Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Daisuke Kashiwa

Kotonoha no Niwa (Ogród słów)

(2013)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 01-05-2017 r.

Ogród słów (The Garden of Words) to około 40-minutowe anime powstałe w 2013 roku. Jego reżyser, Makoto Shinkai, nie wychodzi tutaj ze swojej strefy komfortu. Jest nastrojowo i melancholijnie, romantyczna fabuła filmu toczy się leniwie, a niemal każdy kadr wydaje się dopracowany w najmniejszych szczegółach. Ogród słów opowiada o kilkunastoletnim chłopaku Takao, który pragnie zostać szewcem. Każdego dnia, gdy pada deszcz, ucieka ze szkoły do pobliskiego ogrodu, gdzie projektuje buty. Tamże poznaje wkrótce starszą od siebie Yukari. Kobieta również przychodzi w to miejsce w deszczową pogodę.

Produkcja Shinkai’a, jak wspomniałem wcześniej, nosi wiele cech charakterystycznych dla twórczości tego reżysera. W jednym jednak aspekcie Ogród słów wyróżnia się na tle wcześniejszych filmów Japończyka. Tym razem nie usłyszymy bowiem muzyki Tenmona, która zdobiła pięć poprzednich obrazów Shinkai’a, i która w zasadzie, wydawałoby się, stała się ich nieodzownym elementem. Miejsce Tenmona zajął Daisuke Kashiwa. W jaki sposób angaż otrzymał ten mało popularny w branży filmowej artysta? Otóż Kashiwa jest wielkim miłośnikiem Shinkai’a, zwłaszcza 5 centymetrów na sekundę. Gdy dowiedział się, że poszukuje on kompozytora, postanowił wysłać mu kilka swoich albumów studyjnych. Shinkai’oiwi bardzo się spodobały (słuchał ich podczas pisania scenariusza). Wkrótce japoński reżyser zaprosił Kashiwę do współpracy.

Jak się okazuje, tak jak Tenmon, tak i Kashiwa rozpisuje swoją muzykę przede wszystkim na solowy fortepian, za pomocą którego pisze ścieżkę dźwiękową o analogicznym wydźwięku do dzieł swojego poprzednika. Kashiwa tworzy utwory bardzo ciepłe, refleksyjne, nacechowane melancholią. To wszystko sprawnie wpisuje się w tworzoną przez Shinkai’a spokojną, rzewną, można powiedzieć „deszczową”, atmosferę. Jeśli więc chodzi o techniki ilustracyjne, to Kashiwa wielce nie odstępuje od schematu wypracowanego przez Tenmona. W stosunku jednak do swojego starszego kolegi, jego muzyka wydaje się mnie wyrazista tematycznie, ale za to bardziej zaawansowana technicznie. Niektóre z kompozycji mogłyby stanowić spore wyzwanie dla pianistów.

Nie można jednak powiedzieć, że muzyka Kashiwy nie zawiera żadnych tematów. W tej materii wyróżnia się zwłaszcza melodia z pierwszego i ostatniego utworu, która sprawia wrażenie zakorzenionej gdzieś we wczesnej twórczości Ryuicheigo Sakamoto. Również kolejne kompozycje, zwłaszcza Greenery Rain i A Silent Summer, oparte są o czułe, rzewne motywy. Analogicznie prezentuje się także The Afternoon of Reainy Day, jedyny utwór wzbogacony o dodatkowe instrumenty (skrzypce i wiolonczela). Jak wspomniałem jednak wcześniej, wypadaj one trochę mniej chwytliwe, aniżeli temaciki Tenmona z innych filmów Shinka’i, zwłaszcza z Ziemi kiedyś nam obiecanej i 5 centymetrów na sekundę. Niemniej każdemu miłośnikowi barwy fortepianu powinny przypaść do gustu.

Niestety zanim album się dobre zacznie, już się kończy. Znalazło się na nim zaledwie kilkanaście minut muzyki, co naturalnie wynika z niewielkich gabarytów filmu Shinkai’a. Soundtrack nie doczekał się zresztą osobnego wydawnictwa. Recenzowana tutaj pozycja została dołączona do wydania blu-ray Ogrodu słów. I tak o to na albumie mamy zaledwie 7 utworów, w tym kilka krótkich, trwających około minuty. A zatem nawet jeśli odbiorca „kupi” zaproponowaną przez Kashiwę liryczno-fortepianową konwencję, to nie będzie miał czasu się w niej rozsmakować.

Tak więc soundtrack z Ogrodu słów nie jest na pewno niczym szczególnie doniosłym. Jest to bowiem muzyka dokładnie taka, jakiej można się było spodziewać po filmie Shinkai’a, czyli ciepła i nastrojowa. I choć dźwięki wiodącego prym fortepianu będą brzmieć bardzo kojąco nawet dla wyrafinowanego ucha, to jednak Daisuke Kashiwa nie wykracza tutaj poza schematy ilustracyjne dobrze znane wszystkim miłośnikom anime. Może gdybyśmy mieli sposobność obcować z bardziej obszernym w materiał wydawnictwem, to łatwiej byłoby nam wczuć się w urokliwe, jakby nie patrzeć, kompozycje Japończyka. A tak to niestety tylko trójka.

Najnowsze recenzje

Komentarze