Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Trent Reznor & Atticus Ross

The Vietnam War

(2017)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 08-09-2018 r.

Wydawałoby się, że na wojnie Amerykanom wszystko idzie jak z płatka. Stając do walki, prześcigają wroga liczebnością wojsk, technologią i zmysłem strategicznym. Ich porażki są wypadkiem przy pracy, zwycięstwa – przewidywalną kalkulacją. To oni dyktują warunki. Reszta się podporządkowywuje. Ale ten militarystyczny obrazek stracił na aktualności w momencie, kiedy pierwszy oddział Marines wylądował u wybrzeży Wietnamu Południowego 8 marca 1965 roku, lub wcześniej o dekadę, gdy do Wietnamu dotarli pierwsi amerykańscy doradcy. A może w roku 1954, kiedy w Genewie nastąpił podział Wietnamu? Trudno stwierdzić. Faktem jest jednak to, że w momencie kapitulacji Sajgonu, 30 kwietnia 1975 roku, i końca wojny – Stany Zjednoczone, Azja oraz reszta świata musiały przełknąć gorzką pigułkę i zrewidować sens konfliktu zbrojnego na nowo.

Aż do premiery The Vietnam War, Wietnam pozostawał niejako historycznym niedopowiedzeniem, którego wzmianek trudno doszukiwać się w podręcznikach do historii. Sami poznaliśmy ją w największym stopniu przez popkulturowe epizody przyszyte do pacyfek oraz mundurów Roberta De Niro w Łowcy jeleni czy Roberta Duvalla w Czasie apokalipsy. Rzadziej zdjęć, jak to, na którym Nick Ut uchwyca uciekającą Phan Thi Kim Phuc, dziecko poparzone w wyniku omyłkowego zrzutu napalmu przez aliantów na wioskę Trang Bang. Wietnam więc wydaje się być wojną egzotyczna, skrajną, przechodzącą w coś zupełnie nieistotnego i nierealnego.

Żeby zatrzeć to wrażenie, ale też by unaocznić wskazany wycinek XX wieku, Ken Burns i Lynn Novick ruszają na dokumentalną odyseję. Twórcy prezentują 18-godzinny serial, w którym skwapliwie odtwarzają chronologię wojny, używając do tego niesłychanego zaplecza materiałów źródłowych. Sam koszt – 10 milionów dolarów, i czas realizacji – 10 lat, oddają skalę przedsięwzięcia. A zatem Burns i Novick dostają do dyspozycji ogromne, często wcześniej niepublikowane, archiwum filmów, nagrań, zdjęć i wywiadów, które razem tworzą unikalną opowieść. Jeśli filmy to amatorskie, prosto z pola bitwy. Wywiady to gabinetowe rozmowy z Białego Domu. Relacje to weterani, z obu linii frontu, często wykazujący niejednoznaczny stosunek do wojny. Całość udostępniona na platformie Netflix, gdzie 118 milionów użytkowników może skonfrontować się z materiałami Burns i Novick i zagłębić się we wciągającą narrację.

Zważywszy na przełom lat 60. i 70., część warstwy muzycznej w The Vietnam War stanowią nieśmiertelne hity-manifesty autorstwa Boba Dylana, The Temptations czy Simon & Garfunkel. Jednak to co bezpośrednio przekłada się na siłę narracji dokumentu to nie songtrack, a oryginalna muzyka skomponowana przez Trenta Reznora i Atticusa Rossa – duet z Nine Inch Nails. Po zapytaniu, czy chcą wziąć udział w projekcie, zgodzili się bez namysłu, mając na uwadze z jak dużą rangą wiąże się ten temat. Na opasły album z tłoczni The Null Corporation kompozytorzy wybrali 95 minut muzyki. Co ciekawe innym albumem powiązanym z dokumentem jest The Vietnam War autorstwa The Silk Road Ensamble i Yo-Yo Ma. Ta oprawa towarzyszy sekwencjom azjatyckim. Muzyka Reznora i Rossa scenom amerykańskim. Łatwo dostrzec symboliczną konfrontację obu tych wydawnictw.

Skupiając się już jednak na oprawie Amerykanów. Album wypełniony jest po same brzegi elektroniką, ciętym, mocnym gitarowym rwaniem i tonującym pianinem, jak w Torn Polaroid czy Less Likely. Konkretne segmenty filmu mają swoją muzyczną reprezentacje. Walka to agresywna i pulsująca wrzawa jak w Justified Response, opowieści spoza frontu, te sięgające zwykłych obywateli, nie zaabsorbowanych obrazem wojny, to pianino. Cała reszta elektroniki to rzetelny dokumentalny zapis zarówno realiów bitwy jak i prowincji.

Sposób w jaki Burns i Novick opowiadają o Wietnamie przekracza domyślne ramy dokumentu. Zapomnijmy zatem o kalendarium i kolejnej lekcji historii przełożonej na ekran. The Vietnam War ma swoich bohaterów, ciąg przyczynowo-skutkowy i ciągle napięcie związane z kolejnymi decyzjami, zwrotami. Obraz angażuje do niesłychanego stopnia, jakby prezentowane wydarzenia dotyczyły wszystkich oglądających. Dlatego ścieżka celuje w emocjonalność. Nie jest nośnikiem amerykańskości, nie definiuje też bohaterstwa. Jest chłodną oprawą, która imituje nowoczesność wojny i dokłada do niej zgrabną estetykę. Od Torn Polaroid, które wzrusza wyraźną niczym konturową pianistyczną melodią, przez hipnotyczne Counting Ticks, wyrzucające chaotyczność wojny i silne obciążenie psychiczne jej uczestników, aż po The Right Things, które przez intrygujący ‘wybijany’ elektroniką temat daje wyraz ciągłości produkcji.

Podczas gdy atmosferyczne granie duetu Nine Inch Nails delikatnie akcentuje obyczajowość dokumentu, rockowa odsłona jest bezpośrednim komentarzem do obrazu wojny. Przykładem niech będzie What Comes Back – mozolny fragment, przeszyty ambientowym bitem i gitarą dobiegającą gdzieś z offu. Gdy popatrzymy na przestraszonych żołnierzy, z których wielu nie skończyło jeszcze 20 lat, prezentowanych w rytm nabuzowanej i ciężkiej elektroniki, ciężko nie dostrzec w tym wszystkim pewnej groteski. Muskularna oprawa wydaje się być dosadna, jakby towarzyszyła scenom rodem z G.I. Joe a nie faktom. To sprawia, że The Vietnam War jest niezwykle oryginalny i dodaje scenariuszowi kolejnej, psychologicznej warstwy. Dokładnie to, o co chodziło Rossowi i Reznorowi, co też podkreślali w wywiadach.

Jako że ścieżka momentami jest mocno koncepcyjna, budująca wojnę na pewnym, może nawet ciut kontrowersyjnym pomyśle, poza dokumentem nie działa w ten sam doskonały sposób. Płyta przeznaczona jest raczej dla wytrawnych graczy, których muzyka podczas tego długiego seansu faktycznie zainteresowała. Nie jest lokalną ostoją, co czyni orientalna kompilacja muzyki The Silk Ensamble i Yo Yo Ma, nie zahacza o epokę, co faktycznie robi składanka z piosenkami. A jednak działa, często wychodząc na pierwszy plan i utrzymując wyjątkowy styl, jaki narzucają Ken Burns i Lynn Novick. Z cyklu nietuzinkowe doznania muzyczne – polecam.

Najnowsze recenzje

Komentarze