tekst został przygotowany w języku japońskim (min. przez samego Hondę), ale ostatecznie został przetłumaczony na język malezyjski. Już pierwsze słowa „Mosura, Mosura…” szybko wpadają w ucho i pozostają gdzieś w głowie podczas całego seansu, a wspaniała rytmika i melodyka tej kompozycji czynią ją godnym reprezentowania prawdopodobnie drugiego po Godzilli najważniejszego potwora z Toho. Poza wartością czysto muzyczną utwór ten stanowi również bardzo ważny, integralny punkt ilustracji, gdyż możemy go usłyszeć w formie diegetycznej w jednej ze scen filmowych. Nasuwa to skojarzenia z Prayer for Peace Ifukube z pierwszej Godzilli, jednak obydwa utwory oddziałują na zupełnie innych płaszczyznach. Niestety Koseki nie będzie nas rozpieszczał tą melodią zbyt często, gdyż pojawi się ona tylko w zaledwie kilku fragmentach i to w niezbyt interesujących aranżacjach. Warto nadmienić, że w następnym filmie, w którym pojawi się wielka ćma, Godzilla vs. Mothra, Akira Ifukube poza wykorzystaniem tematu Kosekiego, napisze ponadto własną piosenkę dla „The Peanuts” – niestety z dużo gorszym efektem. Podobnie postąpi Masaru Sato w filmie Godzilla vs. The Sea Monster, choć ten zrezygnuje jednocześnie z wykorzystania Mothra Song. Tak więc piosenki śpiewane przez kapłanki Mothry zapoczątkowane przez Kosekiego stanął się nieodłącznym elementem filmów z jej udziałem. Ciekawym aspektem jest to, że żaden z klonów Mothra Song nawet nie zbliżył się do siły jaką prezentuje oryginalna kompozycja. Zapewne wynikało to z tego, że Mothra w swoim pierwszym filmie przejawia nierzadko agresywne zachowania, natomiast przez następne lata wizerunek potwora znacząco łagodnieje, co wymagało odstąpienia od doniosłych orkiestracji Kosekiego. Ponadto Japończyk napisał także drugą piosenkę dla bliźniaczek Ito zatytułowaną The Infant Girl, która tak jak Mothra Song śpiewana w jednej ze scen przez Shobijin. Niemniej ze względu na dużo skromniejszy aranż pozostanie ona w cieniu wspaniałej piosenki przewodniej.

Mogłoby się wydawać, że melodia z głównej piosenki będzie stanowić temat potwora i asystować mu podczas scen z jego udziałem. Jak się okazuje jednak jest ona muzyką przyzywania tytułowego potwora przez siostry Ito (w identycznej roli ta melodia będzie się pojawiać w kolejnych filmach z Mothrą). Sam potwór niemal w każdej scenie jest okraszony dziwacznym dźwiękiem, uzyskanym dzięki specjalnie przygotowanym do tego jazzowym organom. Pojawia się on także w większości sekwencji z udziałem Shobijin przez co podkreśla telepatyczne zdolności kapłanek łączenia się Mothrą. O ile w filmie zabieg ten sprawdza się całkiem przyzwoicie, to niestety na płycie brzmi to co najmniej irytująco, nawet wtedy, kiedy Japończyk stara się stylizować temat z piosenki przewodniej na efekt dźwiękowy. Nie ma co ukrywać, że dziś brzmi już to mocno przestarzale i tylko ze względu na rok produkcji możemy przymknąć na to oko. Niemniej należy zwrócić uwagę, że innym filmie Hondy, Daikaiju Varan, lot tytułowego potwora był okraszony dźwiękiem pracującego silnika odrzutowego. Także eksperymenty Kosiekiego wydają się być sporym progresem w stosunku do rzeczonego filmu.

Poza Mothra Song soundtrack uraczy nas jeszcze jednym urokliwym tematem. Pierwszy raz pojawia się on już Main Title zaaranżowanym bardziej na modłę ilustracji z Hollowoodu pochodzących z pierwszej połowy XX wieku, aniżeli typowego monster-movies. Na jego zalążki natkniemy się także min. w Operation „Annihilate Mothra lecz w pełni okazałości usłyszymy go dopiero w wieńczącym film Ending. Z początku podejmuje melodię mieszany chór, aby później stanąć się wtórem dla The Peanuts, które intonują triumfalną pieść na cześć powracającej na ojczystą wyspę Mothry. Aranżacja chóru może nieco przypominać inną kompozycję Kosekiego The Bells of Nagasaki z 1949 roku. Niemniej Ending stanowi jedno z najokazalszych, zakończeń ze wszystkich monster-movies czego niestety nie można już powiedzieć o reszcie albumu. Nie licząc wspomnianych tematów dostajemy muzyką dobrze sprawującą się w filmie, ale w domowym zaciszu stanowiącą tylko poprawne rzemiosło, a niekiedy nawet zwykłą tapetę, jak chociażby Nelsons Ambitions. Co prawda muzyka akcji z Operation „Annihilate Mothra, czy marsz z Infant Island mogą się podobać, lecz generalnie wynika to z tego, że stanowią one tylko fragmenty wyróżniające się na tle jedynie poprawnego underscore’u. Można wspomnieć jeszcze o złowieszczym, kilkunutowym motywie, przewijającym się głównie w początkowych utworach. Bardzo łatwo go wyłapać nawet podczas seansu, ale trzeba też powiedzieć, że stanowi on jedynie element czysto funkcjonalny. Poza tym wśród względnie przeciętnych kompozycji uwagę słuchacza zwraca przede wszystkim Newkirk City. Aby zbytnio nie spojlerować filmu, napiszę tylko tyle, że reżyser w pewnym momencie fabuły wprowadza wątek religii chrześcijańskiej, a Koseki intuicyjnie aranżuje w tym utworze temat z Mothra Son na… dzwony kościelne. Ponadto – jak to zazwyczaj bywało w przypadku kaiju – nie obeszło się bez rytualnej muzyki towarzyszącej obrzędom, tym razem odprawianych podczas wykluwania się larwy Mothry („The Birth of Baby Mothra”). Jej melodyka jest w sporej mierze oparta na trzynutowej frazie bardzo przypominającą tę z Mothra Song, co wydaje się bardzo sensownym zabiegiem ze strony Japończyka. Podobne kompozycje mogliśmy dotychczas w kilku innych monster-movies. Tak więc ten element partytury, choć nie był żadną nowinką, to trzeba przyznać, że tutaj prezentuje się najefektowniej

Omawiane tutaj wydanie pojawiło się na japońskim rynku dopiero w 1995 roku. Niewiele albumów trwających ponad 70 minut jest w stanie utrzymać słuchacza w czasie całego trwania w pełnym skupieniu. Tym bardziej, kiedy mamy do czynienia z niemal półgodzinną porcją alternatywnej muzyki, na którą składają się trzy ostatnie utwory. Znajdziemy w nich różne aranże i odrzucone wersje niektórych kompozycji w tym tych najważniejszych jak Mothra Song i Ending. Są one jednak połączone ze sobą bez ładu i składu, a słaba jakość części z nich nie pozwala słuchaczowi w pełni nacieszyć się tymi utworami. Taki „bonus” mógłby służyć na specjalnych, kolekcjonerskich wydaniach, ale nie na krążku dedykowanym dla przypadkowego słuchacza. Zakończenie soundtracku na utworze Ending byłoby więc najlepszym rozwiązaniem. Natomiast tym, którzy nie zdążyli się nasycić największymi highlightami albumu radziłbym po prostu włączyć ponownie ulubione kompozycje, a wersje alternatywne sobie zwyczajnie podarować. Na płycie znajdziemy także utwór Overture, który nie jest częścią score’u, ale był za to puszczany w kinach tuż przed seansem. Na plus należy zaliczyć to, że cały materiał z filmu znalazł się na albumie, a ponadto niektóre muzyczne wejścia są sensownie łączone w jeden utwór, jak chociażby The Birth of Baby of Mohra lub Operation Anihillite Mohra. Podane wyżej utwory prezentują muzykę z dwóch niezbyt odległych i podobnie zilustrowanych scen, ale rozdzielonych innymi sekwencjami. Dla wygody odbiorców zostały one połączone w jedną całość dzięki czemu tracklista nie sprawia wrażenia rwanej, a przy okazji nie zaburza znacząco filmowej chronologii. W 2010 roku ukazało się także dwupłytowe wydanie Mothry Kosekiego zawierające 123 utwory. Także jeśli edycja zapełniająca niemal cały krążek wydaje się niepotrzebnie rozwleczona, to nie trudno się domyślić, że takie monstrualne wydanie przeznaczone jest tylko dla najbardziej ortodoksyjnych fanów tego score’u.

Pozostaje zatem zastanowić się, co by było gdyby Akira Ifukube napisał muzykę do tego filmu. Tego oczywiście nigdy się nie dowiemy, ale w moim odczuciu nie mamy czego żałować. Co prawda muzyka Kosekiego nie stoi na takim poziomie technicznym, co partytury do wcześniejszych filmów monster-movies, ale mimo to otrzymaliśmy muzykę jak na ten gatunek naprawdę świeżą. Coś, czego mógłby nie zagwarantować nagminnie kopiujący samego siebie Ifukube. Trzeba jednak przyznać, że słuchaczom nie obcującym na co dzień z japońską muzyką filmową tamtego okresu, bądź traktujących ją w ramach osobliwej ciekawostki, Mothra Kosekiego może się wydać muzyką, która mocno się zestarzała. Nie da się ukryć, że ząb czasu ewidentnie nadgryzł ten score. Z drugiej strony nie można odebrać Kosekiemu tego, że napisał po prostu dobrą muzykę z dwoma świetnymi tematami i wieloma ciekawymi rozwiązaniami. Liczne covery Mothra Song czy wykorzystywanie tej melodii kilkadziesiąt lat później przez min. Toshiyukiego Watanabe bądź samego Akirę Ifukube, świadczą o tym, że muzyka cieszy się wśród fanów kaiju statusem kultowości, a sama franczyza stałaby się bez niej znacznie uboższa.

Tekst Song of Mothra

(Słowa: Ishiro Honda

Tomoyuki Tanaka

Shinichi Sekizawa)

The Mothra Song:

(Malaysian/Japanese)

Mosura ya Mosura

dongan kasakuyan indoo muu

rosuto uiraadoa, hanba hanbamuyan

randa banunradan tounjukanraa

kasaku yaanmu

Mosura ya Mosura

yasashisasae wasure

arehateta

hito no kokoro inorinagara

utai, ai no uta

(English)

Mothra oh Mothra

Hear our call for you to save us

over time, over sea

like a wave you come

our guardian angel

Mothra oh Mothra

the people have forgotten kindness

their spirit falls to ruin

we shall pray for the people as we sing

this song of love

Najnowsze recenzje

Komentarze