Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Kizzu ritân (Powrót przyjaciół)

(1996)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 14-04-2015 r.

Kizzu Ritan (Powrót przyjaciół), film w reżyserii Takeshiego Kitano z 1996 roku, opowiada o dwójce przyjaciół ze szkoły średniej, Masaru i Shinjim. Uczniowie zamiast uczęszczać na lekcje, większość czasu spędzają na włóczeniu się po okolicy i popełnianiu drobnych występków. Tym samym młodzi ludzie, bez żadnych perspektyw na przyszłość, wkraczają na przestępczą ścieżkę. Wkrótce, za namową znajomych, rozpoczynają wspólnie trenować boks. Jednak z czasem drogi przyjaciół się rozchodzą, albowiem, gdy Masaru wspina się w rankingach bokserskich, Shinji zaczyna pracować dla lokalnego gangu Yakuzy. W oparciu o tę fabułę powstała kolejna, unikalna produkcja w dorobku japońskiego reżysera.

Obraz Kitano, pomimo ewidentnych, charakterystycznych dla tego twórcy, gangsterskich elementów, jest niczym innym jak skromnym kinem obyczajowym, poruszającym uniwersalną tematykę. W końcu problem przestępczości wśród nieletnich dotyka społeczeństwa niemal na całym świecie. Pomimo tego, że jest to jeden z najmniej popularnych na naszym kontynencie filmów Kitano, w Japonii zebrał świetne recenzje i zgromadził wielu widzów w czasie seansów. W 2013 roku zrealizowano sequel zatytułowany Powrót przyjaciół: znowu razem, którego akcja toczy się dekadę po wydarzeniach z pierwszej części.

Muzykę do Powrotu przyjaciół skomponował niezawodny Joe Hisaishi, dla którego była to trzecia, po Scenie nad morzem oraz Sonatine, współpraca z Takeshim Kitano. Prawie jak na dłoni widać, że, podobnie jak w przypadku poprzednich filmów japońskiego reżysera, Hisaishi pracując nad Powrotem przyjaciół miał całkowicie wolną rękę i mógł skomponować, mówiąc kolokwialnie, co mu się żywnie podobało. Chociaż muzyka twórcy Księżniczki Mononoke nie kiksuje w filmie, a wprost przeciwnie, to jednak działa na zupełnie innej płaszczyźnie, niż mogłoby się wydawać. Jak na poważną, dramatyczną tematykę, której dotyka produkcja Kitano, muzyka Hisaishiego ma pozytywny wydźwięk, choć, z oczywistych względów, daleko jej do analogicznego oddziaływania, dla przykładu, słynnego Kikujiro. Rzuca się w oczy i uszy to, że Japończyk nie stara się udramatyczniać obrazu Kitano, nie cytuje postępowań, czy wydarzeń z życia głównych bohaterów. Ścieżka dźwiękowa wydaje się być zdystansowana do emocji zawartych w filmie, ale jednocześnie bliska samemu obrazowi, dodając mu wiele unikalnego charakteru.

Analogicznie jak w przypadku, wspomnianych wyżej, dwóch poprzednich prac dla Kitano, głównym orężem w rękach Hisaishiego jest muzyka elektroniczna (tak na marginesie zaskakujące, jak bardzo zmieni się obraz muzyki w Hana-Bi, powstałym zaledwie rok po Powrocie przyjaciół). Każdy, kto miał styczność z tymi partyturami, szybko rozpozna to charakterystyczne brzmienie syntezatorów. Można by nawet powiedzieć, że przez większość partytury Hisaishi nie odkrywa w tej materii żadnych, nowych kart i słuchacz będzie, aż nadto przekonany z czyim dziełem ma do czynienia. Jednak ocena oryginalności nie jest wcale taka łatwa, a to za sprawą, opisywanej w powyższym akapicie, specyfiki oddziaływania muzyki w filmie oraz tematu przewodniego. Choć może brzmi to jak komunał, motyw główny z Powrotu przyjaciół to kolejna, niezwykła melodia napisana do filmu Kitano. W kręgach fanów Hisaishiego jest ona już postrzegana za kultową.

Pojawia się ona już w pierwszym utworze, poprzedzonym typowymi dla Japończyka partiami na fortepian, choć to aranżacja z ostatniej, tytułowej kompozycji jest najbardziej reprezentacyjna. Za pomocą syntezatorów prowadzących główną melodię oraz intensywnego, szybkiego bitu, gitar elektrycznych oraz charakterystycznych, dziecięcych wokali, Hisaishi tworzy absolutnie porywającą ścieżkę, tylko pozornie nie pasującą do obyczajowej produkcji Kitano. Zresztą sam kompozytor bardzo ceni ten utwór, gdyż nierzadko możemy go uświadczyć na albumach studyjnych oraz w trakcie jego koncertów. Bardziej kameralne aranżacje tego tematu znajdziemy na płytach Piano Stories II – Wind of Life oraz Shoot the Violist, a z kolei symfoniczną wersję – na krążku The Tokyo Koncert. To właśnie ta ostatnia jest najczęściej wykonywaną przez Japończyka wariacją rzeczonego motywu. Na płycie pojawi się jeszcze kilkukrotnie, zasadniczo w dość podobnych aranżacjach. Jedna z moich ulubionych, pochodzi z utworu Angel Doll, w którym prowadząca go gitara brzmi, po prostu, cool.

Gdybym miał wskazać drugi z najważniejszych tematów muzycznych omawianego soundtracka, bez chwili zastanowienia postawiłbym na motyw z kompozycji Graduation, który powraca w pełnej wersji pod koniec albumu, w No Way Out. W odróżnieniu od motywu przewodniego, jest on dużo bardziej stonowany, poniekąd nawet relaksujący, choć stosuje dokładnie te same środki wyrazu – elektronikę, tak w warstwie rytmicznej, jak i melodycznej oraz gitary elektryczne. Reszta materiału, na szczęście niezdominowana przez nużący underscore’u, także zawiera materiał tematyczny, lecz jest on raczej dość szczątkowy i podłożony pod konkretne sceny lub sekwencje montażowe. Do takich utworów należą Promise… For Us oraz spokojne, nasuwające skojarzenia z muzyką tradycyjną wschodniej Azji, Destiny.

Jak wspomniałem wyżej, Hisaishiemu udaje się ciekawie dopełniać filmowe kadry pomimo tego, że jego muzyka ma inny wydźwięk, niż sam obraz. W zasadzie jedynym fragmentem, w którym japoński kompozytor cytuje przedstawiane wydarzenia, jest kompozycja Defeat, ilustrująca jedną z pierwszych, bokserskich porażek Masaru, choć i tutaj, Hisaishi, sięga po nietypowe instrumentarium, jakim są… organy. Jakkolwiek trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to, co Hisaishi ma do zaoferowania szaremu miłośnikowi filmowej, to przede wszystkim dwa główne tematy, występujące w utworach No Way Out oraz Kids Return. Większość pozostałej muzyki raczej wydaje się być jedynie solidną ilustracją. Jeśli nie jest się miłośnikiem elektroniki typowej dla Hisaishiego i jego prac z lat 90-tych ubiegłego wieku, niestety nieco już archaicznej, zwłaszcza w utworach o komicznej wymowie (As a Rival oraz I Don’t Care), to w pamięci utkwią głównie wymienione wyżej dwa motywy. Z drugiej strony, wejścia głównych tematów, jak najbardziej mogą rekompensować słabsze fragmenty albumu.

Soundtrack z Powrotu przyjaciół to kolejny, jakże udany, efekt współpracy pomiędzy Joe Hisaishim, a Takeshim Kitano. Japoński kompozytor wykorzystuje tutaj sporo charakterystycznych dla siebie rozwiązań, jednak dzięki bazie tematycznej i specyfice podejścia do ilustrowania poszczególnych scen, udaje mu się zachować indywidualność. Co prawda album nastręcza pewnych problemów, to jednak tak filmowo, jak i czysto muzycznie jest to pozycja bardzo intrygująca. Zwłaszcza dla fanów Japończyka, recenzowany krążek powinien okazać się niemałą gratką podczas zagłębiania się w „kitanowskie”, muzyczne światy, jakże przecież dalekie od tych komponowanych dla Miyazakiego.

Najnowsze recenzje

Komentarze