Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Tenmon

Hoshi no Koe (Voices of a Distant Star)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 30-09-2014 r.

Po premierze Zrywa się wiatr Hayao Miyazaki już po raz piąty w swojej karierze ogłosił przejście na emeryturę. Chociaż wiele razy udowodnił mam, że tego rodzaju deklaracji nie można brać sobie całkowicie do serca to niestety należy także z żalem stwierdzić, że japoński mistrz animacji wiecznie filmów nie będzie reżyserować. W związku z tym już od kilku lat eksperci poszukują następców Miyazakiego. O dziwo wśród nich nie jest wymieniany jego syn Goro, który miał okazję stworzyć przecież nietuzinkowe Opowieści z Ziemiomorza, a Makoto Shinkai. Przyrównanie tego twórcy do japońskiego Disneya jest nieprzypadkowe, albowiem Shinkai uznaje go za jednego ze swoich artystycznych idoli, a jako ulubiony film podaje Laputę: podniebny zamek wyreżyserowany oczywiście przez Miyazakiego. Ten bardzo utalentowany twórca rozpoczął swoją przygodę z animacją dwoma zaledwie kilkuminutowymi filmami Tooi Sekai oraz Ona i jej kot z końca lat 90-tych z których zwłaszcza ten drugi został dobrze przyjęty przez krytykę. Sukcesy kolejnych produkcji pozwoliły mu zebrać pieniądze na realizację pierwszego filmu pełnometrażowego z 2004 roku – Ziemia kiedyś nam obiecana. Zanim jednak to nastąpiło jako wprawka przed większymi produkcjami powstało 25-minutowe Hoshi no Koe (Voices of a Distant Star).

Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości w 2046 roku. Para nastolatków Mikako i Noboru znają się od dziecka i planują związać się na stałe. W tym samym czasie astrologowie odkrywają pozaziemską cywilizację, a Mikako zostaje wytypowana jako członkini misji mającej zbadać tę kulturę. Nastolatkowie zostają więc rozdzieleni, a jedyną formą kontaktu pomiędzy nimi jest e-mail. Niestety im dalej odleci Mikako, tym dłużej muszą czekać na odpowiedź. Voices of a Distant Star jest więc typową produkcją Shinkai’a reprezentującą większość charakterystycznych elementów dla tego twórcy. Staną się one puntem wyjściowym do stworzenia jego późniejszych, bardziej znanych filmów (Ziemia kiedyś nam obiecana, 5 centymetrów na sekundę). Mamy tu bowiem nastrojową, nieco ckliwą historie miłosną oddalonych od siebie kochanków, powoli toczącą się akcję i przede wszystkim cudnie narysowane, choć dodatkowo obrobione komputerowo kadry – co niejako odróżnia go od Miyazakiego stroniącego od tego typu technik.

Autorem muzyki został Atsushi Shirakawa znany pod pseudonimem Tenmon. Kompozytor rozpoczynał karierę od ilustrowania przede wszystkim gier komputerowych. Nie był to jednak jego pierwszy wspólny projekt z Shinkai’em – trzy lata wcześniej zilustrował jego krótkometrażówkę Ona i jej kot z 1999 roku. Panowie znali się już od początku lat 90-tych kiedy to pracowali razem w firmie Nihon Falcom Corporation zajmującą się produkcją gier video. Shinkai zajmował się tam grafiką komputerową, a Tenmon rzecz jasna pisaniem muzyki. Długi okres znajomości pomiędzy reżyserem i kompozytorem zazwyczaj rzutowało na wzajemne zaufanie i właściwe zrozumienie filmowych potrzeb co zresztą jest dobrze widoczne w Voices of a Distant Star.

Zasadniczy score Tenmona opiera się głównie fortepian uzupełniany niekiedy przez skromne brzmienie syntezatorów. Jego muzyka nie jest przesadnie melodramatyczna. Wprost przeciwnie, całość zdaje się mieć optymistyczny wydźwięk co dobrze wpisuje się w obraz Shinkai’a ponieważ główni bohaterowie ciągle żyją nadzieją, że kiedyś znów się zobaczą. Kontekst filmowy wypada zatem bez zastrzeżeń, chociaż jednocześnie score Japończyka nie zwraca szczególnej uwagi na siebie. Dobrze koresponduje z obrazem, ale wydaje się być dopiero trzecią w kolejności po fabule i znakomicie wykreowanymi kadrami sferą filmu angażującą zmysły i emocje widza. Niewątpliwie problem tkwi w oryginalności samej muzyki. Fortepianowe solówki to coś co przecież słyszeliśmy już tysiące razy, a i same melodie czy aranże nie należą do zbytnio odkrywczych. Ten mankament przekłada się także na wrażenia w trakcie odsłuchu płyty albowiem o ile czas mija całkiem przyjemnie to o tyle sama muzyka niespecjalnie zapada w pamięć.

Score zbudowany jest wokół trzech melodii, które są generalnie do siebie dość podobne i czasem ciężko zauważyć gdzie kończy się jedna z nich a zaczyna druga. Nie polega to jednak na zbieżności samych nut, a raczej na tym samym wydźwięku poszczególnych motywów. Pierwszy z nich rozpoczyna film i część instrumentalną albumu Introduce. Temat ten można potraktować jako motyw główny albowiem najczęściej będziemy mieli z nim styczność. Letter from Mikako oparty jest o drugą melodię – w mojej obiekcji najciekawszą ze wszystkich. Jest ona bardzo subtelna, łączy wrażliwość bohaterów z delikatnością opowiadanej historii. Szkoda tylko, że to nie ona została motywem wiodącym.

Trzecim i ostatnim tematem jest ten o który opiera się piosenka przewodnia Through the Years Far Away. Utwór wykonuje piosenkarka występująca pod pseudonim Low. Tenmon miał już okazję z nią współpracować przy jednym ze swoich poprzednich projektów – ścieżce dźwiękowej do gry Tojikometa Neko. Jest to całkiem ładny utwór wykorzystujący większość schematów czerpiących z japońskiej muzyki pop (z resztą sam kompozytor wiele razy później będzie się do niej odwoływał). Niestety problem z nim jest taki sam jak score’u – wątpliwa oryginalność. Przyzwoita melodyka niestety nie ratuje tej kompozycji i zapewne gdyby nie jej powtórzenie w środku albumu prawdopodobnie pod koniec odsłuchu moglibyśmy już nie przypomnieć sobie jak ona leciała. Zupełnie inaczej odbiera się ją podczas filmowego seansu, gdzie towarzyszy ona ostatnim kadrom produkcji Shinkai’a wymownie zamykając film. Motyw ten pojawi się w kilku fortepianowych utworach oraz w wyróżniającym się na tle pozostałych utworów Battle ilustrujący okazałą (zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Shinkai stworzył ten film sam i to jedynie na swoim laptopie (!)) sekwencję gwiezdnego starcia. W filmie wypada to przyzwoicie, ale też trudno oprzeć się wrażeniu, że okraszanie scen akcji nie należy do specjalności Tenmona.

Oczywiście po muzyce do filmu który trwa zaledwie 25 minut nie możemy oczekiwać jakiegoś szczególnie obszernego wydania. Mimo to omawiany album trwa kilka minut dłużej niż sam obraz. Na dodatkowe kompozycje składa się repryza przewodniej piosenki oraz dwa krótkie utwory zatytułowane Preview oraz Preview 2 również zbudowane wokół tematu z Through the Years and Far Away. Album kończy ekstrakt z menu pochodzącego z wydania DVD. Oparty jest on jeden z głównych motywów i ze względu na wykorzystanie dodatkowej elektroniki jest jedną z najciekawszych ścieżek na płycie. O ile z jednej strony można było sobie podarować ostatnie utwory o tyle z drugiej pełnią one rolę całkiem sensownych zapychaczy. Gdyby ich nie było płyta trwała by zaledwie kwadrans i zanim byśmy się zdążyli wygodnie rozsiąść przed odtwarzaczem zapewne zdążałaby się ona skończyć. Tym bardziej, że 30 minut przy dużej lekkości prezentowanej muzyki nie jest zbyt dużym uniedogodnieniem.

Jakkolwiek co do samego wydania nie można się przyczepić o tyle już do samej jakości muzyki jak najbardziej tak. Dużo tu ckliwości, trochę infantylności i aranżacyjnych banałów przy niemal całkowitym braku oryginalności, a wszystko to podlane nierzadko nieznośną ilością lukru. Trzeba też jednak oddać Japończykowi, że jego muzyka ma w sobie nieco pewnej nastrojowości, która co poniektórym może i nawet przypadnie do gustu. Z tego też względu z pewnością Voices of a Distant Star Tenmona nie jest złą muzyką, ale też większość słuchaczy raczej zapomni o niej bardzo szybko.

Inne recenzje z serii:

  • Ziemia kiedyś nam obiecana
  • 5 centymetrów na sekundę
  • Children Who Chase Lost Voices
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze