Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Michael Kamen

Don Juan DeMarco

(1995)
5,0
Oceń tytuł:
Marek Łach | 15-04-2007 r.

Meksyk. Gorący klimat, gorące tańce, gorące kobiety… Tam właśnie urodził się największy kochanek świata, Don Juan DeMarco. Widział wiele świata, bywał w Arabii, Hiszpanii, na wyspie Eros… Któż by zliczył wszystkie jego podboje miłosne? Bardzo dobry materiał na film. Sięgnął po niego w 1995 roku Jeremy Leven (na ogół scenarzysta, to jedyny jego dotychczasowa przygoda z reżyserią), kompletując doskonałą obsadę – Johnny Depp, Marlon Brando i Faye Dunaway. Ponadto zdecydował się na, jak się okazało, bardzo owocną współpracę z kompozytorem Michaelem Kamenem. Powstał film interesujący, przyjemny w odbiorze, o dość zabawnym wydźwięku, z dobrymi kreacjami aktorskimi i charakterystyczną, wyrazistą oprawą muzyczną. Warto obejrzeć ze względu na ciekawe, współczesne potraktowanie przez twórców tematu.

Ilustracja Kamena w filmie robi bardzo dobre wrażenie, ale dopiero na albumie, gdy możemy z uwagą przyjrzeć się całej kompozycji, jawi się jako prawdziwe arcydzieło. Pełna lokalnego kolorytu, pasji, niezwykle zainspirowana ścieżka dźwiękowa. Ilość różnorodnych tekstur muzycznych, tematów i zastosowanego instrumentarium (w tym lutnia w wykonaniu Juliana Breama oraz gitara Paco de Lucii) czyni tą płytę pozycją wyjątkową. Wyraźne inspiracje kompozycjami klasycznymi – przede wszystkim operą „Carmen” – świadczą również o poziomie artystycznym tego wyśmienitego projektu śp. Kamena. Autor nie ogranicza się tym samym do jednego stylu muzycznego, zaczyna kubańską Habanerą, by później nawiązać do tradycyjnych rytmów meksykańskich, a w końcu zabarwić partyturę klimatami hiszpańskimi i arabskimi. Orkiestracje stoją na bardzo wysokim poziomie, nie są to jedynie standardowe tapety, ale godne uwagi, pełne inwencji twórczej dokonania. Tym bardziej brakuje profesjonalizmu Kamena teraz, w dobie wszechobecnych syntezatorów, gdzie tylko nieliczni znajdują czas na wyszukiwanie nowych, oryginalnych brzmień…

Wspomniane różnice stylistyczne trudniej wychwycić w filmie, gdyż są bardzo subtelne i wymagają uważnego przysłuchania się kompozycji, ale również w połączeniu z obrazem ścieżka potrafi wielokrotnie zwrócić na siebie uwagę. Kilka fragmentów, gdzie Kamen pozwala orkiestrze wybuchnąć pełną mocą to prawdziwie mistrzowska i niezwykle wyrazista ilustracja zdarzeń… Ilość różnorodnych rozwiązań tematycznych jest imponująca, by jednak zwrócić na to uwagę, należy na muzyce się skupić. I to stanowi właśnie siłę albumu. Szkoda, że montaż filmu nie pozwolił na szersze rozwinięcia niektórych motywów. Wtedy te okazjonalne wybuchy muzyki mogłyby być znacznie dłuższe.

40 minut partytury Kamena to bardzo przyjemne, relaksujące doświadczenie. Oprócz samej muzyki ilustracyjnej, zamieszczone są tu również dwie piosenki – jedna, to dość znany utwór Bryana Adamsa (napisany wspólnie z autorem score’a) „Have You Ever Really Loved a Woman?”. Druga z kolei, to bardziej tradycyjna, hiszpańska wersja tego samego kawałka, tym razem w wykonaniu Jose Hernandeza, Nydii i samego Kamena. Śliczne. Ta druga zwłaszcza, ze względu na swoje brzmienie, bardzo dobrze pasuje do reszty partytury, i mimo, że umieszczono ją w samym środku albumu, nie przeszkadza w odsłuchaniu całości. Prezentuje także atrakcyjną (może nawet bardziej niż wersja Adamsa) aranżację tematu przewodniego ścieżki – naprawdę warto zwrócić na niego uwagę.

Kompozycja Kamena zdobyła nominację do Złotego Globu i choć ostatecznie przegrała z „A Walk In The Clouds” Maurice’a Jarre’a, pozostaje jedną z najbarwniejszych partytur 1995 roku (swoją drogą, był to dla fanów muzyki filmowej rok wyśmienity – wystarczy spojrzeć na stawkę w Oscarach i Golden Globes) i jedną z najlepszych w dorobku artystycznym twórcy. „Don Juan DeMarco” to pasjonująca ścieżka dźwiękowa, która przypomina nam, jak utalentowanym, pełnym oryginalnych pomysłów i zamiłowania do swojej pracy, kompozytorem był Michael Kamen. Niech ta partytura pozostanie jednym ze świadectw po nim.

(tekst opublikowany na DYRWIN’s OSTs)

Najnowsze recenzje

Komentarze