Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Gareth Coker

Ori and the Blind Forest

(2015)
5,0
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 05-10-2015 r.

W niekończącej się debacie co jest sztuką, ciekawą rolę odgrywają gry, czy to komputerowe, czy te na konsole. Czy coś co z założenia ma być rozrywką może jednocześnie być sztuką? Niektórzy artyści uważają, że najważniejszy jest nasz punkt widzenia i jak sami postrzegamy dane rzeczy. I jeżeli na przykład kawałek drewna owiniętego bibułką uważamy za sztukę, to tak jest. Sam mam często problemy z tą tezą i szczególnie jeżeli chodzi o gry jestem ostrożny z nadużywaniem słowa „sztuka”. Ale czasami trafiają się takie projekty jak Flowers, Shadow of the Colossus, Dear Esther czy Journey, gdzie ta granica między rozrywką, a artyzmem robi się wręcz niedostrzegalna. Gra staje się przeżyciem, które potrafi skłonić do refleksji i wewnętrznego wyciszenia.

Muzyka jest ważnym dopełnieniem ambitnych gier i już po jej brzmieniu można odczuć, że mamy do czynienia z czymś nietuzinkowym. Co więcej owe oprawy nie raz mogą się równać z tymi filmowymi. Nie jest to częste zjawisko, dlatego tym bardziej nawet na stronie zatytułowanej filmmusic.pl warto wspomnieć o wartościowych soundtrackach spoza celuloidowego świata. Zwłaszcza, że dalej wielu postrzega je jako ścieżki dźwiękowe drugiej kategorii. I wtedy można przeoczyć takie perełki jak wspomniane i z tego powodu przeze mnie zrecenzowane Journey czy Dear Esther, czy też Ori and the Blind Forest.

Stworzona przez niezależne studio Moon gra opowiada historię tytułowego Oriego – leśnego ducha. Nie chcę za dużo zdradzać fabuły, ale w skutek tragicznych i łamiących serce wydarzeń, musi wyruszyć on w niezwykłą podróż, aby w ostateczności stawić czoła głównemu antagoniście, ogromnemu ptakowi Kuro.

Programiści nie ukrywali, że tworząc ten świat mocno inspirowali się twórczością Hayao Mizakiego i ogólnie produkcjami studia Ghibli. Zresztą wychowujący Oriego na początku gry Naru może się kojarzyć z puszystym Kaonashim ze Spirited Away. Natomiast sam las, w którym wędruje nasz bohater przypomina bardziej Pandorę z Avatara Jamesa Camerona. Ponad 4 lata trwały prace nad Ori and the Blind Forest. Efektem czego otrzymaliśmy niesamowitą, dwuwymiarową grę platformową z elementami RPG (nie łatwą przy okazji), która oczarowuje na każdym kroku, wykreowany w niej świat zachwyca swym pięknem i bogactwem a stworzona wokół niego mitologia fascynuje. Wszystko to zaś doskonale łączy prześliczna ścieżka dźwiękowa brytyjskiego kompozytora Garetha Cokera.

Czy tak jak w sferze wizualnej również pod względem muzycznym należy doszukiwać się podobieństw do ścieżek Joe Hisashiego, czy Avatara Jamesa Camerona? Gareth Coker sam spędził pewną część swej kariery w Japonii i nie przeczy, że takie ścieżki jak Princess Mononoke czy Spirited Away miały ważny wpływ na jego karierę. Jednak poza czerpaniem pewnych inspiracji byłoby niesprawiedliwym mówić o Ori and the Blind Forest, jako „kopii”, czy „uboższej wersji” Hisaishiego. Bez popadania w plagiaty, czy też zbyt głębokie sięganie do muzycznej kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Coker stworzył swoją własną muzyczną wizję tego świata. Może nie jakąś przełamującą schematy i porażającą swoją oryginalnością, ale taką bez której ta gra nie miałaby swojej magii. Brytyjczyk był zresztą od samego początku powstawania gry obecny w ekipie studia Moon. Sam w nią grał, aby lepiej odczuć kiedy i jaka muzyka jest potrzebna.

Już sam tytuł zdradza nam kto jest głównym bohaterem, czy też bohaterami: to wokół Oriego koncentruje się ścieżka dźwiękowa. Ale nie można też zapomnieć o całym magicznym otoczeniu, które jest czymś więcej niż tylko ładnym krajobrazem. Do wykreowania tego muzycznego świata, który w pewnym sensie jest muzyczną duszą gry, Gareth Coker korzysta z tradycyjnych środków i stawia na bogaty dźwięk orkiestry. Wzbogacona ona jest delikatnym i pięknym wokalem piosenkarki Aeralie Brighton. Ważnym elementem są też parte solowe Rachel Mellis na flecie poprzecznym, jak i Toma Boyda na klarnecie. Mimo wspomnianych inspiracji Ghibli i Hisaishim ostrożny byłbym z mówieniem o „japońsko” czy też „azjatycko” brzmiącej ścieżce. Brytyjczyk bardzo ostrożnie, wręcz zachowawczo korzysta z instrumentów etnicznych. I można to doskonale zrozumieć. Oparcie ścieżki na brzmieniu, które możemy utożsamić z obydwoma Amerykami, czy też kulturą azjatycką, można byłoby błędnie sądzić, że miejsce akcji ma jakiś związek albo z lasem tropikalnym, czy innymi konkretnymi miejscami na kuli ziemskiej. A tak kompozytor bardzo zgrabnie tworzy swój własny świat, w którym słychać magię zaczarowanego lasu i otoczenia, nie popadając przy tym w zbyt bezpośrednie nawiązania.

Kolejnym ważnym elementem kreującym ten niezwykły świat jest odpowiedni temat przewodni. Studio Moon chciało od samego początku, mocny, wyrazisty temat i tak też Gareth Coker poświęcił 2 lata na jego skomponowanie. Efekt końcowy ma prawo zachwycać swoim pięknem. Po raz pierwszy daje on o sobie znać w otwierającym album Ori, Lost In The Storm. Jest to również początek samej gry. Śliczna melodia połączona z delikatnym wokalem Aeralie Brighton idealnie wprowadza nas w ten magiczny świat. Jak na motyw przewodni przystało przewija się on przez całą ścieżkę dźwiękową w różnych aranżacjach, z których jedna jest ładniejsza od drugiej. Niektórzy mogą zarzucić pewną monotonność, ale z drugiej strony miło usłyszeć tak wyrazisty temat. Jest on zresztą przypisany Oriemu, którym gramy z i którego perspektywy poznajemy całą historię. Kolejną jego siłą, jest to z jaką łatwością można go aranżować, co też Coker czyni. Wraz z rozwojem gry i naszą osobistą przemianą, przemienia się i sam temat.

Kompletnym przeciwieństwem do tematu Oriego jest ten przypisany jego antagoniście (antagonistce) Kuro. Ogromny potężny ptak, otrzymuje godny siebie, potężny motyw oparty na całej sile orkiestry, co najlepiej daje o sobie znać chociażby w takich kawałkach jak Kuro’s Tale I – Her Rage, czy Kuro’s Tale II – Her Pain. Mocarny temat, który jednak też oddaje wewnętrzny konflikt tej postaci, pokazujący dobitnie, że w tym świecie nie ma czarno-białego podziału na dobro i zło.

Wszystkie utwory na soundtracku ułożone są chronologicznie do wydarzeń z gry. Tym samym słuchając albumu po raz kolejny przeżywamy przygody Oriego i jego niezwykłej podróży. Mówiąc o podróży i ambitnych grach z pięknymi ścieżkami dźwiękowymi od razu przychodzi na myśl Journey Austina Wintory’ego. Przy czym trudno powiedzieć, czy można w ogóle mierzyć i porównywać artyzm w obu grach? A co dopiero jeżeli dokładniej przeanalizujemy charakter obu gier i ich soundtracków. W Journey podróż miała charakter bardziej filozoficzny i tak score Wintory’ego skłaniał ku refleksji i wewnętrznego wyciszenia. Ori and the Blind Forest przy całej swojej olśniewającej oprawie i pięknej historii, jest przede wszystkim grą zręcznościową, przygodową, wręcz typowym RPG. Zbieramy doświadczenia, ulepszamy nasze zdolności w tym też i te waleczne. Ori to trochę Bohater o tysiącu twarzach Josepha Campbella. Zaczynamy jako biedna i słaba sierota i wraz z kolejnymi etapami naszej podróży i kolejnymi doświadczeniami stajemy się dzielnym wojownikiem – bohaterem!

Dlatego też soundtrack choć może wydawać się trochę za długi i zawierać zbyt dużą ilość króciutkich utworów, to jednak idealnie odzwierciedla tę przebytą przez nas/Oriego drogę. Gareth Coker bardzo ładnie balansuje między spokojnymi momentami zadumy, z elementami przygodowymi rodem z najlepszych ścieżek fantasy. Dlatego też jak dla kogoś Journey na płycie było zbyt kontemplacyjne, za spokojnie z Ori and the Blind Forest nie powinien mieć tego problemu. I jak na przygodowe fantasy przystało nie brakuje porywających swą magią i energią utworów jak chociażby Climbing the Ginso Tree, czy wspaniałych Restoring the Light, Facing the Dark i Escaping the Ruins.

Oczywiście wspomniana długość albumu może dla niektórych słuchaczy, szczególnie tych nie znających gry, okazać się pewnym wyzwaniem. Jednak jeszcze raz warto zwrócić uwagę, że muzyka ta doskonale odwzorowuje drogę jaką przechodzi Ori. I nie brakuje momentów porywających, ale też tych spokojniejszych. Przy czym tak jak z każdymi etapami naszej podróży nasz Ori się rozwija, tak i sama muzyka się rozwija, aby osiągnąć epicki finał. Dlatego nawet jeżeli soundtrack miałby się trochę dłużyć, to po przesłuchaniu końcowych utworów The Sacrifice i Light of Nibel pojawia się satysfakcjonujące uczucie, przeżycia niezwykłej, magicznej, epickiej, muzycznej przygody. Czegóż chcieć więcej? Gareth Coker stworzył kompozycję, która idealnie uzupełnia i wspomaga ten baśniowy świat. A nawet jeżeli ktoś nie grał w Ori and the Blind Forest, czy w ogóle nie jest fanem gry, powinien zainteresować się tym soundtrackiem. Gdyż potrafi on naprawdę sprawić sporo przyjemność. I nawet jeżeli muzycznie ma to być długa wyprawa, to pełna niesamowitych przygód, wrażeń, wzruszeń i magii.

Najnowsze recenzje

Komentarze