Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Challenge, the (Wyzwanie)

(1982/2013)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 03-10-2014 r.
Trenował każdą myśl, każdy muskuł, każdy nerw dla tego momentu prawdy.

Przełom lat 70-ych i 80-ych to okres wybitnych prac na tle całej dyskografii Jerry’ego Goldsmitha. Prac niekoniecznie do wybitnych filmów, ale zdecydowanie ważny dla miłośników jego talentu. Jedną z takowych jest ścieżka dźwiękowa do kompletnie dziś zapomnianej sensacji Johna Frankenheimera pt. Wyzwanie, z głównymi rolami Scotta Glenna i Toshiro Mifune. Akcja tego obrazu rozgrywa się w Kraju Kwitnącej Wiśni a osią ekranowej rozróby jest zaginiony samurajski miecz. W samo centrum konfliktu pomiędzy dwoma braćmi trafia przypadkowo amerykański bokser… Była to trzecia współpraca kompozytora z reżyserem (po Siedmiu dniach w maju i Wszystkich twarzach na sprzedaż) a Goldsmith, mający na koncie kilka partytur ze wschodnio-azjatyckim zabarwieniem (Tora!Tora!Tora!, Inchon, The Chairman) i będący chyba u szczytu swoich możliwości jeżeli chodzi o muzykę akcji, zdawał się być naturalnym wyborem przy tym projekcie. Score, który napisał kompozytor na pierwszy rzut ucha wydaje się dość prosty w konstrukcji (pomieszanie etniki i muzyki akcji), bo też czegóż więcej potrzebował do szczęścia dość prosty film akcji? Jednak po dokładniejszym poznaniu, praca ta jawi się jako dużo bardziej ambitne, by nie powiedzieć skomplikowane dzieło (oczywiście w obrębie reprezentującego go gatunku). Podejście typowe dla Goldmitha w tamtej fazie kariery – muzyka, która w tym przypadku prawdopodobnie wykracza sporo poza wymagania obrazu (film ten wyszedł tylko na kasetach wideo i jest dość trudny do zdobycia…).

Na pierwszy rzut ucha niezbyt złożona konstrukcja score’u objawia się już w temacie przewodnim. Dominuje on ścieżkę (są też pomniejsze, o nich za chwilę), ale mimo że jest tylko jeden, Goldsmith aranżuje go również do muzyki akcji, opiera na nim sferę liryczną, underscore a także jest pewnego rodzaju alarmem czy też sygnałem do działania – jego wejścia przy wydatnym udziale trąb kilka razy potężnie i na swój sposób egzotycznie anonsują fragmenty akcji. Z tego względu wydaje się, że The Challenge jest dużo bardziej płodną tematycznie pracą, co oczywiście tylko świadczy o swoistym muzycznym cwaniactwie twórcy. Oprócz niego, w warstwie tematycznej możemy odnaleźć mistyczną frazę, która pojawia się już w otwierającym Main Title, drugą która bardzo kojarzy się z tą znaną z Obcego, optymistycznie nacechowaną melodię dla postaci o imieniu Jiro czy też króciutkie, kilku-nutowe kombinowane frazy, tak dobrze znane z twórczości kompozytora, które popychają muzykę do przodu. Warta wspomnienia, choć może niezbyt odkrywcza jest muzyka liryczno-miłosna, którą Goldsmith aranżuje na klasyczne instrumenty drewniane (obój, flet) jak i naturalnie etniczne.

Tej ostatniej w The Challenge jest całkiem sporo. Albo występuje ona sama, lub połączona jest z orkiestrową warstwą kompozycji. Goldsmith korzysta tu z instrumentów, które nie raz były i będą używane w filmach związanych w jakiś sposób z Japonią, czyli fletów bambusowych (shakuhachi), japońskiej cytry (koto), blaszanych mis czy gongów. Kompozytor tworzy za pomocą ich atmosferę, ale też utylizowane są w bardziej dynamicznych aranżacjach, zapowiadając choćby późniejszy Mulan (fani tego score’u powinni być myślę ukontentowani). Oprócz elementów etnicznych, Goldsmith posługuje się dość harmonijnym underscorem z przewodnią rolą suspense’owych smyczek, basów ale też perkusji i „przybrudzonych” dętych, tworząc w momentach wytworną, mityczną atmosferę, przypominając równoległą Masadę czy też nawet Legendę. Wspomnieć tu należy o utworze The Pit, w którym twórca kreuje nieco impresjonistyczną, przypominającą np. Papillon, w wyrazie muzykę, wspartą efektami akustycznymi czy też orkiestracjami, które imitują upływający czas.

Największą atrakcją Wyzwania zdecydowanie jest jednak muzyka akcji. Agresywna, muskularna, w momentach spektakularna, zapisująca się do najlepszych w karierze twórcy. Pochodzi zresztą z okresu, w którym twórca nie szczędził dla niej ambicji przy komponowaniu. Goldsmith wprowadza do niej swoją kapitalną rytmikę (4/4 czy 7/8), skomplikowane z technicznego punktu widzenia orkiestracje i kompozycję oraz cały szereg fajerwerków, jak zawodzące puzony, szaleńcze partie na instrumenty drewniane, dramatyczne smyczki i dynamiczna perkusja. Daje się tu wyczuć szczególne podobieństwa do muzyki z pierwszej części Rambo (oba filmy pochodzą z tego samego roku) czy Odległego lądu. Imponuje kilka utworów, jak początkowy Wrong Sword, Fish Market, The Traitor i szczególnie finałowy As You Wish, którym Goldsmith ilustruje finałowe starcie antagonistów. Nie dająca wytchnienia, skoczna akcja w jakimś tam sposób nie pierwszy raz w karierze kompozytora odnosząca się do rosyjskich, klasycznych mistrzów, nie jest daleko od spektakularnych finałów Legendy czy Total Recall. Dużą satysfakcję dają również płynne i naturalnie brzmiące przejścia w obrębie utworów od mistycznych, etnicznych tekstur do wybuchowych, orkiestrowych harców i na odwrót.

Muzyka z Wyzwania była już raz wydana, poprzez belgijską wytwórnię Prometheus. Recenzja dotyczy rozszerzonego wydania La-La Land Records z 2013 roku, które różni się niewiele pod względem materiału w stosunku do poprzednika, poprawiając nieco dźwięk i na końcu dodając trzy utwory alternatywne (w tym dwa z finału), które szczerze mówiąc zawierają kosmetyczne zmiany w stosunku do ich wersji pierwotnych. W odnalezieniu się w meandrach tej pracy Goldsmitha wydatnie pomaga analiza Jeffa Bonda z książeczki. The Challenge to produkt skierowany przede wszystkim do fanów kompozytora, choć jego walory muzyczne i techniczne zaliczają się z pewnością do górnej półki dokonań kompozytora. To score, który z początku wydaje się typową goldsmithowską wyprawką w dziedzinie kina akcji, jednak jego nieprzeciętny kunszt w zakresie kompozycji, wykonania, nietypowych zabiegów i rozwiązań (np. gumowe piłeczki spuszczane na klawisze fortepianu), każą na niego popatrzeć jako na wyśmienitą propozycję w gatunku akcji/przygody, na dodatek przyprószoną walorami etnicznymi. Być może Jerry Goldsmith „przesadził” komponując tak dobrą muzykę do tak wątpliwej jakości filmu, ale jego zaangażowanie czuć praktycznie w każdej sekundzie gotowego materiału. Nie ma tu wyczuwalnego braku inspiracji do podobnych 'akcyjniaków’ z jego repertuaru lat 90-ych, wydaje się, że nic nie jest zostawione przypadkowi, stąd też materiał przy niezbyt długim odsłuchu (niepełna godzina) zachęca do kolejnych prób, jest muzycznie bardzo ‘kolorowy’ i głębszej jego analizy. Cóż, Goldsmith był wtedy według mnie w najwyższej formie swojej kariery, dlatego też wielką szkodą byłoby gdyby tą pozycję zignorowano, tylko dlatego, że pochodzi z zupełnie zapomnianego filmu – jeszcze raz podkreślę, że to jedno z najlepszych dokonań twórcy w dziedzinie muzyki akcji i niech to wystarczy za rekomendację.

Najnowsze recenzje

Komentarze