Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Taro Iwashiro

Yurusarezaru Mono (Bez przebaczenia)

(2013)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 19-07-2018 r.

Remakowanie wschodnioazjatyckich fabuł przez Fabrykę Snów to dość częsty proceder – Siedmiu wspaniałych, Krąg czy Mój przyjaciel Hachiko to tylko jedne z wielu tego typu produkcji. W drugą stronę owe zjawisko zdarza się jednak niezmiernie rzadko. Takowym incydentalnym przykładem przenoszenia amerykańskiego filmu na grunt kina japońskiego, jest Yurusarezaru Mono w reżyserii Sang-il Lee, czyli remake antywesternu Bez przebaczenia Clinta Eastwooda. O ile jestem przeciwnikiem przerabiania tych samych pomysłów, o tyle takowy projekt wyglądał na papierze całkiem interesująco.

Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że Japończycy porwali się z motyką na słońce. W końcu Bez przebaczenia to jeden z najbardziej cenionych antywesternów w historii kina, a zatem zmierzenie się z tak kultowym dziełem zakrawa na artystyczne samobójstwo. O dziwo jednak powstał doprawdy klasowy film, choć spora w tym zasługa dość wiernego przepisania wątków z oryginału. Twórcy scenariusza postanowili jednak odpowiednio zaadoptować fabułę na potrzeby rodzimego odbiorcy. I tak jak chociażby w Siedmiu wspaniałych zamieniono katany na rewolwery, tak w obrazie Sang-Il Lee postąpiono odwrotnie – miejsce kowbojów zajęli emerytowani samuraje. Ponadto czas akcji umiejscowiono w drugiej połowie XIX wieku, kilkanaście lat po tzw. Restauracji Meiji, podczas której doszło do istotnych przemian politycznych w Kraju Kwitnącej Wiśni (obalenie siogunatu).

Znamiennym wydaje się fakt, że o ile na ekranie oglądamy Japonię w czystej postaci (stroje, scenografia, samuraje, etc.), o tyle reżyser nie pozwala nam zapomnieć, że mamy do czynienia z kinem iście westernowym (fascynacja reżysera kinem amerykańskim przejawiała się także w innych jego filmach, chociażbym we wcześniejszym Akunin, czy późniejszym Gniewie). Kowbojski kapelusz jednej z postaci, czy plenerowe ujęcia rodem z klasycznych westernów (tutaj zastąpione górzystym krajobrazem Hokkaido), to tylko jedne z realizatorskich smaczków, które uwypuklają niejako hollywoodzki wymiar filmu. Swoją cegiełkę dokłada także ścieżka dźwiękowa, której autorem jest Taro Iwashiro.

Iwashiro poszedł przede wszystkim w stronę odpowiedniego udramatyzowania filmu, co dobrze oddaje założenia fabularne (kto oglądał Bez przebaczenia Eastwooda, ten wie, że jego siłą nie są strzelaniny i pojedynki rewolwerowców). Japończyk rozpisał swoją partyturę na bardzo klasyczne środki wyrazu: głównie na sekcję smyczkową (z partiami solowych skrzypiec, altówki i wiolonczeli), której asystują niekiedy pozostałe elementy orkiestry, w tym harfa i fortepian. Pojawia się także bardzo delikatnie nakreślona elektronika. Takie instrumentarium zupełnie odcina się od japońskich tradycji muzycznych, co z jednej strony podkreśla hollywoodzki charakter ilustrowanego dzieła, a z drugiej strony czyni score bardzo tradycyjnym i niezbyt wyszukanym. Do tego mamy także partie gitary, której barwa, w pewnym sensie nawiązująca do muzyki country, może nasuwać skojarzenia z Dzikim Zachodem i tamtejszymi lokalizacjami, a także z soundtrackiem z amerykańskiego pierwowzoru.

Liryką stoi większa część soundtracku wytwórni Nichion Japan. Muzyka Iwashiro tworzy w domowym zaciszu refleksyjną i z grubsza wyciszającą atmosferę (choć nie brak tutaj bardziej dramatycznych akcentów), co w filmowych realiach odzwierciedla rozterki ekranowych bohaterów. Niestety próżno szukać w recenzowanej partyturze solidnego spoiwa tematycznego, a pojedyncze motywy nie są w stanie utkwić na dłużej w pamięci. Żaden z nich zresztą nie ma startu do słynnego Claudia’s Theme z oryginału Eastwooda. Najbardziej wyrazisty temat usłyszymy w otwierającym album No More Answer. Niestety jest to kopia Journey to the Line z Cienkiej czerwonej linii Hansa Zimmera. Najpewniej jest to efekt „temptrackowania” filmu, niemniej pozostawia to po sobie spory niesmak, choć w jednym z kluczowych momentów obrazu ów motyw wypada okazale i poruszająco. Iwashiro, przynajmniej częściowo, odpokutowuje ten plagiat relaksującym i przyjemnym motywem z Fragmentation Circle. W moim odczuciu to najciekawszy kawałek z płyty.

Sam album niestety w pewnym momencie zaczyna z lekka przynudzać. Częste wykorzystywanie melancholijnych smyczków (czasem w formie zaledwie kilkuosobowego ansamblu), którym asystują inne instrumenty, połączone z brakiem porządnego argumentu tematycznego i szeroko rozumianej oryginalności, sprawia, że płyta może mijać bez większych emocji. Jednocześnie tworzy ona znośne słuchowisko, z optymalnym czasem trwania, bez zbędnych i nazbyt ilustracyjnych utworów. Od stylistyki krążka odstępujemy tylko sporadycznie, np. w energicznym i na wpół humorystycznym The Other (materiał napisany dla japońskiego odpowiednika postaci granej przez Richarda Harrisa w filmie Eastwooda), a także w ekspresyjnym Sin a Sin (ze współczesną, samplowaną perkusją).

Yurusarezaru Mono Taro Iwashiro to partytura klasyczna, bezpieczna, nie wychylająca się poza kanon ilustracyjny dzieła dramatycznego, z niepotrzebną kopią z Cienkiej czerwonej linii, lecz przy tym gwarantująca niezobowiązujące 40 minut przystępnego score’u. Fanom Bez przebaczenia Clinta Eastwooda polecam sprawdzić film Sang-il Lee, soundtrack natomiast sugeruję pozostawić przede wszystkim kolekcjonerom muzycznej twórczości Japończyka.

Najnowsze recenzje

Komentarze