Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Michael Kamen

Robin Hood: Prince of Thieves – Expanded Edition (Robin Hood: Książe złodziei)

(2018)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-02-2018 r.

Legenda Robin Hooda od dekad pobudzała wyobraźnię filmowców. Jeszcze przed nastaniem ery dźwiękowej próbowano przenosić na taśmę filmową przygody łucznika z Sherwood, ale nie zawsze każda z tych prób wieńczona była sukcesem. To samo powiedzieć możemy o późniejszych adaptacjach, których po kultowym klasyku z 1934 roku było co niemiara. Czemu więc po raz kolejny podejmowano tę historię? To pytanie zadawali sobie niektórzy kinomani, kiedy u progu lat 90. wypłynęła informacja o powstającym pod szyldem wytwórni Morgan Creek, wysokobudżetowym widowisku. Przed utonięciem w morzu analogicznych produkcji (w tym czasie kilka innych podmiotów realizowało własne projekty o Hoodzie) uratowało Księcia złodziei być może tylko jedno nazwisko – Kevin Costner. Aktor podjął się tej roli tylko dlatego, że za kamerą stał Kevin Reynolds – reżyser pierwszego pełnometrażu, w jakim odgrywał główną rolę. Ale o sukcesie filmu nie byłoby mowy, gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności. Na kilka miesięcy przed premierą aktor zyskał gigantyczną sławę dzięki komercyjnemu i artystycznemu sukcesowi Tańczącego z wilkami. I tak oto legenda zaczęła żyć własnym życiem… Mimo późniejszych raczej niezbyt entuzjastycznych recenzji, film sprzedał się fenomenalnie, przynosząc producentom prawie 400-milionowy przychód.

Pewną część sukcesu Robin Hood: Książe złodziei może zawdzięczać dodatkowej kampanii promocyjnej, jaką widowisku Reynoldsa rozkręciła piosenka stworzona na potrzeby tego filmu. Szlagier Briana Adamsa, Everything I Do, I Do It For You, utrzymywał się na pierwszym miejscu list przebojów przez wiele miesięcy, ale cichym współautorem tego sukcesu był niewątpliwie autor tematu na bazie którego powstał ten song. Krytyka i widownia dosyć wyraźnie punktowały ścieżkę dźwiękową Michaela Kamena jako jeden z najbardziej istotnych elementów filmu Reynoldsa. I nie sposób się z tym nie zgodzić. Kiedy podziwiamy prawie 2,5 godzinne widowisko, to właśnie muzyka zdaje się być najbardziej efektywnie działającą cząstką tego przedsięwzięcia. Rozpisana w quasi-swashbucklerowym duchu, wypełnia filmową przestrzeń niemalże zupełnie, opowiadając całą historię za pomocą łatwo wpadającej w ucho melodyki. O tym wszystkim troszkę więcej swojego czasu rozpisywał się Tomek Rokita w recenzji regularnego albumu. Nie widzę więc sensu powielania tej treści, odsyłając zainteresowanych do zapoznania się z tym tekstem.

Przez prawie 27 lat opublikowany nakładem Edel, album soundtrackowy, był właściwie jedyną opcją wniknięcia w obszerny, skomponowany przez Kamena, materiał ilustracyjny. Dopiero na początku roku 2018, dzięki staraniom wytwórni Intrada Records, światło dzienne ujrzało rozszerzone, dwupłytowe wydawnictwo, dające wgląd w prawie dwugodzinny zestaw utworów filmowych oraz masę bonusów. Już pierwszy rzut oka na tracklistę dawał do zrozumienia, że publikacja kultowej piosenki Adamsa rozbiła się o ograniczone możliwości prawne wydawców. Jak się później okazało, nie tylko z piosenką były problemy. W dołączonej do albumu, obszernej książeczce, wspominano co prawda o trudnościach w kompletowaniu całości ścieżki dźwiękowej, ale nikt nie napisał wprost, że „wyparowało” aż kilkanaście minut oprawy muzycznej. Utworów, których nie udało się odnaleźć na oryginalnych taśmach w archiwach studia Warner Bros i Morgan Creek. Chodzi między innymi o kilkuminutowe fragmenty słyszane po ucieczce Robina z więzienia, w scenie ślubu oraz kilka minut muzyki źródłowej. Czy jest nad czym płakać? Wydaje mi się, że nie. Raz, że wspomniane tu utwory nic nowego nie wnosiły do zasłyszanej na krążkach Intrady treści, to na dodatek dodatkowa porcja underscoru wpłynęłaby negatywnie na odbiór i tak dłużącego się miejscami słuchowiska.

Już na wstępie trzeba jasno podkreślić, że regularny soundtrack może się czuć bezpiecznie, jako bezkonkurencyjny i najbardziej optymalny sposób wniknięcia w arkany ścieżki dźwiękowej Michaela Kamena. Tylko słuchacze, którzy pragną celebrować każdą możliwie dostępną minutę tego scoru w kontekście jego narracyjnego geniuszu, będą bezapelacyjnie ukontentowani tym, co znajdą na dwupłytowym wydaniu Intrady. Ale czy tylko oni? Jako umiarkowany entuzjasta Robin Hooda nie miałem bynajmniej większych problemów z przebrnięciem przez umieszczony na krążkach materiał. Świetnie zmontowana i zaprezentowana muzyka nie nużyła w większym stopniu. Poza kilkoma dłużącymi się fragmentami w połowie pierwszego dysku, całość okazała się zaskakująco przyjemnym słuchowiskiem. Mam przy tym świadomość, że moja tolerancja do ilustracji typu „wall-to-wall”, licznych zastojów, zmian dynamiki i elementów źródłowych wynika głównie z osłuchania klasyki okresu Złotej Ery. Nie każdy słuchacz bezproblemowo przebrnie przez ten kolos, ale moim zdaniem warto.

Niezwykle trudno tutaj skupić się na wszystkich detalach, jakie dostarcza nam rozszerzenie ścieżki dźwiękowej do Robin Hooda. Pierwsze minuty nie odkrywają niczego znaczącego. Zdecydowanie więcej zaczyna się dziać po sekwencji otwierającej widowisko. Pełna wersja Robin Foils Gisborne otwiera serię troszkę bardziej wymagającego undersocru, który wieńczony jest filmową wersją ucieczki do lasu Sherwood. Spora porcja balansującej na granicy folku, muzyki ilustracyjnej, nie zrywa przysłowiowych kapci z nóg, ale zaopatruje tą pracę w niezbędny koloryt. Zdarzają się wyjątki, jak kuszący egzotyką Little John Fight. Ale im bardziej zagłębiamy się w tą pracę, takie smaczki zaczynają nam powszednieć. Dopiero świetnie zorkiestrowana, muzyczka akcja, wyzwoli większą ilość emocji. A takowych znajdziemy całkiem sporo na drugim krążku. Zanim jednak do niego przejdziemy jeszcze kilka fragmentów z treningu i pierwszych konfrontacji wesołej kompanii.

Końcówka pierwszego krążka należy do rozszerzenia utworu Marian At The Waterfall. Miłosny temat na bazie którego powstała piosenka Adamsa, świetnie rozwijany jest w dalszej części partytury, między innymi w ujmującym Baby i nie mniej czarującym piękną liryką, The Plot Thickens (Maid Marian). Dalsza część prezentacji filmowego materiału stoi już pod znakiem budowania napięcia i uwalniania go w postaci intensywnych fragmentów akcji. Zaczynamy dosyć niemrawo, od średnio absorbującego Warning Arrow, ale z każdą minutą jest coraz ciekawiej. Najbardziej pożądaną przez wszystkich fanów jest kompletna sekwencja finałowego pojedynku. Prawie 15-minutowe słuchowisko jest niewątpliwie wizytówką tego rozszerzonego wydania. Ale bynajmniej nie jego jedyną atrakcją.

Moc takowych zapewnia 23-minutowy zestaw bonusów. Są to w głównej mierze alternatywne wykonania wcześniej usłyszanych fragmentów, choć zdarzają się również albumowe wersje (Maid Marian) lub fragmenty o zmienionym miksie (I Will Not Rest, Marian At The Waterfall / Camp). Oczywiście wszystkie te dodatki będą cieszyły głównie zagorzałych miłośników ścieżki, którzy badając każdy jej fragment wychwycą niuanse czające się w aranżacyjnych detalach. Większość przypadkowych odbiorców przejdzie wobec tego materiału z nieskrywaną obojętnością.

Ale czy jest jakikolwiek sens, aby prezentowany tu zestaw polecać uwadze każdego miłośnika muzyki filmowej? W formie ciekawostki może i tak, choć nie łudzę się, że ten przeszło dwugodzinny kolos trafi w gusta szerokiego spektrum słuchaczy. Takowe najwięcej satysfakcji czerpać będzie z genialnie skonstruowanego, regularnego soundtracku. Krążka na którym ponadto będzie można usłyszeć słynny szlagier Adamsa. W żadnym stopniu nie umniejsza to jednak omawianemu tutaj, rozszerzonemu specjałowi od Intrady. Wśród wielu prac Kamena, które od jakiegoś czasu podejmowane są przez wytwórnie kolekcjonerskie, to właśnie Robin Hood wydawał się jednym z najbardziej atrakcyjnych i potrzebnych rynkowo wydawnictw. I mimo kilku braków w materiale – gorąco polecam!

Najnowsze recenzje

Komentarze