Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Paul Hertzog

Kickboxer

(1989/2006)
5,0
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 23-12-2014 r.

Po komercyjnym sukcesie Krwawego sportu z 1988 roku, kariera wschodzącej gwiazdy kina akcji, Jeana Claude’a Van Damme’a, szybko zaczęła zabierać tempa. Decydenci w myśl powiedzenia „kuj żelazo, póki gorące” postanowili zatrudnić Belga do filmu Kickboxer reżyserowanego przez Marka DiSalle oraz Davida Wortha. Film ten również oscylował wokół tematyki wschodnich sztuk walki. Tym razem „ The Muscles from Brussels” zagrał Kurta Sloane’a, początkującego kickboksera, a także brata aktualnego mistrza świata w tym sporcie. Wkrótce czempion zostaje brutalnie zdetronizowany przez bezwzględnego Tong Po. Młody adept sztuki kickboksingu postanawia pomścić brata. W tym celu udaje się na nauki do tajlandzkiego mistrza, aby ten przygotował go do walki z Tong Po.

Zatrudnienie w tej produkcji belgijskiego aktora nie powinno nikogo dziwić, albowiem, w tej produkcji, możemy znaleźć wiele elementów zbieżnych z Krwawym sportem. Co prawda w przypadku obrazu z 1989 roku, Van Damme mści brata (którego pokonał Tajlandczyk), a nie przyjaciela (którego zdeklasował Chińczyk), ponadto walczy w kickboxingu, a nie w kumite, a jego nauczycielem, nie jest Japończyk tylko Tajlandczyk. To oczywiście tylko niektóre cechy z jednej strony odróżniające te produkcje, a z drugiej uzmysławiające ich stylistyczne podobieństwo. Kickboxer to jednak lżejsze kino, choć tak samo proste i przewidywalne. I po raz kolejny, analogicznie jak w przypadku Krwawego sportu, przy odpowiednich preferencjach i nastawieniu może nam dostarczyć sporo rozrywki, typowej dla kina akcji tamtych czasów. Czy skończyłem już wymieniać podobieństwa pomiędzy tymi filmami? Nie. Kolejnym elementem, jakże ważnym dla niniejszego tekstu, jest ścieżka dźwiękowa, która została skomponowana przez tego samego kompozytora, Paula Hertzoga. Również sama partytura prezentuje się dość podobnie do poprzedniej pracy tego artysty, aczkolwiek należy to uzasadnić fabularnymi zbieżnościami tych projektów.

Angaż Hertzoga do tego filmu wynikał z prostej przyczyny: Mark Di Salle zadowolony z tego co kompozytor napisał do Krwawego Sportu, którego sam wyprodukował, postanowił zaangażować go do reżyserowanego przez siebie Kickboxera. Doświadczenie jakie Hertzog wyniósł ze zilustrowania Krwawego sportu, nie pozostało bez wpływu na całokształt omawianej partytury. W zasadzie spokojnie można ją określić młodszym bratem poprzedniego score’u, co niestety będzie rzutowało na ocenę oryginalności. Już sam początek albumu nasuwania skojarzenia z Krwawym sportem – w To The Hospital We’ll See usłyszymy bardzo podobne imitowanie muzyki źródłowej. Elektronika wykorzystywana również zdaje się być analogiczna, co zapewne wynika z użycia podobnego sprzętu.

Postęp zaznacza się w warstwie tematycznej. Motyw przewodni pojawia się po raz pierwszy w ścieżce Tai Chi, gdzie wygrywany jest przez shakuhachi (no kto by pomyślał…). Wraz z kolejnymi jego wejściami, Hertzog stopniowo go rozwija. W Advanced Training (film o takie tematyce przecież nie mógłby się obejść bez treningowego montażu) usłyszymy charakterystyczny rytm zbudowany z elektronicznych dźwięków przypominających dzwonki i trójkąty. Stanowi on akompaniamentem dla melodii przewodniej, a zaraz po niej dołącza drugi motyw, będący bliskim krewnym głównego motywu. Stanie się on podstawą świetnego, kończącego album utworu, kultowego The Eagle Lands, któremu jeszcze poświęcę nieco miejsca. Do bazy tematycznej, należy zaliczyć także krótki motyw miłosny (First Kiss) skomponowany przez Hertzoga razem z Barry’m Keenanem. Nie jest on niczym szczególnym, ale dobrze urozmaica prezentowany materiał.

To co możemy uznać za progres w stosunku do Krwawego sportu działa także na niekorzyść recenzowanego albumu. Muzyka Hertzoga, pomimo że wciąż silnie odwołuje się do trendów lat 80-tych, traci nieco na klimacie i charakterze w stosunku do swojego poprzednika. Nie bez znaczenia pozostaje także montaż albumu. Znajdziemy tutaj sporo mało frasującego underscore’u (niekiedy ocierającego się nawet o niezbyt wyszukany ambient), którego pominięcie w trakcie odsłuchu nie byłoby większym grzechem. Na minus należy zaznaczyć także to, że spora część ścieżek jest bardzo krótkich, nierzadko trwają one około minuty, choć nawet i ten pułap nie zawsze zostaje osiągnięty. Nie zachwyca również muzyka akcji (Kidnap, Round One, Round Two), która może się wydać ciekawa jedynie od strony formalnej – dobrze odzwierciedla brutalność ilustrowanych walk Jednocześnie jest niestety dość ciężka w odsłuchu i należy ją traktować jako pewnego rodzaju zgrzyt. Na tym polu przyzwoicie wypada jedynie rytmiczne Round Three, które fragmentarycznie wejdzie w skład ostatniej kompozycji. I tym sposobem dochodzimy do najważniejszego utworu na płycie jakim jest niewątpliwie The Eagle Lands.

Jeśli słuchacz poczuł się zmęczony odsłuchem tego albumu, skądinąd krótkiego, to rzeczona kompozycja powinna mu to, przynajmniej w pewnej mierze, zrekompensować. W tej ścieżce temat przewodni powraca w swojej najlepszej aranżacji, gwarantującej ponad cztery minuty świetnego grania. Rozbudowany zostaje tutaj nie tylko motyw główny, ale także sekcja perkusjonaliów, którą sam kompozytor określił jako „jungle-style drums”. Sekwencja ukazująca Van Damme’a ostatecznie skopującego tyłek głównemu, czarnemu charakterowi w akompaniamencie The Eagle Lands może się doprawdy podobać. Jest to także jeden z najbardziej wyrazistych momentów ilustracji, choć trochę nie potrzebnie został on nieco zagłuszony przez wrzawę publiczności. Jakkolwiek jeśli chodzi o sam album to trudno wyobrazić sobie jego lepsze zakończenie.

Podobnie jak Krwawy sport, Kickboxer Hertzoga doczekał się reedycji, w 2006 roku, dzięki wytwórni Perseverance Records. Dokładnie tak jak w przypadku młodszej o rok ścieżki dźwiękowej, i tym przypadku materiał został zremasterowany, a dołączona do krążka poligrafia zawiera komentarz kompozytora. Jednak w przeciwieństwie do Krwawego sportu, który ukazał się w nakładzie 3000 sztuk, z początku do rąk klientów trafiło zaledwie pięćset kopii Kickboxera. To spowodowało, że ta sama wytwórnia, trzy lata później, wypuściła na rynek kolejne pół tysiąca egzemplarzy. Jednak niesłabnące zainteresowanie muzyką Hertzoga sprawiło, że w 2014 roku Perseverance Records zdecydowało się wydać aż 3000 soundtracków w wersji deluxe, zawierającej ponad 70 minut muzyki, w tym kilka dodatkowych piosenek, które uświadczymy w filmie.

Ponowne reedycje Kickboxera Paula Hertzoga świadczą o niemałej popularności tego soundtracka. Zresztą sam kompozytor uważa tę pracę za swoje najlepsze dokonanie w karierze. Ja osobiście byłbym dużo bardziej powściągliwy w wydaniu takiego osądu. Porównanie rzeczonej partytury do Krwawego sportu wcale nie jest takie łatwe jak mogłoby się to z początku wydawać, aczkolwiek jest także nieuchronne. Z pewnością Kickboxer dużo lepiej wytrzymał próbę czasu, ponieważ Hertzog porzuca nazbyt hermetyczną elektronikę, która zdominowała jego wcześniejszą pracę. Ponadto wykorzystuje on orientalne instrumenty w dużo bardziej przekonujący sposób. Niemniej jednak Kickboxer to praca dość nierówna, zachwycająca przede wszystkim, a może i jedynie, świetnym The Eagle Lands, podczas gdy reszta materiału reprezentuje tylko solidny poziom. Omawiany album wypada słabiej zwłaszcza po wcześniejszym zapoznaniu się słuchacza z soundtrackiem z Krwawego sportu z którego przecież czerpie garściami. Mimo to, ciężko wyobrazić sobie ten film z inną ilustracją, przez co dziś jest ona jednym z czynników, dzięki któremu, zyskał on sobie rangę kultowego. To powinno być wystarczającym argumentem uzmysławiającym nam, że Paul Hertzog pisał muzykę do filmów zdecydowanie za rzadko.

Najnowsze recenzje

Komentarze