Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Dolls (Lalki)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 31-03-2015 r.

Teatr lalek, zwany bunraku, to jeden z najważniejszych i najbardziej charakterystycznych elementów sztuki japońskiej. Jego początki datowane są na koniec szesnastego wieku naszej ery. Z czasem zaczął zyskiwać coraz więcej fanów w całej Japonii. Rozkwit tego gatunku nastąpił w 1872 roku, kiedy to Uemura Bunrakuken, to od jego nazwiska pochodzi nazwa tej formy, założył w Osace pierwszy teatr bunraku. Od tamtego czasu ten gatunek stał się bardzo popularny, a wiele wystawianych tamże sztuk było przerabianych na inne podrodzaje teatru japońskiego, min. kabuki oraz noh. Co ciekawe jego wpływy zdołały dosięgnąć nawet kinematografii Kraju Kwitnącej Wiśni. Najlepszym na to dowodem jest film Dolls (Lalki) w reżyserii Takeshiego Kitano z 2002 roku.



Choć japoński reżyser znany jest głównie z bezkompromisowych filmów dotyczących, mniej lub bardziej, gangsterskiej problematyki, to jednak raz na jakiś czas porzuca tę wygodną dla siebie niszę, aby zrealizować produkcję w innym gatunku. Nakręcił, przecież, takie obrazy, jak komedię Czy wreszcie coś osiągniesz czy opowieść o niewidomym szermierzu, Zatoichi. Do takich „pozagangsterskich” filmów Kitano należą właśnie Lalki, które, w samym założeniu, miały być produkcją inspirowaną teatrem bunraku, a zatem musiały dotyczyć tematyki poruszanej w japońskim teatrze lalkowym. Obraz Japończyka, dokładnie tak jak nierzadko bunraku, opowiada historie niespełnionych miłości.



Lalki zwracają uwagę swoją nietuzinkową fabułą. Kitano przedstawia nam bowiem trzy historie miłosne, które się nie tylko zazębiają, ale i uzupełniają. Widzimy historię dwojga niedoszłych kochanków, którzy połączeni sznurem wędrują przez świat, opowieść o podstarzałym członku yakuzy (no kto by pomyślał) powracającym do swojego romansu z lat młodości oraz wątek fana pewnej gwiazdki muzyki pop, pałającego do niej bezgranicznym uczuciem. Kitano zachwyca jednak nie tylko formą. Rzuca się w oczy dbałość o szczegóły takie jak niezwykła, barwna scenografia oraz śliczne kostiumy, nawiązujące do pięknie barwionych lalek teatru bunraku. Mimo to, Lalki nie są pozycją dla każdego. Obraz Kitano jest całkowicie wyprany z komercji, czy nawet jakichkolwiek innych elementów mogących nasuwać z nią skojarzenia. Zresztą każdy kto widział inny film japońskiego reżysera oscylujący wokół damsko-męskich relacji, Scenę nad morzem, wie, że może spodziewać się nietypowego podejścia do tejże tematyki.



Nie licząc miłosnych wątków, ogniwem spajającym Scenę nad morzem i Lalki jest autor ścieżki dźwiękowej, Joe Hisaishi. Dla słynnego kompozytora był to ostatni projekt wspólnie zrealizowany z Takeshim Kitano i niestety nic nie wskazuje na to, aby jeszcze kiedykolwiek mieli połączyć siły. Powód zaprzestania, jakże przecież owocnej, kolaboracji do dziś pozostaje niejasny. Mówiło się o aspekcie finansowym – Hisaishi, jako jeden z najbardziej znanych muzyków w Kraju Kwitnącej Wiśni, miał zażądać zbyt dużych pieniędzy za kolejny film. Jeszcze inne pogłoski mówią, że Kitano uznał, iż do swojego następnego obrazu, Zatoichi, będzie potrzebował muzyki bardziej zakorzenionej w tradycyjnych utworach, a Hisaishiego postrzegał jako niezbyt elastycznego kompozytora. Obydwie rzekome przyczyny, nie są jednak zbyt przekonujące. Po pierwsze Hisaishi, także po Lalkach, brał na warsztat mniej znane produkcje, które na pewno nie gwarantowały mu materialnego dobrobytu. Po drugie, japoński kompozytor znany jest ze swojego szerokiego, pod względu gatunkowym, wachlarza muzycznych możliwości, o czym świadczą nie tylko jego prace filmowe, ale także studyjne. Zatem i jeden i drugi argument, mówiący o domniemanej pazerności oraz braku wszechstronności, do mnie nie trafiają. W kuluarach krążyły także plotki o bliżej niesprecyzowanej kłótni do jakiej miało dojść pomiędzy artystami. Jakikolwiek nie byłby to powód, do Zatoichiego muzykę skomponował Keiichi Suzuki i w ten sposób zakończyła się 11-letnia współpraca pomiędzy Hisaishim i Kitano. Wróćmy jednak do meritum niniejszej recenzji.


Soundtrack, wydany nakładem Universal Music Japan, ukazał się w formie minialbumu i zawiera zaledwie 5 utworów oraz trwa niewiele ponad 20 minut. Nie jest to pełna ścieżka dźwiękowa, jaką usłyszymy w produkcji Kitano, aczkolwiek krążek zawiera najważniejsze koncepcje muzyczne skomponowane do Lalek. Resztę materiału pojawiającego się w filmie stanowią głównie repryzy motywów zaprezentowanych na albumie. Dlatego też omawiany album przypomina wydany kilka lat wcześniej soudntrack z filmu Parasite Eve, będący również okrojoną partyturą, która ostatecznie trafiła do obrazu. Skromność recenzowanego wydawnictwa rzutuje na stosunkowo małą popularność tejże pracy – część miłośników muzyki filmowej zapewne przejdzie obok niego obojętnie. Ale to już ich strata. Lalki, pomimo krótkiego czasu trwania, to pozycja bardzo interesująca, zresztą jak każdy soundtrack skomponowany dla Kitano, w której usłyszymy kilka muzycznych sygnatur charakterystycznych dla Hisaishiego. Mimo to, partyturze Japończyka udaje się zachować swoją unikatowość, zwłaszcza patrząc przez pryzmat ścieżek dźwiękowych komponowanych przez niego na początku XXI-ego wieku. Zwraca uwagę zwłaszcza zastosowanie syntezatorów, które w roku 2002 roku mogą się wydać nieco przestarzałe – Hisaishi sięgał po bardzo podobne brzmienia już na przełomie lat 80-tych i 90-tych. W zasadzie jest to ostatni filmowy projekt japońskiego kompozytora, w którym tak dużą rolę odgrywa muzyka elektroniczna.



Sięgniecie po syntezatory nie jest jednak przypadkowe. Hisaishi za ich pomocą buduje kontemplacyjną aurę, jednocześnie podkreślając to, że opowieść Kitano nie jest zwykłą historią miłosną. Takie ścieżki jak Sakura oraz ocierający się ambient Mad uwypuklają metafizyczność emocji przedstawionych w filmie. Doskonale radzą sobie także w domowym zaciszu, gdzie relaksują słuchacza i pozwalają mu na chwilę popaść w zadumę. Niemałą rolę pełnią ciepłe, refleksyjne partie fortepian – nieodzowna część większości partytur Japończyka. To on gra, że tak powiem, pierwsze skrzypce w utworze Feel. Przez prawie pięć minut ten solowy instrument raczy słuchacza nostalgicznymi nutami, których nie sposób określić jako wesołe lub smutne, w czym, zresztą, przypomina napisaną rok wcześniej świetną kompozycję Sixth Station z filmu Spirited Away: w Krainie Bogów.



Fortepian pojawia się także w Pure White, w którym słyszymy coś na wzór tematu przewodniego. Tę tajemniczą, mistyczną melodię, najbardziej wyrazistą z wszystkich napisanych do Lalek, przymgloną z lekka delikatnym elektronicznym tłem, Hisaishi wprowadza dopiero w drugiej połowie filmu. Wtedy to trzy główne wątki zaczynają się zwolna zbiegać, prowadząc do pamiętnego punktu kulminacyjnego. Na tym samym motywie zbudowany jest najlepszy utwór z płyty, tytułowy Dolls. Oprócz elektroniki i fortepianu, Japończyk dorzuca jeszcze „żywe” perkusjonalia i świetny, kobiecy wokal. Tą ścieżką Hisaishi znakomicie akcentuje zakończenie nie tylko albumu, ale także i filmu, którego wynosi na prawdziwie artystyczny poziom.



Jakiś czas temu spotkałem się z opiniami, że Lalki to jedna z najsłabszych prac w dorobku Joe Hisaishiego. Taki osąd wydaje mi się być nie tyle niezrozumiały, co po prostu bezpodstawny i w tej ocenie wcale nie kierują mną moje indywidualne preferencje kompozytorskie. Być może miłośnicy niekwestionowanego talentu melodycznego Japończyka faktycznie będą zawiedzeni tym, że w recenzowanej pracy próżno szukać chwytliwych, długich tematów muzycznych, z których Hisaishi jest przecież doskonale znany. Lalki oferują nam jednak coś innego. To przede wszystkim niezwykłe dopracowana, nastrojowa atmosfera i kontemplacyjny charakter, osiągany za pomocą stosunkowo skromnych środków. Właśnie te elementy sprawiają, że opisywana partytura z każdym kolejnym odsłuchem zamiast nużyć odbiorcę, pozwala odkrywać w sobie coraz to nowe elementy. Lalki to bez wątpienia coś więcej niż tylko odtwórcza, rzemieślnicza praca. Powiem nawet więcej. To jedna z najbardziej niedocenianych ścieżek dźwiękowych Hisaishiego.


Najnowsze recenzje

Komentarze