Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi, Isaku Fujita

Robotto Kānibaru (Robot Carnival)

(1987/1991)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 15-09-2015 r.

Joe Hisaishi zostanie zapewne zapamiętany przez większość miłośników filmówki jako „nadworny” kompozytor „japońskiego Disneya”, Hayao Miyazakiego, dla którego przez okres trzech dekad tworzył wspaniałą muzykę. Można wręcz powiedzieć, że jest jednym z najbardziej znanych autorów ścieżek dźwiękowych do produkcji anime, pomimo tego, że stanowią one relatywnie niewielki procent jego filmografii. Jednak ta jakże szlachetna perła twórczości Japończyka nie obejmowała jedynie produkcji słynnego Studia Ghibli, ale także kilka seriali telewizyjnych i mniej znanych produkcji pełnometrażowych. Do tych ostatnich zalicza się min. Robotto Cannibaru (Robot Carnival) z 1987 roku.

Jest to antologia składająca się z dziewięciu krótkich części, które łącznie trwają półtorej godziny. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich epizodów są, jak sama nazwa podpowiada, roboty i wszelakiego rodzaju wątki z nimi związane. Popularność Robot Carnival jest rzeczą całkiem ciekawą. W Europie jest to film praktycznie nieznany, w Stanach Zjednoczonych cieszy względnie większą renomą, a w Japonii w pewnych kręgach jest postrzegany wręcz za kultowy. Na taki status zapracował sobie chociażby ekipą reżyserską, która składała z dziewięciu nowicjuszy i niedoświadczonych w branży animatorów. Część z nich, zapewne także dzięki Robot Carnival, później zdobyła większy rozgłos, jak chociażby Katsuhiro Ohtomo, twórca o rok młodszej Akiry, jednego z najsłynniejszych filmów anime w historii tego gatunku.

O skomponowanie muzyki do Robot Carnival poproszono Joe Hisaishiego oraz praktycznie kompletnie nieznanego w świecie muzyki filmowej Isaku Fujitę. Pierwszy z Japończyków odpowiadał za zilustrowanie łącznie ośmiu epizodów, a Fujita tylko jednego – Cloud w reżyserii równie anonimowego Mao Lamdo. Muzyka obydwu kompozytorów trafiła na soundtrack wydany nakładem Victor Musical Industries, choć nie jest to całość materiału stworzonego na potrzeby tego filmu. Na krążku nie znalazła się min. ilustracja jednej z pierwszych scen, w której usłyszymy muzykę bardzo zbliżoną do tematu Ohmu z Nausicii z Doliny Wiatru.

Płyta rozpoczyna się od najlepszego utworu. Coming Soon – Opening, autorstwa Hisaishiego, prezentuje nam chwytliwą fanfarę, która po pewnym czasie przeradza się w ekscytujący, pompatyczny temat wykorzystujący sekcję smyczkową. Szkoda jednak, że nie stanie się on motywem przewodnim, co wynika głównie ze składankowego charakteru „karnawału robotów” (choć podczas krótki scenki już po napisach końcowych możemy usłyszeć wariację tego motywu na pozytywkę). Jakkolwiek jeśli chodzi o poszczególne odcinki, to można się niekiedy pokusić o przypisanie im konkretnego tematu, jak chociażby w przypadku delikatnych, fortepianowych kompozycji opatrzonych tytułem Presence, które pochodzą z tak samo zatytułowanego odcinka. A skoro już zahaczyliśmy o warstwę liryczną to nie wypada nie wspomnieć o ślicznym walczyku wieńczącym krążek – See You Again.

Problemy w ocenie score’u z Robot Carnival zaczynają się, gdy spojrzymy na tę muzykę z perspektywy czasu. Ograniczenie udziału „żywych” instrumentów niemal do minimum i zastąpienie ich popową perkusją oraz syntezatorami, który nawet w owym czasie nie były już zbytnio nowatorskie, czyni recenzowaną ścieżkę dźwiękową dziś już bardzo anachroniczną. Tyczy się to także bazy tematycznej. O ile omawiane w poprzednim akapicie motywy niekoniecznie można by skojarzyć z latami 80-tymi, o tyle takie melodie, jak te występujące chociażby w Deprive #3, Heart & Hand, Merry Go-Round są już silnie zakorzenione we wspomnianym popie, zwłaszcza pochodzącym z tamtego okresu. Inna sprawa, że w tych sympatycznych, choć kiczowatych temacikach można się doszukać nutki uroku.

Myszką trąci także underscore z takich utworów, jak Niwa-Tori Otoko to Akai Kubi, które nawiązują w pewnym stopniu do jednego z tematów z Laputy – Podniebnego zamku. Nie można mieć jednak zastrzeżeń co do samego oddziaływania muzyki w filmie, wszak wiele scen pozbawionych jest dialogów, dzięki czemu muzyka wychodzi na pierwszy plan. Warto nadmienić, że kilka ścieżek Hisaishiego zaaranżował Masahisa Takeichi, niekiedy błędnie skredytowany jako trzeci twórca muzyki do Robot Carnival. Tyczy się to utworów z segmentu Star Light Angel wyreżyserowanego przez Hiroyuki Kitazume. Takeichi połączy rok później siły jeszcze raz z Hisaishim, gdy na potrzeby Mojego sąsiada Totoro przygotuje utwór Stroll (With Chorus), który trafi na sam koniec oficjalnego soundtracku.

Muzyka Fujity nie różni się wielce od tej napisanej przez Hisaishiego. Podobnież i w tym przypadku mamy do czynienia z lekkimi melodiami, brzmiącymi retro syntezatorami i skromnym udziałem fortepianu. Mimo to pracę mniej znanego z dwójki autorów muzyki do Robot Carnival oceniłbym niżej. Wynika to głównie z jej stosunkowo małej wyrazistości, zarówno aranżacyjnej, jak i melodycznej. Jej ocena nie powinna jednak mieć wpływu na finalną notę, albowiem muzyka Fujity stanowi względnie mały procent całego score’u.

Robot Carnival Joe Hisaishiego i Isaku Fujity trzeba traktować z pewną ostrożnością. Bez wątpienia ta ścieżka dźwiękowa może pochwalić się bardzo dobrym utworem otwierającym album, kilkoma niezłymi tematami pobocznymi i tym przyjemnym, typowym dla lat 80-tych kiczem, który dla niektórych odbiorców może się okazać swoistym, mówiąc kolokwialnie, guilty pleasure. Niemniej jednak owe mocno już archaiczne stylizacje nie mogą pozostać bez wpływu na ostateczną ocenę. Wszak do tej muzyki należy podchodzić z nostalgią i wyrozumiałością, w przeciwnym razie odsłuch może się okazać niełatwym zadaniem.

Najnowsze recenzje

Komentarze