Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Átame! (Zwiąż mnie)

(1989)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 15-07-2016 r.

Dzięki przychylnej opinii kuratora, Ricky (Antonio Banderas) opuszcza szpital psychiatryczny. Zaczyna wtedy śledzić swoją byłą kochankę, Marinę (Victoria Abril), aktorkę kina porno. Pomimo kilku spotkań, kobieta nie jest zainteresowana kontynuowaniem romansu. Pewnego dnia Ricky nachodzi swoją oblubienicę w jej domu, ogłusza ją i przywiązuje do łóżka. Mężczyzna pragnie zrobić wszystko, aby Marina się w nim zakochała. Tak przedstawia się fabuła filmu Zwiąż mnie (Tie Me Up, Tie Me Down, oryg. Átame!) w reżyserii cenionego, hiszpańskiego reżysera Pedro Almodóvara.

Zanim w latach 90-tych Almodóvar rozpoczął współpracę z kompozytorem Alberto Iglesiasem, do jego wcześniejszych obrazów muzykę pisał głównie Bernardo Bonezzi. Zwiąż mnie powstało jednak w okresie, nazwijmy to, „przejściowym”, gdy Hiszpan przy kilku swoich produkcjach pracował z innymi twórcami. I tak też tym razem wybór padł na Ennio Morricone, którego Almodóvar cenił za jego ścieżki dźwiękowe do spaghetti westernów. Reżyser nie był jednak zadowolony z ostatecznie powstałej partytury, i zdecydował się wykorzystać w filmie jedynie część muzyki Włocha. Czyżby Morricone faktycznie poniósł artystyczną klęskę? Przyjrzyjmy się zatem soundtrackowi wydanemu przez wytwórnię RCA Records.

Prawdą jest, że Morricone na potrzeby Zwiąż mnie ograniczył się do środków wyrazu znanych z innych jego prac, tym samym nie stworzył więc żadnego unikalnego języka muzycznego. Score Włocha balansuje pomiędzy typowymi dla niego lirycznymi, urokliwymi melodiami (granymi głównie przez dęte drewniane i smyczki), a cięższymi, atonalnymi utworami, w których dają o sobie znać modernistyczne skłonności kompozytora. Specyficznym zabiegiem jest natomiast wykorzystanie tria skrzydłówek (instrumenty zbliżone do trąbki, lecz posiadające od nich nieco miększe brzmienie), Pojawiają się one mniej więcej w połowie kawałków zamieszczonych na płycie, przez co nadają omawianej pracy trochę jazzowego kolorytu.

Podczas odsłuchu soundtracka wybija się przede wszystkim temat z dwóch tytułowych utworów. Maestro buduje go na charakterystycznym, fortepianowym ostinato (przypominającym trochę starszą o 10 lat partyturę Morricone z filmu Holocaust 2000). Następnie dołącza do niego piękna, nastrojowa melodia prowadzona z początku przez flet poprzeczny, a następnie przez sekcję smyczkową. Malkontenci będą pewnie narzekać, że maestro ma przecież w dorobku wiele lepszych i bardziej pamiętnych motywów, niemniej nie powinniśmy z tego powodu ujmować klasy tej, jakby nie patrzeć, bardzo dobrej kompozycji. Temat przewodni powraca jeszcze w mniej żywiołowej, lecz bardziej czułej aranżacji w kawałku If You Knew How Many Nights.

Za wiodącą ideę muzyczną należałoby postrzegać jednak zupełnie inny temat. Towarzyszy on zarówno napisom początkowym, jak i następującej po nich scenie, w której poznajemy głównego bohatera w zakładzie psychiatrycznym (na płycie jest to utwór Nursery Rhyme). Włoch korzysta tutaj z prościutkiego motywu, który stopniowo narasta, stając się co raz bardziej depresyjnym w wydźwięku. Efekt ten Morricone uzyskuje dzięki niepokojącym, trochę tajemniczym eksperymentom brzmieniowym, bazującym na kolażu wysoko prowadzonych smyczków i syntezatorów. W ten sposób maestro próbuje się wgryźć w niezrównoważony umysł filmowego protagonisty. Włoch przeranżowuje go także do dużo łagodniejszej aranżacji (kompozycje The Abandoned Village, Crazy For Marini Introduction to the Psychiatris), starając się ukazać widzowi także tę dobrą stronę Ricky’ego, który jest przede wszystkim człowiekiem zagubionym i poszukującym szczęścia w życiu.

Zupełny brak ilustracyjności większości ścieżek pozwala domniemywać, że maestro, jak to miał w zwyczaju, napisał muzykę w dużej mierze opierając się o scenariusz, a nie konkretne sceny. Jakkolwiek Morricone nie omieszkał przygotować trochę dysonującego materiału, który stałby się zapewne podwaliną pod filmowy underscore. Ciekawie wypada zwłaszcza Urban Night, gdzie usłyszymy coś na wzór muzyki akcji. Intensywny, perkusyjny podkład, rwana lub ślizgająca się sekcja smyczkowa, a także świetne partie skrzydłówek, tworzą razem doprawdy intrygującą od strony formalnej, awangardową kompozycję. W podobny sposób poziom adrenaliny potrafi też podnieść The City Moves, oparte na brzmieniu drapieżnych smyczków i instrumentów elektronicznych. Gorzej prezentują się już inne, atonalne ścieżki, takie jak Two Sisters, Restless, The Horse’s Ghost, będące zwykłymi zapychaczami, obok których przechodzi z zupełną obojętnością (lub irytacją, jeśli ktoś nie przepada za dysonansami).

Soundtrack z filmu Zwiąż mnie to na pewno nie jest ten wspaniały, niezwykle kreatywny Ennio Morricone, którego znamy z jego bardziej znanych ścieżek dźwiękowych. Nie usłyszymy tutaj żadnych muzycznych fajerwerków, czy oryginalnych, zapadających w pamięć pomysłów. Jakkolwiek tego zgrabnie skonstruowanego albumu słucha się całkiem nieźle, dysonujący underscore nie mierzi tak, jak w innych pracach maestro, a kilka lirycznych tematów na pewno trzeba zaliczyć plus. Tak też recenzowany soundtrack można by określić „morriconowskim przeciętniakiem”. Pamiętajmy jednak, że przeciętność w twórczości Włocha oznacza znacznie więcej, niż w przypadku sporej części jego kolegów po fachu.

Najnowsze recenzje

Komentarze