Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Sahara (Quartet Records)

(1983/2014)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 05-11-2018 r.

To dość interesujące, że Sahara, bodaj najsłynniejsza pustynia świata, stała się źródłem inspiracji dla kilku prac Ennio Morricone. Najsłynniejszą z nich jest oczywiście soundtrack z miniserialu Sekrety Sahary, który zaliczany jest do czołówki dokonań włoskiego geniusza. Niejako w cieniu tej wyśmienitej muzyki stoi ścieżka dźwiękowa ze starszej o cztery lata Sahary, przygodowego filmu w reżyserii Andrew V. McLaglena, z osławioną po występie w Błękitnej lagunie Brooke Shields w roli głównej. Obraz, opowiadający o młodej dziewczynie, która bierze udział w wyścigu rajdowym przez Saharę, podczas którego zostaje uwikłana w konflikt między miejscowymi plemionami, okazał się klapą artystyczną i finansową. Jednym z najlepszych elementów tej produkcji jest – zgadliście – muzyka Morricone.

Zacznijmy najpierw od historii wydań tej muzyki. Po raz pierwszy ukazała się w roku premiery filmu, na wydaniu LP wytwórni Red Bus, którego zawartość została skonstruowana według uznania samego Morricone. Prawie 10 lat później Intrada ponownie wypuściła na rynek soundtrack z Sahary, którego od poprzedniej edycji różniły montażowe roszady (np. wyrzucono piosenkę z głównym tematem). W niniejszym tekście przyjrzymy się jednak dwupłytowemu wydaniu wytwórni Quartet Records z 2014 roku. Na pierwszym krążku znalazł się właściwy score z filmu McLaglena, natomiast na drugim materiał ze wspomnianej płyty winylowej. Jak zatem prezentuje się ta muzyka?

Sahara to przede wszystkim połączenie filmu przygodowego z romansem. Główna bohaterka podczas wyścigu poznaje Jafara, wodza jednego z wojujących plemion. Jak przystało na naiwną opowiastkę miłosną, para oczywiście zakochuje się w sobie. Ten wątek stał się punktem wyjścia dla najważniejszej idei skomponowanej na potrzeby obrazu McLaglena, czyli tematu miłosnego. Będę być może osamotniony w tej opinii, acz owa melodia należy do moich ulubionych z jakże gigantycznego dorobku Morricone. Motyw poraża romantyzmem, zadumą, subtelnością oraz urokiem, któremu dorównać może tylko niekwestionowana uroda Shields. Smyczki brzmią po prostu cudnie, niezwykle elegancko, co w jakiś sposób uwiarygadnia raczej tani i naiwny romans pomiędzy głównymi protagonistami. Co ciekawe, pierwsze nuty przypominają późniejszy temat miłosny z Cinema Paradiso, którego włoski maestro skomponował wraz ze swoim synem. Morricone przygotował również wersję wokalną tej melodii, z myślą o napisach końcowych. Co dość zaskakujące, McLaglen zdecydował się wykorzystać jednak jej instrumentalną aranżację. I bardzo dobrze.

Bazę tematów lirycznych uzupełniają dwa ładne, ale nieszczególnie zapadające w pamięć melodie: motyw ojca Dale oraz motyw nomadzkiego chłopaka, który zakochuje się w głównej bohaterce. Ten pierwszy umiera jednak na początku filmu, natomiast wątek platonicznej miłości nastolatka został w finalnej wersji obrazu mocno okrojony (do tego stopnia, że w zasadzie jest zupełnie zbędny). Zatem rola tych tematów jest marginalna i nie mają one większego wpływu na odbiór albumu.

Jako że akcja filmu toczy się w północnej Afryce, to spora część muzyki nosi arabskie zabarwienie. „Zabarwienie” jest tu dobrym określeniem, albowiem większość takowych stylizacji sprowadza się głównie na nieprzesadnym wykorzystywaniu etnicznych perkusjonaliów (głównie bębnów), niekiedy fletów prostych lub miejscowych skal muzycznych (np. A Joke and a Accident). Najciekawiej w tej materii prezentuje się krótki, lecz kapitalny temat nacji, której przewodzi Jafar (w booklecie określony jako temat wuja Jafara, Rasoula, jednego z filmowych antagonistów). Cechuje go agresywność, brutalność i iście zawadiacka energia. Na moment zatrzymałbym się też przy ścieżce Arabia, która odznacza się ciekawymi pasażami harfy, jakby pożyczonymi ze znakomitego On the Way to the Orient, pochodzącego z napisanej kilkanaście miesięcy wcześniej ścieżki dźwiękowej z miniserialu Marco Polo.

Partytura Morricone to także sporo akcji, często sprowadzającej się do rwanych fraz sekcji smyczkowej i dętej, co też w jakiś sposób może nasuwać skojarzenia z kompozycjami Igora Strawińskiego. Ponadto wyróżniają się tutaj strzeliste smyczki i prosty motyw na dęte blaszane lub drewniane (m.in. otwierające pierwszą płytę Panther Chase / Opening Credits). Morricone stara się także budować napięcie poprzez „skoligacenie” ze sobą wysokich partii instrumentów dętych drewnianych z etnicznymi bębnami, a także za pomocą bardziej typowych dysonansów sekcji smyczkowej (niektóre mogą kojarzyć się cięższymi fragmentami Orki). Oczywiście poza ruchomymi kadrami takowy materiał nie radzi sobie zbyt dobrze.

Ambiwalentny stosunek można mieć do materiału związanego z wątkiem wyścigu. Na jego potrzeby Morricone przygotował kilka pompatycznych marszyków, gdzie wiodącą rolę odgrywa często kameralna orkiestra dęta. Nie są one szczególnie godne zapamiętania, acz na pewno urozmaicają materiał. Do tego mamy motyw komiczny, który często towarzyszy bohaterom podczas ich głupkowatych perypetii na Saharze. Nie będę ukrywał, że choć to całkiem chwytliwa i sympatyczna melodyjka, to jednak nie za bardzo pasuje do reszty materiału, niemniej Morricone zapewne był po prostu zobligowany do zilustrowania tych wątpliwych jakościowo scen.

Obszerne wydawnictwo Quartet Recrods ze względu na swoją naturę ukierunkowuje potencjalnych odbiorców głównie w stronę zagorzałych amatorów twórczości Ennio Morricone. Nie oznacza to jednak, że jest to jedno z tych wydań, przez które przebrnięcie będzie wymagało sporych pokładów cierpliwości. Oczywiście znajdzie się tu sporo repryz, a także kilka zbędnych zapychaczy w postaci underscore’u lub muzyki źródłowej, niemniej jest to w miarę różnorodna praca, z kilkoma dobrymi motywami. No i temat miłosny to prawdziwa perełka.

Najnowsze recenzje

Komentarze