Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi, Antonio Vivaldi

Pandane to Tamago Hime (Mr. Dough and the Egg Princess)

(2010)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 21-02-2017 r.

Fabuła animowanej krótkometrażówki Mr. Dough and the Egg Princess jest absolutnie niepowtarzalna. Mała księżniczka w kształcie jajka jest wykorzystywana do ciężkiej pracy w młynie przez Babę Jagę. Pewnej nocy w magiczny sposób do życia budzi się ciastowy stworek. Wraz z nim dziewczynka postanawia uciec i ukryć się wśród króliczych żniwiarzy. Wkrótce wiedźma rusza za nimi w pościg. Brzmi jakby ktoś zażył niedozwolone środki? Jak się okazuje, ta 12-minutowa animacja to autorski projekt Hayao Miyazakiego, który odpowiedzialny był nie tylko za scenariusz, ale również za reżyserię. Z takiej o to fabuły legendarny Japończyk, co nie powinno dziwić, stworzył doprawdy wyjątkową produkcję, porywającą nie tylko doskonałą warstwą wizualną, ale jak zawsze niezwykłym wyczuciem dziecięcej wrażliwości.

Muzykę do Mr. Dough and the Egg Princess stworzył Joe Hisaishi. Nie był to jednak taki oczywisty wybór. Słynny kompozytor napisał oczywiście score do prawie wszystkich filmów pełnometrażowych Miyazakiego, ale nie można już tego powiedzieć, gdy mówimy o krótkometrażówkach „japońskiego Disneya”. Jest to bowiem drugi, po Mei and the Kittenbus z 2002 roku, tego typu projekt zrealizowany z Miyazakim. Obydwa filmy nie ukazały się nigdy w szerszej dystrybucji, a jedynym miejscem, gdzie są wyświetlane, jest Ghibli Museum w Tokio. Inaczej sprawa wygląda ze ścieżkami dźwiękowymi, ponieważ tak jak Mei and the Kittenbus, tak i Mr. Dough and the Egg Princess doczekał się oficjalnie wydanego soundtracku.

Miyazaki wspominał, że do zrealizowania tej krótkometrażówki zainspirował go pochodzący z 1565 roku obraz Żniwa pędzla niderlandzkiego malarza Pietera Bruegla Starszego. Najprawdopodobniej właśnie to dzieło skierowało Hisaishiego w stronę muzyki renesansowej i barokowej. Całą swoją muzykę Japończyk oparł bowiem na La Folii, jednej z najstarszych w Europie progresji akordowych. Na przestrzeni wieków odwoływało się do niej wielu kompozytorów, od barokowych (min. Antonio Vivaldi i Arcangelo Corelli) aż po współczesnych. Dobrym przykładem jest, o czym niewiele osób wie, temat z 1492: Conquest of Paradise Vangelisa. Grek zbudował kultową już melodię właśnie na progresji akordowej z La Folii.

Hisaishi jednak w żaden sposób nie stara się „uaktualniać” tego utworu. Swoją partyturę rozpisuje na smyczki i klawesyn (tak ważne dla renesansowych i barokowych kompozytorów), czasem tylko dorzucając delikatne perkusjonalia, w tym ksylofon. Ścieżkę dźwiękową z Mr. Dough and the Egg Princess uznaje się więc za rodzaj kolejnej wariacji La Folii, zwłaszcza tej stworzonej przez Antonio Vivaldiego (to właśnie ten słynny skrzypek widnieje na okładkach albumu). Czyli de facto, jakkolwiek to nie zabrzmi, Japończyk zaaranżował aranżację Vivaldiego.

Każda z siedmiu zamieszczonych na płycie ścieżek skonstruowana jest na bazie La Folii, co też jeszcze bardziej upodabnia omawiany soundtrack do wspomnianego wyżej utworu Vivaldiego, który również zbudował swoją około 10-minutową aranżację na kilku pomniejszych kompozycjach. Tak też oryginalnej muzyki nie ma tu w ogóle, a zatem ciężko soundtrack ten uznać za autorski projekt Hisaishiego. Generalnie Japończyk zrobił to samo, co jego barokowi poprzednicy, choć poprzez zastosowanie perkusjonaliów jego wersje brzmią odrobinę świeżej i bardziej energetycznie, przy czym różnica w tych aspektach jest raczej niewielka. Inna sprawa, że ta sama muzyka bardzo dobrze odnajduje się w ruchomych kadrach, podkreślając jeszcze bardziej wspaniałe barwy i kreskę Miyazakiego, a także nadając im pewnej nonszalancji i oryginalności. Ponadto Mr. Dough and the Egg Princess jest zupełnie pozbawiony dialogów, co tylko uwydatnia ścieżkę dźwiękową.

Cóż, Mr. Dough and the Egg Princess należy postrzegać tylko w kategoriach muzycznej ciekawostki. Wypada też jednak przyznać, że obok fabuły i warstwy wizualnej, to właśnie ścieżka dźwiękowa jest głównym elementem poświadczającym wyjątkowość filmu Miyazakiego. Nie będę szczególnie zachęcał do sięgnięcia po ten soundtrack, wszak podobne rzeczy robili inni kompozytorzy już kilkaset lat temu, niemniej jest to pozycja, o której po prostu warto wiedzieć. Zwłaszcza, gdy ceni się dyskografię Hisaishiego.

Najnowsze recenzje

Komentarze