Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer, Ramin Djawadi, Barry Gray

Thunderbirds

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Thunderbirds to kultowy brytyjski serial dla dzieci, zrealizowany metodą kukiełkową. Historia rodziny, która założyła firmę ratowniczą, była tak popularna, że Hollywood po 40 latach postanowiła do tego pomysłu wrócić. Reżyserem filmu został Jonathan Frakes, znany bardziej jako Komandor Riker z Star Treka. Główne dorosłe role zagrali Bill Paxton i Ben Kingsley. Film podobno do najlepszych nie należy, ale kandydatury kompozytorskie podawano różne – współpracujący wcześniej z Frakesem Jerry Goldsmith, Elliot Goldenthal, aż w końcu okazało się, że zatrudniony został Hans Zimmer, który do pomocy wziął byłego asystenta Klausa Badelta – Ramina Djawadi.

Zimmer użył średniej orkiestry i dużo, średnio-ostrej elektroniki, najprawdopodobniej dostosowując się do oczekiwań reżysera, który od dawna przyznaje się do bycia fanem kompozytora. Nie mogło się obyć bez użycia klasycznego już tematu Barry Graya, którego Zimmer, co ciekawe, podał jako additional music.

Właśnie na tym temacie oparty jest pierwszy utwór płyty. Elektroniczny rytm i podkład. W sumie jest to zupełnie niezłe, ale po Zimmerze można by, i należałoby, oczekiwać czegoś więcej. Drugi utwór posiada już ostrą, i dość technoidalną niestety, elektronikę. Brzmi to trochę jak niezbyt inteligentna wersja Billa Browna (kompozytor gier komputerowych, brzmiący trochę jak Media Ventures zresztą). Nieźle się zapowiada Lady Penelope at Your Service, ale niestety później zaczyna brzmieć nie inaczej, tylko jak piosenka Madonny. Elektronika psuje też skądinąd niezły Can’t Wait to Be a Thunderbird. Niestety to dopiero sam początek. Beznadziejny pod tym względem jest Thunderize

Brzmienie orkiestrowe wcale nie jest takie złe, chociaż zaznaczyć trzeba, że jest dość sztampowe. Bardzo ładne jest You Need to Grow Up. Niestety jednak, tu Zimmer nie wyszedł poza to, co osiągnął w Peacemakerze, paryturze, którą zepsuły właśnie orkiestracje. Używa zespołu jednak bardziej świadomie. Bardzo porządny pod tym względem jest, wprowadzający nowy temat, utwór Junior Mission, niestety potem trochę zepsuty przez elektronikę, która (nie można jej tego odmówić) pasuje jednak do niego. Początek Fafafa… No Way brzmi humorystycznie, potem przechodząc w mroczniejszą muzykę, nawet z małą pomocą chóru, niestety z dość dziecinną elektroniką. Kończy się bardzo w stylu Mrówki Z Harry Gregsona-Williamsa i Johna Powella, do której mniej lub bardziej świadomie Zimmer dość często nawiązują. Ciekawym utworem jest Lady Penelope to the Rescue, który zawiera nawet dobre orkiestracje, mimo, że później przechodzi w elektronikę, tu jednak tak nie przeszkadza. Orkiestrą trochę bawi się Buggy Chase, ale trzeba zaznaczyć, że bywało dużo lepiej.

Major Disaster brzmi już bardziej jak Peacemaker, właściwie czasami kopiując tą partyturę, niestety nawiązuje też do Zabaweczek, partytury uważanej za najgorszą w karierze kompozytora, być może nawet słusznie, wreszcie pojawia się chór, choć to nic oryginalnego, zawsze jakaś odmiana, potem pojawia się dość ciekawy temat na róg i smyczki. Mimo dość słabego środka, utwór ten jest zupełnie niezły, nawet z odrobiną dramatyzmu. Bank of England koncentruje się bardziej na zabawie. Chór wciąż jest obecny. Niestety wraca kopia z Peacemakera, brzmi to jak wcześniejszy, beznadziejny zaznaczmy, The Hood. Kończy się nawet niezłymi partiami na róg.

Samą partyturę kończy najlepszy na płycie F.A.B., nawiązujący w tytule do samego serialu. Kończy go temat Graya w świetnej aranżacji. Ostatnią, rockową piosenkę Busted (wykonującego temat, zapewne przewracającego się w grobie, Barry Graya).

Partytura Zimmera bardzo rozczarowuje. Można próbować tłumaczyć, że większość to zapewne Djawadi, można próbować tłumaczyć się gatunkiem. Nie wpływa to jednak na jakość samej muzyki. Najgorsza partytura Niemca od dłuższego czasu, chyba od jakichś 8 lat.

Najnowsze recenzje

Komentarze