Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Toshiyuki Honda

Metropolis

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 02-08-2016 r.

Osamu Tezuka (1928-1989) jest dziś postrzegany za ojca japońskiego komiksu. Urodzony w Toyonace doktor medycyny zasłynął bowiem wieloma znaczącymi mangami, które do dziś inspirują kolejne pokolenia twórców tego gatunku. Do jego najbardziej znanych utworów należy Astro Boy, Black Jack oraz Jungle Emperor Leo, na podstawie którego powstał kultowy Król Lew. Nieco w cieniu tych tytułów stoi Metropolis, manga nawiązująca do Metropolis Fritza Langa, arcydzieła kina niemego. Nie można jednak powiedzieć, że komiks Tezuki bazuje na słynnym filmie niemieckiego ekspresjonizmu. Tworząc swoją mangę nie miał pojęcia, o czym tak naprawdę opowiadała powstała w 1927 roku produkcja, ponieważ oparł się jedynie o kilka kadrów obrazu Langa.

W 2001 utwór Tezuki doczekał się pełnometrażowej ekranizacji, której podjął się Shigeyuki Hayashi, znany pod pseudonimem Rintaro. Akcja filmu toczy się w dalekiej przyszłości. Książę Red tworzy, na wzór swojej zmarłej córki, robota Timę, który w przyszłości miałby przejąć po nim władzę. Jego przybrany syn, Red, nienawidzi jednak cyborgów i za wszelką cenę próbuje przeszkodzić ojcu w zrealizowaniu tego planu. Tymczasem do Metropolis przybywa z Japonii nastolatek Kenichi, który wraz ze swoim wujkiem ma za zadanie przeprowadzić śledztwo w sprawie robota Timy.

Muzykę do Metropolis skomponował Toshiyuki Honda. Choć jest to bez dwóch zdań jego najbardziej znany projekt, to jednak może się on pochwalić pracą nad wieloma serialami i pełnometrażowymi produkcjami. W Japonii jest jednak znany nie tylko ze swoich ścieżek dźwiękowych, ale również z twórczości studyjnej. Pierwszy solowy album wydał jeszcze pod koniec lat 70. Od tamtego czasu sygnował swoim nazwiskiem wiele krążków z pogranicza funky, soulu i jazzu (poza kompozycją, jest on również zawodowym saksofonistą i klarnecistą). Zamiłowanie do ostatniego z wymienionych wyżej gatunków odcisnęło swoje piętno na omawianej partyturze.

Jedną z najważniejszych płaszczyzn ścieżki dźwiękowej z Metropolis są właśnie silne nawiązania do nowoorleańskiego jazzu. Honda sięga do brzmień typowych dla big bandów lat 20. i 30., rozpisując swój score min. na trąbki, klarnety, gitary, saksofony i perkusję. Na pierwszy rzut oka pójście w takie rejony, już niemłodych przecież, muzycznych inspiracji może się wydać tyleż odważne, co nietrafione – w końcu mamy do czynienia z produkcją science-fiction. Jednak score Hondy w żaden sposób nie kiksuje. Wręcz przeciwnie. Nadaje on widowisku Rintaro unikalności i pewnego rodzaju awangardowości, jednocześnie sprawnie wpisując się w nasiąknięty kinem noir charakter filmu.

Highlightem tej pracy jest bez dwóch zdań temat przewodni, którego znajdziemy w otwierającym soundtrack, tytułowym utworze, zaaranżowanym na typowo bigbandową modłę. Od razu powiem, że jest to prosta, lecz znakomita melodia, którą z całą pewnością można zaliczyć do najbardziej chwytliwych motywów skomponowanych do anime. Ponadto jestem przekonany, że gdyby powstała w okresie rozkwitu nowoorleańskiego jazzu, to dziś mogłaby być uchodzić za jeden z ówczesnych standardów muzycznych. Punktuje tutaj jednak nie tylko melodyka, ale również przebojowa aranżacja, zwłaszcza znakomite partie trąbki i saksofonu Hondy. Na temacie głównym oparta została również liryczna, śpiewana po angielsku piosenka There’ll Never Be Good-Bye, z efektownymi solówkami japońskiego kompozytora, oraz zmysłowym głosem Minako Obaty. I w tym przypadku możemy powiedzieć, że utwór bardziej sprawia wrażenie napisanego wiele lat temu, jazzowego songu, niźli fragmentu ilustracji futurystycznego anime.

W rozmaitych scenach Honda wprowadza także drugi wiodący temat. Na ten wpadający w ucho, jakby trochę „pijacki”, motyw natrafimy po raz pierwszy w Going to Zone, gdzie grany jest, a jakże by inaczej, przez saksofon Hondy. Niezwykłe możliwości tego instrumentu usłyszymy także w El Bombero, bodaj najdziwniejszej kompozycji na płycie. Fikuśne partie saksofonu wespół z intensywną perkusją i krzykliwymi chórkami, tworzą doprawdy oryginalne połączenie. Podobne orkiestracje, tyle że bez wokali, budują również swoistą muzykę akcji w Run. Ta kolejna nietuzinkowa ścieżka skonstruowana jest na jeszcze innej melodii, którą tym razem możemy przypisać Rockowi, synowi Reda. A skoro już o jazzie mowa, to miłym dodatkiem jest również ostatni, instrumentalny kawałek, After All, prezentujący nam temat główny w lekkiej aranżacji na banjo, tubę, fortepian i perkusję.

Drugą sferą ścieżki dźwiękowej z Metropolis jest czysto orkiestrowa muzyka. W tej materii Honda nie wyłamuje się poza utarte schematy, tworząc klasycznie zinstrumentalizowaną, symfoniczną partyturę. Korzystanie ze sprawdzonych środków wyrazu nie oznacza jednak, że nie jest to materiał warty uwagi. Na uwagę zasługuje zwłaszcza jeden z tematów pobocznych (pojawiający się np. w utworze Ziggurat), oparty na posępnej melodii sekcji dętej blaszanej, oraz znakomitych frazach smyczków. Na orkiestrowy język Honda tłumaczy także motywy pojawiające się w jazzowych kompozycjach. Dobrym przykładem jest chociażby melodia wiodąca, którą Japończyk wplata w ścieżki zarówno liryczne (piękna aranżacjach na fortepian w Symphathy), jak i pełne suspensu (np. Foreboding). Poza tym Honda często używa też motywu Rocka, sprowadzając go głównie do niepokojących, smyczkowych aranżacji. Co prawda część odbiorców może powiedzieć, że owe symfoniczne kawałki nie są tak przebojowe i charakterystyczne, jak jazzowe, niemniej wciąż jest to kawał grania na naprawdę wysokim poziomie (mocarne Fury, czy fanfarowe Propaganda). Maestro pokazuje się tutaj jako doskonały aranżer, czasem zupełnie niepostrzeżenie przeplatając ze sobą poszczególne motywy. Zresztą skomponowanie tych orkiestrowych utworów było koniecznością, wszak same jazzowe stylizacje nie byłyby w stanie udźwignąć całego ciężaru ilustracyjnego, jaki niesie ze sobą ponure i mroczne dzieło Rintaro.

W Metropolis wykorzystano również dwie piosenki źródłowe, oczywiście jazzowe. Pierwszą z nich jest pochodzące z początku XX wieku St. James Infirmary Blues, które zostało na potrzeby obrazu specjalnie zaaranżowane przez Hondę. Natomiast inaczej ma się sprawa z podłożonym pod punkt kulminacyjny I Can’t Stop Loving You, pochodzące z jednej z płyt Ray Charlesa. Warto nadmienić, że druga z tych kompozycji nie znalazła się na soundtracku (zapewne w wyniku problemów z prawami autorskimi), pomimo tego, że odgrywa podczas seansu dużo większą rolę, niż wspomniane wcześniej St. James Infirmary Blues. Tak też na płycie znajdziemy jedynie kawałki nagrane specjalnie dla produkcji Rintaro.

Metropolis Toshiyukiego Hondy to ścieżka dźwiękowa zaskakująca perfekcyjną i świeżą fuzją jazzu i muzyki symfonicznej. Do tego dochodzi całkiem imponująca baza tematyczna, ze świetną melodią główną na pierwszym planie. Co ważne jeszcze, prawie 60-minutowy soundtrack z wyżej wymienionych względów prawie w ogóle nie nudzi, odsłuch jest bardzo płynny, i tylko nieliczne fragmenty mogą drażnić ilustracyjnością. Jestem w stanie nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to jedna z najciekawszych ścieżek dźwiękowych powstałych do pełnometrażowego filmu anime.

Najnowsze recenzje

Komentarze