Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Shigeru Umebayashi, Michel Galasso

Fa yeung nin wa (Spragnieni miłości)

(2000/2001)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 19-01-2015 r.

Lata 60-te XX wieku, Hong Kong. Pani Chan i pan Chow wynajmują mieszkania w tej samej kamienicy. Ich współmałżonkowie, zajęci swoją pracą, nie są w stanie poświęcić im wystarczająco dużo czasu przez co z czasem między dwójką głównych bohaterów zaczyna rodzić się uczucie. Tak prezentuje się zarys fabuły filmu Fa yeung nin wa (Spragnieni miłości) w reżyserii cenionego Wong Kar-Waia. Ta kameralna produkcja jest jednym z najciekawszych i najbardziej autentycznych romansów. Bohaterowie obrazu są dokładnie tacy, jak podpowiada nam polski tytuł – głodni uczuć, poszukujący tego, czego nie są im stanie zaoferować współmałżonkowie. Akcja filmu toczy się nieśpiesznie, co znakomicie uwypukla nastrojowy i zmysłowy charakter filmu. Zresztą o niepodważalnej jakości produkcji świadczy nominowanie jej do jednej z najbardziej prestiżowej nagrody w branży filmowej – Złotej Palmy przyznawanej na Festiwalu Filmowym w Cannes. Nazwisko reżysera gwarantowało jednak nie tylko świetnie opowiedzianą historię miłosną. Kar-Wai znany jest także z przydzielania znacznej roli ilustracji muzycznej, o czym się świadczy chociażby fakt, że kręci sceny z muzyką, którą ma trafić do ostatecznej wersji filmu. Zatem nie należy mylić tego procesu z podkładaniem bardzo popularnych obecnie tzw. temp-tracków.

O napisanie muzyki Kar-Wai poprosił japońskiego kompozytora Shigeru Umebayashiego. Dla obydwu panów było to ich pierwsza z trzech dotychczasowych (stan na 2015 rok) kolaboracji. Twórcy poznali się kilka lat przed powstaniem Spragnionych miłości i od razu postanowili, że w przyszłości połączą siły nad wspólnym projektem. Można powiedzieć, że byli oni dla siebie własnymi fanami. Kar-Waiowi imponowały filmowe partytury Umebayashiego, a Japończyk bardzo cenił obrazy chińskiego reżysera. Spragnieni miłości nie jest jednak jedynie ich dziełem. Do partnerowania kompozytorowi został przydzielony skrzypek Michel Galasso, mający na koncie kilkanaście ścieżek dźwiękowych do niezbyt znaczących produkcji. Spoglądając na tracklistę recenzowanego albumu, zapewne ku zdziwieniu niejednego słuchacza muzyki filmowej, rzuca się w oczy to, że kompozycje Umebayashiego ograniczają się zaledwie do dwóch ścieżek przy czym, ta druga, jest repetycją pierwszej. Na albumie znajdziemy natomiast dużo więcej utworów Michela Galasso, w tym dwa bonusowe. Mimo to, to właśnie z japońskim kompozytorem najbardziej kojarzona jest muzyka ze Spragnionych miłości. Powodem tego jest popularność wspomnianej kompozycji Japończyka. Mowa tu oczywiście o otwierającym album Yumeji’s Theme.

Myślę, że można się pokusić się o stwierdzenie, że jest to prawdopodobnie najsłynniejsza kompozycja Umebayashiego. Rozpoczyna się od smyczkowego pizzicato, które staje się rytmem dla prowadzonej przez solowe skrzypce głównej, przesiąkniętej nostalgią melodii, która znakomicie wpisuję się w konwencję filmu Kar-Waia. Yumeji’s Theme z pewnością pozostawia daleko w tyle, skądinąd dobre utwory Galasso. Jednak sama jakość tej pojedynczej kompozycji nie byłaby wystarczająca, aby móc powiedzieć, że to właśnie muzyka Umebayashiego wiedzie prym w Spragnionych miłości. Bardzo ciekawe jest bowiem sposób wykorzystania tego utworu. Pomimo tego, że na płycie uświadczymy go zaledwie dwa razy, w obrazie pojawia się on wielokrotnie, zawsze w tej samej aranżacji. Ilustrując przedstawione w zwolnionym tempie poczynania dwójki głównych postaci, staje się czymś w rodzaju tematu miłosnego. Muzyka Umebayashiego wydaje się współczuć tym postaciom, podąża za nich myślami i emocjami, cementując rodzące się między nimi uczucie. W ten sposób Kar-Wai i Umebayashi osiągają bardzo ciekawy efekt, który urealnia opowiadaną historię i wynosi sam obraz na zupełnie inny, artystyczny poziom. Co prawda nie jestem zwolennikiem prezentowania danego tematu muzycznego za każdym razem w identycznej aranżacji, to jednak Spragnieni miłości są, w moim odczuciu, wyjątkiem od tego. W trakcie seansu ciągle wyczekiwałem momentu, gdy ponownie usłyszę charakterystyczne pizzicato i tę piękną melodię na skrzypce.

Abstrahując od wartości muzycznej tej kompozycji warto na moment zastanowić nad jej tytułem, bowiem żaden z bohaterów filmu Kar-Waia no nosi imienia Yumeji. Odpowiedź na tę zagadkę znajdziemy we wcześniejszej twórczości Umebayashiego. Okazuje się, że tę kompozycję, Japończyk, napisał do niezależnego obrazu Yumeji z 1991 roku w reżyserii uznanego twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni, Seijuna Suzukiego. Decydenci postanowili jednak zmarginalizować rolę Yumeji’s Theme, a temat przewodnim uczynić inną melodię, którą również skomponował Umebayashi. Dlatego też tę śliczną kompozycję możemy usłyszeć w zaledwie jednej scenie filmu Suzukiego. Na szczęście, dzięki Kar-Waiowi, melodia Japończyka zyskała drugą młodość, popularyzując również jego twórczość. Zastanawiające jest to, że owej sekwencji pochodzącej z obrazu Suzukiego również wykorzystano technikę slow-motion, analogicznie jak w przypadku wejść tego utworu w filmie Kar-Waia.

A jak prezentują się utwory skomponowane przez Galasso? Z pewnością, zwłaszcza pod względem melodyjności, nie mogą równać się z Yumeji’s Theme, choć same w sobie reprezentują wysokiej próby muzykę liryczną. Kompozycje takie jak Ang Kor Wat i ITMFL wydają się podążać szlakami wytyczonymi przez kompozycję Umebayashiego. Zwraca uwagę podobne wykorzystanie solowych skrzypiec i specyficzny, nieco nostalgiczny nastrój. Refleksyjny charakter muzyki ilustracyjnej ze Spragnionych miłości nie burzą także dwie inne ścieżki, autorstwa Galasso, które w nieznacznym stopniu odbiegają od wyżej wymienionych. Mowa tutaj o ciekawym Blue oraz mistycznym Casanova Flute. Utwory skrzypka zostały jednak potraktowane po macoszemu, albowiem dużo więcej jego muzyki trafiło na omawiany soundtrack niż do finalnej wersji filmu. Niedziwne zatem, że tym co zapamiętamy z filmu Kar-Waia, jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, z pewnością będzie Yumeji’s Theme zarówno ze względu na jakość tego utworu, jak i częstość jego wykorzystywania.

Sporą część albumu nie zajmuje jednak tradycyjny score, a muzyka źródłowa. Zapewne większość słuchaczy filmówki do tego rodzaju utworów podchodzi z pewną dozą ostrożności. Nikogo to nie powinno dziwić, wszak muzyczny eklektyzm może nierzadko dawać we znaki. Nie inaczej jest przypadku opisywanego przez mnie krążka. Co prawda nie można odmówić klasy tym kompozycjom, zwłaszcza patrząc pod kątem rodzaju muzycznego jaki reprezentują, to jednak niekiedy przeskok z jednej na drugą może się okazać zbyt gwałtowny. Wszak gatunkowa paleta, po jaką sięga Kar-Wai, jest bardzo szeroka. Począwszy od utworów Nata Kinga Cole’a przez chińską muzykę rozrywkową na folklorystycznych kompozycjach kończąc. Jednak tak jak wspomniałem wyżej, ustosunkowanie się słuchacza do tej płaszczyzny ilustracji Spragniony miłości będzie zależało od jego indywidualnych preferencji. Ciekawostką jest wykorzystanie piosenki Hua Yang De Nian Hua z 1946 roku. Oryginalny, chiński tytuł filmu Kar-Waia zaczerpnięty został właśnie z tej kompozycji.

Jeśli komuś przypadł do gustu soundtrack ze Spragnionych miłości to powinien sięgnąć po płytę More Music from In Them Mood For Love. Znajdziemy na niej jeszcze inne cytaty z muzyki źródłowej oraz kolejne aranżacje tematów z utworów Michela Galasso. Jest to jednak wydanie adresowane głównie do zagorzałych fanów filmu ze względu na gatunkową mieszankę, która, tak jak napisałem wyżej, może nie każdemu przypaść do gustu. Ten sam problem zresztą tyczy się podstawowego wydania. Balansowanie pomiędzy muzyką rozrywkową, zarówno zachodnią, jak i azjatycką, ludowymi chińskimi utworami, a tradycyjną, filmową ilustracją sprawia, że potencjalny miłośnik muzyki filmowej może ten album znienawidzić lub pokochać. Moja ocena leży jednak gdzieś pośrodku tych skrajnych emocji. Łatwo można odnieść wrażenie, że nie wszystko tutaj tworzy spójną całość, co jednak nie zmienia faktu, że w tym stylistycznym miszmaszu jest coś zmysłowego i intrygującego, coś co powinno zaspokoić potrzeby spragnionych dobrej muzyki filmowej.

Inne recenzje z serii:

  • 2046
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze