Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Ponyo (image album)

(2008)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 24-12-2016 r.

Hayao Miyazaki i familijno-fantastyczna produkcja – chyba ciężko wyobrazić sobie lepszy materiał dla Joe Hisaishiego. Japończyk w tego typu kinie praktycznie zawsze wychodził obronną ręką, tworząc niezapomniane ścieżki dźwiękowe. Czy to samo możemy powiedzieć o muzyce ze zrealizowanego w 2008 anime Ponyo, opowiadającym o chłopczyku, który zaprzyjaźnia się z magiczną rybką? Niektórzy twierdzą, że jest to jedna ze słabszych prac Hisaishiego skomponowanych przez niego dla Studia Ghibli. Nigdy nie podzielałem jednak tych opinii, w mojej ocenie zazwyczaj podyktowanych po prostu kiepskim montażem muzyki na soundtracku. Mnie partytura z Ponyo dosłownie urzekła, porwała lekkim tonem, niezwykłą rześkością i jak zawsze imponującą bazą tematyczną. Jeśli ktoś zgadza się ze mną w tej kwestii, to polecam szybko rozejrzeć za oficjalnym image albumem, który będzie przedmiotem niniejszego tekstu.

Album otwiera popularna w Japonii, tytułowa piosenka, która w identycznej aranżacji trafiła później na soundtrack, a także promowała film Miyazakiego. Utwór ten to wprost kwintesencja muzycznej dziecięcości. Spokojnie mógłby on posłużyć za wzór dla wszelakiego rodzaju seriali, czy programów przeznaczonych do najmłodszych. Wydawałoby się, że Hisaishi nigdy więcej nie powtórzy sukcesu kultowej już piosenki z Mojego sąsiada Totoro, a tu proszę, Japończyk po raz kolejny zaskoczył. Chyba nie ma zresztą osoby, która po usłyszeniu tego arcyradosnego songu nie będzie sobie nuciła przez kilka kolejnych dni tej przesympatycznej i słodziutkiej melodii. Powraca ona zresztą na moment w następnej kompozycji, The Coral Tower, w której tak na marginesie możemy doszukać się nawiązań do Akwarium z Karnawału zwierząt Camille Saint-Saënsa (patrząc na tematykę filmu, nie powinno dziwić takie źródło inspiracji). A co z innymi motywami, przewijającymi się przez oficjalny score? Jak łatwo się domyślić, na wiele z nich natrafimy na image albumie. Część przeszła jednak dość wyraźne zmiany.

Najbardziej zaskakującą metamorfozę dostrzeżemy w temacie rybich sióstr Ponyo. Ten skoczny i w pewien sposób heroiczny temat, w filmie Miyazakiego pojawia się w czysto symfonicznej aranżacji, natomiast na image albumie usłyszymy go w zgoła odmiennej wariacji. Ów utwór, Little Sisters, Hisaishi rozpisuje na polifoniczny, kobiecy chórek (w dodatku odpowiednio zmiksowany elektronicznie), a także smyczki, fortepian i drobne perkusjonalia, tworząc w ten sposób najoryginalniejszą ścieżkę na płycie. Podobne przeobrażenie, z wariacji wokalnej na instrumentalną, przeszedł temat Fujimoto, głównego antagonisty. Tę chwytliwą melodię na recenzowanym krążku wykonuje duet Fujimaki-Fujioka, którym asystuje fortepian i gitara. Osobiście preferuję filmową aranżację tego motywu. Natomiast ścieżka 4., poruszające i majestatyczne Mother of the Sea, u Miyazakiego przybrała postać arii operowej towarzyszącej napisom początkowym, przy czym na soundtracku możemy znaleźć też jej instrumentalne wersje, orkiestracyjnie bardzo zbliżone do ich „imagealbumowego” odpowiednika. Miłych doznań słuchowych może dostarczyć też urokliwa, choć dość banalna i oklepana, patrząc przez pryzmat twórczości Hisaishiego, melodia z Luminescent Signals, która w filmie została zepchnięta do roli pobocznego motywu. W schemat klasycznych, rzewnych, lecz jak zawsze uroczych temacików Japończyka, wpisuje się również śpiewane przez Mai Fujisawę, córkę Hisaishiego, Rondo of the Sunflower House, które trafiło na oficjalną ścieżkę dźwiękową w dość podobnej konstrukcji.

Jak to często bywa w przypadku image albumów, część pomysłów nie znalazła swojego miejsca w finalnej wersji filmu. Pierwszym z nich jest skoczna, dynamiczna melodia z Ponyo Arrives, przypominająca trochę wcześniejsze prace Hisaishiego, min. Porco Rosso. Ten sam los spotkał przyjemną, relaksującą, lecz niezbyt zapadającą w pamięć balladę Feeling of Truth, w której obok wokalu pojawia się jeszcze gitara, fortepian i bębny. Natomiast w przypadku kołysankowej pioseneczki Ponyo’s Babysitter Song, w obrazie pojawił się tylko jej instrumentalny wstęp.

Muszę przyznać, że image album z Ponyo to jedno z najbardziej eklektycznych tego rodzaju wydań w dyskografii Joe Hisaishiego. Na krążku znajdziemy utwory instrumentalne i wokalne, zarówno te lekkie i przyjemne, jak i bardziej żywsze lub refleksyjne. Naturalnie nie możemy też zapomnieć o sporym i różnorodnym arsenale tematycznym, którym posługuje się japoński artysta. To wszystko sprawia, że tego nieco ponad 30-minutowego albumu słucha się bardzo szybko i niezwykle przyjemnie. Nie jest to oczywiście nic szczególnie głębokiego, czy ambitnego, niemniej tak jak i film Miyazakiego, potrafi po prostu dostarczyć kupę frajdy.

Inne recenzje z serii:

  • Ponyo (soundtrack)
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze