Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Max Steiner

Charge Of The Light Brigade, the (Szarża lekkiej brygady)

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-06-2016 r.

Wielkie kampanie wojenne i spektakularne, brawurowe bitwy, już od wczesnych lat funkcjonowania kinematografii były inspiracją dla filmowców. Choć pierwsze kroki w tym kierunku stawiano już na początku XX wieku, to dopiero rozwój systemu studyjnego pozwolił na bardziej odważne działania w wymagających dużego nakładu finansowego rekonstrukcjach. Za jedno z najznamienitszych dzieł tego pokroju stworzonych w pierwszej dekadzie Złotej Ery uważa się film Michaela Curtiza, Szarża lekkiej brygady (The Charge Of The Light Brigade). Jak sama nazwa wskazuje, widowisko odnosi się do słynnej bitwy pod Bałakławą, która miała miejsce w październiku 1854 roku podczas wojny krymskiej. Sprzymierzone wojska brytyjsko-francusko-tureckie starły się z armią rosyjską w słynnych po dziś dzień czterech szarżach. Wydarzenia te stały się centrum spektakularnego widowiska Curtiza, choć sama fabuła stroniła od sztywnego trzymania się kart historii. I tak oto całość rozpoczyna podróż do fikcyjnego, indyjskiego Chukoti, gdzie w obozie brytyjskiej armii poznajemy głównego bohatera opowiadania, majora Geoffreya Vickersa (Errol Flynn) oraz jego brata, Perry’ego Vickersa (Patric Knowles). Stają oni na czele równie oderwanego od historycznej rzeczywistości, 27 Pułku Królewskich Lansjerów. Autorzy scenariusza z wielkim dystansem odnieśli się również do potyczek z rebeliantami pod wodzą specjalnie wykreowanego na potrzeby filmu antagonisty, Surat Khana. W tle wszystkich tych dramatycznych wydarzeń nie mogło również zabraknąć historii miłosnej, której głównymi bohaterami są zakochani w tej samej kobiecie bracia Vickers. Abstrahując od tego oczywistego wątku, docenić należy wielki rozmach, z jakim twórcy filmu podeszli do tytułowej potyczki. Podczas zdjęć miało ponoć zginąć 25 koni, co spotkało się z wielkim sprzeciwem wielu środowisk. W wyniku tego Kongres Stanów Zjednoczonych przeforsował ustawę zmuszającą filmowców do troszczenia się o zwierzęta uczestniczące w różnego rodzaju zdjęciach.

Z wielkim zaangażowaniem do swojego zadania podszedł również Max Steiner. W momencie podpisywania sześcioletniego kontraktu ze studiem Warner Bros., nad ścieżką dźwiękową do Brygady pracował już Ernst Toch. Mimo dosyć zaawansowanego stadium procesu kompozycji, szefostwo studia nie wahało się dokonać szybkiej zmiany rzucając nowo pozyskanego artystę na głęboką wodę. Cóż to znaczyło dla Austriaka, który w zaledwie dekadę dorobił się blisko stu zleceń, pierwszej statuetki Oscara i powszechnej renomy wizjonera oraz merytorycznego ojca ówczesnego filmowego scoreingu? Jak się okazało, początki nie należały do najłatwiejszych, a wszystkiemu winna była komunikacja z pracodawcami. Wbrew pozorom, Steiner nie podzielał opinii Jacka Warnera, który najchętniej zmuszałby swoich kompozytorów do wypełniania każdej przestrzeni filmowej. Forsowane przez niego tak zwane „wall-to-wall music” nie odnosiło się tylko do ilości zagospodarowanych muzycznie scen, ale i do intensywności, tudzież dramaturgii danych fragmentów partytury. I mimo że filmowa Szarża trwa blisko 2 godziny, Steiner napisał i nagrał „tylko” półtorej godziny partytury.

W ten sposób skutecznie unikał zbędnego racjonalizowania wielu dialogów lub relacji między braćmi-żołnierzami. Nie wymigał się jednak od ingerowania w sferę emocjonalną zgrabnie podkreślając romantyczny ton niektórych scen z udziałem pięknej Elsy. Płaczliwe smyczki częstokroć ustępujące dostojnym walczykom były domeną pierwszych kilkudziesięciu minut filmu. Aczkolwiek w miarę postępowania akcji coraz częściej do głosu dochodziła główna tematyka oparta na militarystycznych, rytmicznych formach wyrazu. Kluczowe sceny potyczek wypełnione zostały brawurowo rozpisaną i zorkiestrowaną muzyką. Te mistrzowsko skonstruowane utwory po dziś dzień budzą podziw wielu znawców, a wykonawcom przysparzają nie lada problemu w dotrzymaniu szalonego tempa narzuconego przez Austriaka. A wszystko to stworzone w zaledwie kilka tygodni! Nie sposób tego nie docenić oglądając widowisko Curtiza. Muzyka błyszczy tam pełnią symfonicznego blasku, przy czym ani razu nie przekłamuje filmowej rzeczywistości nadmiarem treści. Aż trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę tak polifoniczną i patetyczną wymowę dzieła. Najbardziej okazale prezentują się oczywiście ilustracje do dwóch kluczowych scen batalistycznych: bitwy pod Chokuti oraz wielkiej konfrontacji pod Bałakławą.



Niestety większość tego materiału nie zachowała się w dobrym stanie na macierzystych taśmach, a żadna wytwórnia nie poczyniła w stosownym czasie żadnych starań, aby opublikować przynajmniej fragmenty partytury Steinera. Było to więc kolejne wyzwanie dla Johna Morgana i Williama Stromberga specjalizujących się w rekonstruowaniu dawno zapomnianych prac Austriaka. Mając dostęp do obszernych archiwów Warnera udało się pozyskać zapis nutowy, który okazał się w połowie niekompletny. Na szczęście kopię wielu brakujących szkiców i fragmentów orkiestracji odnaleziono w zasobach BYU, dzięki czemu udało się odtworzyć ponad 1000-stronicową partyturę. Było to jednak tylko preludium do problemów, jakie piętrzyły się przed moskiewskimi symfonikami. Doświadczeni w boju muzycy stanęli bowiem przed bardzo trudnym zadaniem odtworzenia jednej z najbardziej skomplikowanych kompozycji w dorobku Steinera. Dokonywana przed dwoma dekadami rekonstrukcja King Konga wydawała się małym spacerkiem w porównaniu do kunsztownych form aranżacji i zawrotnego tempa – zwłaszcza w dziesięciominutowej sekwencji finalnej konfrontacji. Zrodzony w wielkim bólu re-recording trafił na półki sklepowe pod wydawniczym szyldem Trubute Film Classics – prywatnego labela Johna Morgana i Williama Stromberga powstałego właśnie na poczet tego typu rekonstrukcji. Dwupłytowy album wzbogacono o dwa utwory bonusowe: muzykę do zwiastuna Brigade Rides Again oraz Arsenic and Old Lance. Całość zaopatrzono w 32-stronicową książeczkę dokopującą się do najmniejszych detali związanych zarówno z samym filmem, jak i procesem odtwarzania partytury. Niestety, w przeciwieństwie do wielu podobnych nagrań publikowanych wcześniej przez Marco Polo i Naxos, krążki od TFC nie są w żaden sposób dostępne w naszym kraju. A szkoda, bo stanowić mogą bardzo łakomy kąsek dla wszystkich kolekcjonerów, którym klasyka Złotej Ery szczególnie mocno leży na sercu.


Nie oszukujmy się. Monstrualne, prawie stu minutowe wydawnictwo dedykowane jest wąskiemu gronu odbiorców. Biorąc pod uwagę charakter i wymowę większości utworów, przebrnięcie przez ten muzyczny fort nie wydaje się sprawą łatwą – nawet dla wspomnianych tu miłośników klasyki. Ale o tym przekonujemy się już na wstępie naszej przygody z soundtrackiem. Main Title / Palace of Surat Khan stawia przed nami nie tylko temat przewodni partytury, ale całą stylistyczną otoczkę militarystycznych wątków filmu Curtiza. Podstawą jest więc łatwo wpadający w ucho marsz, który w zależności od sytuacji przybiera bardziej ciepłą lub dramatyczną wymowę. Jak w większości prac Steinera z tego okresu jest to właściwie jedyny melodyczny fundament obszernej i intensywnej pracy. O ile więc w warunkach filmowych sprawdza się całkiem dobrze grupując pewne wątki, o tyle na płycie dosyć szybko naprzykrza się odbiorcy. Pierwsze symptomy znużenia można doświadczyć w patetycznym A Brilliant Shot i gdyby nie gwałtowne odejście w kierunku nakreślania relacji Perry’ego oraz Geoffreya z Elsą, perspektywa przetrwania półtorej godziny tak intensywnego grania stawiałaby pod znakiem zapytania sens tego doświadczenia.

Dlatego też z wielkim entuzjazmem winniśmy przyjąć lirykę, jaką proponuje nam Steiner. Może niezbyt wybujałą pod względem tematycznym, a raczej odwołującą się do wielu pokutujących w jego warsztacie schematów, ale nie stroniącą od ciekawych i miłych dla ucha momentów. Szczególnie warte uwagi są dostojne walce zdobiące scenę balu z udziałem Królewskich Lansjerów (Elsa’s Waltz, a nade wszystko Ballroom Waltz). Wartym odnotowania jest również motyw miłosny działający jako muzyczne spoiwo relacji między Elsą a Perrym. Choć pierwszy raz pojawia się w Perry And Elsa, to najbardziej okazale zaprezentowano go w nasyconym emocjami In the Garden with Perry. Co ciekawe, Steiner nie dzieli tematów pomiędzy filmowych bohaterów. Ilustrując na przykład niektóre sceny z udziałem braci Vickers, kompozytor bardzo często sięga po militarystyczny motyw przewodni, ubierając go w łagodne, melancholijne szaty. Przykładem może być Brothers Reunited lub też Geoffrey Bids Farewell. Warto zwrócić uwagę na intonowane fragmenty marszu weselnego „wtapiające się” w deklarację powrotu i poślubienia ukochanej. Kompozytor dosyć często posiłkuje się takimi idiomami w uściślaniu muzycznej narracji z filmową treścią.



Najwięcej takich zabiegów doświadczymy słuchając utworów towarzyszących scenom batalistycznym. Militarystyczne fanfary i odwołania do wojskowych pieśni w sposób ciekawy uzupełniają główny trzon tematyczny. I co najważniejsze czyniąc to bez sztucznego dzielenia przestrzeni na tematy oryginalne i zapożyczone. Powstały w ten sposób miszmasz trafnie oddaje dramatyczny ton wylewający się z filmowych kadrów. Namiastką takiego wylewnego opisywania akcji jest I’d Rather Hoped for Some Action, aczkolwiek w miarę stawiania przed nami kolejnych scen batalistycznych, wprost proporcjonalnie zagęszczeniu ulega faktura kompozycji. Przykładem jest Attack of the Suristanis i kontynuujący ten wątek Retreat to the Barracks. Jednakże największe „fajerwerki” czekają nas w sekwencji finalnej konfrontacji. Zbudowane na bazie crescenda, The Charge of the Light Brigade stopniowo zwiększa tempo prowadząc nas do szalenie polifonicznej ilustracji. Całość wieńczy triumfalna fanfara wieszcząca zwycięstwo, po której wracamy do ciepłej, lirycznej odsłony tematu przewodniego w For Conspicuous Gallantry.

Umiejscowienie akcji w egzotycznej, indyjskiej scenerii niejako zobligowało Steinera do przemycenia kilku melodycznych idiomów. Najczęściej kojarzone są one z postacią Surat Khana, choć wielokrotnie uzupełniają panoramę barwnych ilustracji scen podróży.



Zatem mimo względnej monotematyczności i uciążliwości w indywidualnym odbiorze, ścieżka dźwiękowa do Szarży lekkiej brygady jawi się jako praca barwna, ale przede wszystkim mistrzowsko skonstruowana. Mało który kompozytor potrafił bowiem tak, jak Max Steiner wynieść pozornie mało istotną filmową pracę do miana technicznego majstersztyku. A wszystko w ramach rutynowych, zakontraktowanych ze studiem obowiązków. Podstawowym problemem jest sprzedanie tego produktu współczesnemu odbiorcy nastawionemu w głównej mierze na proste, łatwe w odbiorze słuchowiska. Choć obecność kompletnej rekonstrukcji Szarży cieszy mnie niezmiernie, osobiście wolałbym obok tego wydawnictwa postawić selekcję największych highlightów skondensowaną do 40-minutowego albumu. Zapewne znalazłby on o wiele większe grono słuchaczy aniżeli toporny dwupłytowy okaz kolekcjonerski od TFC.

Najnowsze recenzje

Komentarze