Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Brian Tyler, Keith Power

Criminal

(2016)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 11-07-2016 r.

Nawet w najczarniejszych scenariuszach nie uwzględniano tak druzgocącej porażki, jaką ostatecznie okazał się film sensacyjny Ariela Vromena, Criminal. Naszpikowany hollywoodzkimi gwiazdami, odnoszący się do klasyki kryminału z lat 90., ale stawiający przed nami całkiem oryginalną historię umykającą gatunkowym schematom… Wszystko to jednak spełzło na niczym, głównie przez wylewający się z tego widowiska narracyjny chaos i zbyt śmiałą próbę łączenia tradycyjnego kina akcji z wątkami fantastycznymi. W centrum uwagi stawiany jest więc haker o pseudonimie Dutchman – autor programu do przejmowania kontroli nad systemami obronnymi państw na całym świecie. Czując zagrożenie ze strony bezwzględnego terrorysty, Xaviera Heimdahla, postanawia skontaktować się z agentem CIA, Billym Pope, w celu zabezpieczenia tego groźnego programu. Billy zostaje jednak przechwycony przez Xaviera i zabity. Zatem jedyną opcją na odszukanie ukrywającego się hakera jest eksperyment mający na celu przeszczepienie świadomości Pope do mózgu innego człowieka. Brzmi kuriozalnie? I tak też wygląda! Tym bardziej, że jedynym kandydatem okazuje się groźny przestępca, Jericho. Kiedy eksperyment nie do końca się udaje, a Jericho ucieka, szefostwo CIA musi mierzyć się z podwójnym zagrożeniem – cyberprzestępcą oraz pozbawionym skrupułów kryminalistą.



Panoramę idiotyzmów wypływających z niedopracowanego scenariusza wypełnia nienaganna strona techniczna tego widowiska. Film trzyma w napięciu, ma świetne zdjęcia, a i niektóre kreacje aktorskie (np. Kevina Costnera) wydają się godne pochwały. Dosyć słusznym zwieńczeniem tego wszystkiego jest klimatyczna, choć surowa i szorstka w wymowie oprawa muzyczna. Jej autor, Brian Tyler, już na wiele miesięcy przed premierą widowiska zapowiadał, że huczna symfonika i charakterystyczny pumpin pójdą w odstawkę, a na pierwszym planie pojawi się elektronika. Biorąc na współtwórcę oprawy muzycznej swojego aranżera, Kietha Powera, zdecydował się pójść w totalnie syntetyczną ilustrację, opartą na pulsujących bitach i ambiencie. Wypełniając filmową przestrzeń takim właśnie materiałem muzycznym, siłą rzeczy postawił na dynamikę oraz klimat – a wszystko kosztem totalnego ignorowania sfery dramaturgicznej. W przeciwieństwie jednak do wielu postzimmerowskich akcyjniaków, Criminal nie afiszuje się żadnym patetycznym anthemem, czy innym charakterystycznym idiomem spajającym linię melodyczną. Ścieżka dźwiękowa bardziej przypomina eksperymentatorski industrial koncentrujący się na formie i brzmieniu, aniżeli na przekazywaniu pewnych treści. Ma to swój urok, szczególnie, gdy oprawa prześlizguje się po różnego rodzaju stylach, tworząc ciekawy kontrapunkt z odmierzonym od linijki montażem filmowym. Aczkolwiek na dłuższą metę muzyka Tylera i Powera jest bardzo uciążliwym słuchowiskiem, które na szczęście tłumione jest filmowym miksem. I szukając porównania do wcześniejszych prac Tylera, nasuwa się na myśl równie toporna, choć pomysłowa ścieżka dźwiękowa do filmu Brake. Zarówno w tamtej pracy, jak i tej funkcjonuje prowizoryczna tematyka bazująca na prostym sygnale wtłaczającym w muzyczne trzewia odrobinę melancholii. Nośnikiem takowej jest również ambient skojarzony z rodziną Pope’a. Ale czy będzie to wystarczający argument, by po zakończeniu seansu sięgnąć po album soundtrackowy?



Nie łudzę się, że statystyczny odbiorca w ogóle zauważy, że w filmie Vromena jest coś takiego, jak muzyka. Zupełnie wyprana z tożsamości kompozycja nie zyskuje jakiegokolwiek blasku również na specjalnie skonstruowanym soundtracku wydanym nakładem Lakeshore Records. 72-minutowe słuchowisko to istna podróż przez mękę – szczególnie dla tych, którzy oczekują od filmowej kompozycji jakiejkolwiek narracji, myśli przewodniej i konsekwencji w rozwijaniu pewnych koncepcji. Criminal jest w gruncie rzeczy poletkiem, na którym duet Tyler & Power uprawiają eksperymenty z elektroniką, sposobem jej wykorzystywania i szeroko pojętym brzmieniem. Dla konesera tego typu tworów będzie to jako taka ciekawostka – choć zapewne i takowe wąskie grono odbiorców nie zapała bezwarunkową miłością względem ascetycznej i szorstkiej ilustracji.

Soundtrack nie daje przestrzeni do skupienia się nad jakimkolwiek elementem ilustracji muzycznej, co przy tak rozległym czasie prezentacji stawia ten album w bardzo złym świetle. Nie pomogło nawet przetasowanie utworów w taki sposób, aby na wstępie stawiały przed słuchaczem najbardziej łakome kąski. A gdy o takowych mówimy, to szczególna uwaga należy się piosence promującej widowisko Vromena. Utwór Drift And Fall Again z narkotycznym wokalem Loli Marsh to de facto najlepsze, co zaprezentować nam może soundtrack do Criminal. Na krążku od Lakeshore usłyszymy go w aranżacji Tylera (jako Madsonik) oraz w zamykającym album dubstepowym remisie od Kill the Noise. Ciężko stwierdzić, która wersja brzmi ciekawiej, bo obie wypływają z dwóch odmiennych nurtów trafiających w innego odbiorcę. Ciekawi jednak fakt, że żaden z tych utworów nie jest w jakimkolwiek stopniu powiązany z tematyką ilustracji. Takie melodyczne odcięcie się od właściwiej części ścieżki dźwiękowej potęguje dystans z jakim słuchacz podchodzi do pracy Tylera i Powera.

Sprawcą tego dystansu jest nie tylko rozdźwięk na linii piosenka-score. Winę ponosi również układ albumu, który nie stroni od kilku interesujących fragmentów. I tak na przykład na uwagę zasługuje tytułowe Criminal stanowiące autorską wariację Tylera na temat przewodni kompozycji. Ile tematu jest w tym temacie? O tym przekonacie się wysłuchawszy tego jakże dziwnego, trip-hopowego tworu. Nie mniej szalone wydają się dubstepowe frazy z You Remember i pisk mew wkomponowany w ambientowe tło Waves of Intuition. Natomiast najbardziej chwytliwy aranż tematu przewodniego czeka nas w utworze By The Sword. Chcecie troszkę ambientowej melancholii? Nie ma problemu. Wystarczy przeskoczyć do fragmentów Distant Memories lub wspomnianego wyżej Waves Of Intuition.

Wbrew pozorom, ścieżka dźwiękowa do Criminal nie jest pozbawiona fajnych, działających na wyobraźnię odbiorcy fragmentów. Po raz kolejny należałoby zwrócić uwagę na fatalny sposób prezentacji tego materiału. I tutaj pewna ciekawostka. Otóż, chcąc przekonać się o faktycznym potencjale ścieżki dźwiękowej jako słuchowiska, postanowiłem dokonać pewnego eksperymentu. Ze zgromadzonego na krążku zestawu utworów wybrałem kilkanaście fragmentów, które gruntownie przemontowałem, w taki sposób, aby stanowiły jedną, opowiadającą jakąś historię suitę. Efekt? Zdecydowana poprawa odbioru! I chyba właśnie takiej rozwagi podpartej odgórną ideą zabrakło podczas komponowania albumu. Nie od dziś bowiem wiadomo, że Tyler uwielbia wypełniać przestrzeń wydawanych przez siebie krążków w sposób maksymalny. Choć stanowi to atrakcję dla fanów twórczości Tylera, to dla statystycznego odbiorcy jest już poważnym wyzwaniem. Inną sprawą jest, że Criminal nie należy do najbardziej okazałych prac Amerykanina, a raczej wpisuje się w panoramę średniaków ukierunkowanych na pracę z obrazem. Cóż, obawy o pojawienie się godnej konkurencji względem kultowej Gorączki Goldenthala okazały się bezpodstawne.


Najnowsze recenzje

Komentarze