Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Novecento (Wiek XX)

(1976)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 13-08-2016 r.

Jest rok 1900. Pewnego dnia w jednej z włoskich wsi przychodzi na świat dwóch chłopców. Alfredo jest synem właściciela gospodarstwa, natomiast Olmo najemnego rolnika. Pomimo tego, że pochodzą z rodzin o odmiennym statusie społecznym, już w dzieciństwie stają się przyjaciółmi. Jednak po wybuchu I wojny światowej ich relacje zostają wystawione na próbę. Już jako dojrzali mężczyźni są naocznymi świadkami wielkich wydarzeń, w tym przejęcia władzy przez Benito Mussoliniego i II wojny światowej. Tak w dużym skrócie przedstawia się zarys filmu Bernardo Bertolucciego Wiek XX (oryg. Novecento). Nie sposób bowiem precyzyjnie streścić opowiadaną przez Włocha fabułę, ponieważ jego dzieło trwa, bagatela, ponad 5 godzin (w niektórych krajach obraz ukazał się w dwóch częściach lub w wersji specjalnie okrojonej).

W swoim epickim widowisku, ukazującym Italię pierwszej połowy XX wieku, Bertolucci zgromadził plejadę świetnych aktorów, by wspomnieć tu chociażby Gerarda Depardieu, Roberta De Niro i Donalda Sutherlanda. Wiek XX może pochwalić się także innym głośnym nazwiskiem. Zadanie napisania ścieżki dźwiękowej otrzymał sam Ennio Morricone. Dla słynnego Włocha był to trzeci projekt zrealizowany z Bertoluccim. Poprzednimi produkcjami były Przed rewolucją z 1964 roku (jedna z pierwszych znakomitych partytur maestro) oraz powstały cztery lata później Partner. Tym razem jednak musiał zmierzyć ze znacznie większą produkcją, tak pod względem wymiaru przedstawionej historii, jak i metrażu.

Oficjalny soundtrack oraz film otwiera dokładnie ten sam utwór, Romanzo. Jest to bez dwóch zdań jedna z najpiękniejszych kompozycji napisanych przez Morricone. Rozpoczyna się niepozornie, od lekkiego, wysoko grającego fagotu. Melodia ma w sobie coś z tematu z filmu Lampart, zresztą wysoko cenionej przez Włocha ścieżki dźwiękowej Nino Roty. Dalej dołączają smyczki i obój prowadzący główny temat. Na tym jednak Włoch nie poprzestaje. Następnie dorzuca jeszcze chór, dzięki któremu ścieżka nabiera wręcz hymnicznego wydźwięku. Na uwagę zasługuje też wyrazisty kontrapunkt pompatycznej trąbki. Jakby tego było mało, utwór kończy się inną, równie urokliwą melodią, która perfekcyjnie uzupełnia się z poprzedniczką, choć posiada nieco bardziej rzewny charakter. Romanzo świetnie wypada nie tylko w trakcie odsłuchu albumu w domowym zaciszu, ale również podczas napisów początkowych, których tłem jest obraz Czwarta władza włoskiego neoimpresjonisty Giuseppe Pellizza da Volpedo.

Echa Romanzo przewijają się przez całą partyturę. Melodie z tego cudownego utworu zdobią m.in. takie kompozycje, jak La polenta (z pięknymi solówkami na skrzypcach), Apertura della caccia, Estate – 1908, czy wieńczące album Primavera – 1945. Wypada też wspomnieć inne aranżacje tematu głównego. W Padre e figlia usłyszymy go w subtelnej, walcowej wariacji, natomiast w Il quarto stato Morricone przeobraża ów motyw na kształt ”marszo-tarantelli”. Tak pisząc na marginesie, w tym samym roku, w którym powstała rzeczona partytura, Włoch nagrał piosenkową aranżację tematu przewodniego. Utwór, zatytułowany 1900, wykonał Herbert Pagani. Trafił on następnie na wydanie singlowe, gdzie dzielił miejsce z kompozycją Voyage de Noces, będącą niczym innym, jak wokalną (tutaj również udzielał się Pagani) wersją tematu Morricone z filmu Miłosny krąg (1969).

Partyturę wyróżnia jeszcze jedna idea muzyczna, temat Ady, głównej postaci żeńskiej w produkcji Bertolucciego. Temat di Ada rozpoczyna się od delikatnych, nieco sennych partii fortepianu, z lekka nasuwających na myśl twórczość Claude’a Debussy. Instrument ten podejmuje następnie, w asyście sekcji smyczkowej, sentymentalny motyw, dość zresztą odległy od typowych tendencji melodycznych Morricone. Orkiestracje praktycznie nie zmieniają się na przestrzeni całej kompozycji. Nabiera ona jednak stopniowo coraz większej ekspresji, prowadząc do przepełnionego romantyzmem finału. Szkoda niestety, że ten jakże udany temat nie zostaje ani razu powtórzony. Warstwę liryczną uzupełnia za to dramatyczny, smyczkowy motyw z Verdi e morto.

Jak to zwykle jednak bywa w przypadku dokonań Morricone, ścieżka dźwiękowa z filmu Bertolucciego stoi w rozkroku pomiędzy okazałą bazą tematyczną, a dużo mniej przystępnym w odsłuchu materiałem. Niemała część kompozycji ociera się bowiem o muzykę awangardową. Aby budować stosowne napięcie, Morricone wykorzystuje dysonujące, szorstkie smyczki i fagoty (m,in. Autumno – 1922, cytujące Variazioni su tema di Frescobaldi z 1955 roku, koncertowy utwór Włocha), lub opiera się o depresyjne brzmienie fortepianu (Regalo di nozze, Testamento). W tej materii można się na chwilę zatrzymać przy drugiej połowie Il primo scopiero. Pojawiające się tam frazy fagotu przypominają inny utwór Morricone, Ostinazione e impegno z filmu Agnieszka wyrusza na śmierć (nomen omen, nakręconego w tym samym roku, co Wiek XX).

Jak nietrudno się domyślić, na potrzeby ponad 5-godzinnego widowiska Berolucciego powstało znacznie więcej muzyki. Gros faktycznej ilustracji, zwłaszcza w drugiej połowie filmu, stanowią opisywane w powyższym akapicie, dysonujące utwory (w kilku miejscach odpowiednio poszatkowane), które napędzają dramaturgię obrazu. Na szczęście decydenci obrali sobie za cel przedstawienie najważniejszych koncepcji. W dodatku każda z kompozycji tworzy zamkniętą myśl muzyczną, co wydatnie ułatwia kontakt ze ścieżką dźwiękową Morricone. Cieszy również fakt, że zrezygnowano z zaprezentowania na albumie często pojawiającej się podczas seansu muzyki źródłowej.

Cudny temat główny to z pewnością najsilniejszy magnes, który będzie przyciągał statystycznego amatora muzyki filmowej. To w końcu jedna najlepszych melodii Ennio Morricone, wprost porażająca pięknem i artyzmem w najczystszej postaci. Z resztą materiału bywa już różnie. Jak to często ma miejsce w przypadku soundtracków Włocha, część utworów wydaje się jakby zbędna i nieco zakłócająca odsłuch. Mimo to Wiek XX powinien zajmować szczególną pozycję wśród fanów maestro. W końcu samego Romanzo można słuchać bez końca.

Najnowsze recenzje

Komentarze