Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Orca (Orka)

(1993)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Łacińska nazwa Orcinus Orca w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej „wieloryb z piekła”. Angielscy żeglarze woleli nazywać ten gatunek walenia Killer Whale – wieloryb zabójca. Orka, bo pod taką nazwą zwierzę to znane jest współcześnie, jest jednym z największych drapieżników na Ziemi. Dorasta nawet do ponad 9 metrów długości i osiąga masę 8-9 ton. Orka nie dość, że potężna, to jest jeszcze bardzo inteligentna a polując w stadzie jest w stanie zabić nawet największego wieloryba a jej jedynym wrogiem może być człowiek.

Czy kino mogło nie zainteresować się tak „efektownym” stworzeniem? Skoro filmowcy straszyli nas dinozaurami, wielką małpą, rekinem, różnego rodzaju kałamarnicami czy ośmiornicami a nawet białym wielorybem, to w końcu przyszedł i czas na orkę. Jednak film Michaela Andersona z 1977 r. miał trochę większe ambicje niż tylko „bezideową” walkę człowieka z morskim stworzeniem. Orka nie zabija, by się pożywić, jak rekin ze Szczęk Stevena Spielberga, ale by zemścić się na kapitanie Nolanie i jego załodze, którzy bezmyślnie doprowadzili do śmierci ciężarnej samicy, próbując ją schwytać do oceanarium. Orka w tym filmie nie tylko jest aż tak inteligentna, by konsekwentnie i logicznie działać, by wyciągnąć Nolana z portu, ale przede wszystkim jest ukazana jako istota pełna uczuć: miłości (do partnerki) i nienawiści (do Nolana). Także Nolan, z początku ukazany jako niewrażliwy ignorant, odkrywa z czasem swoje prawdziwe wnętrze i okazuje się, że dręczy go podobny ból jak orkę. Dramaty Nolana i orki oraz starającej się zrozumieć i uratować oboje pięknej pani oceanolog przeplatają się w filmie ze scenami grozy w stylu horrorów klasy B. I dokładnie taka sama jest ścieżka dźwiękowa do Orki.

Dramatyczno-horrorową partyturę skomponował Ennio Morricone, będący wtedy już po słynnych spaghetti-westernach, ale jeszcze przed partyturami, uważanymi za jego najwybitniejsze osiągnięcia. Włoch jak zwykle doskonale wczuł się w film i potrafił idealnie i niebanalnie dopełnić obraz swoją muzyką. To co najbardziej zapada w pamięć, to przepiękny temat przewodni zawierający wręcz ogromny ładunek emocjonalny. Składa się niejako z dwóch części. Pierwsza, wolniejsza i spokojniejsza, jest smutna i pełna żalu. Druga jest grana dynamiczniej, jest jeszcze bardziej naładowana emocjami, zwłaszcza bólem i rozpaczą. W filmie ta pierwsza część pojawiała się głównie śpiewana, czy raczej nucona przez żeński wokal. Druga natomiast występowała najczęściej zaraz po niej, już w klasycznej orkiestrowej aranżacji. Na albumie jest zupełnie inaczej. We wspaniałych Orca i Orca (Finale) całość jest zaprezentowana przez dyrygowaną przez Morricone orkiestrę, natomiast w Dialogue Of Memories usłyszymy pierwszą część tematu wykonywaną przez wspomniany solowy, żeński głos. Jeszcze inną aranżację przynosi Nocturne For A Remorse, gdzie motyw grany jest przez fagot na tle smyczków.

Niestety, reszta utworów tak naprawdę nie sięga do pięt tym czterem wyżej wspomnianym. Przede wszystkim są to mroczne, niemelodyjne brzmienia, grane często przez skrzypliwe, metaliczne smyczki (co przypomina momentami Mad MaxaBriana Maya), oraz przez niemalże piszczący flet. Wszystko to sprawia raczej nieprzyjemne wrażenie i nie wiem jak u innych słuchaczy, ale we mnie te fragmenty wywołują wrażenie chłodu czy przenikliwego wręcz zimna. Wspomnieć należy też o sekwencjach, które w filmie ilustrują najczęściej zbliżanie się orki (np. The Fight, The Victory, The Death). Morricone stworzył dla tych scen zupełnie nie słuchalną w oderwaniu od obrazu mieszankę jakichś przeraźliwych pisków i skrzypiących dźwięków a ja nawet nie podejmę się próby odgadnięcia jakich instrumentów do tego użył. Kojarzy mi się to nieco z podobnymi eksperymentami dźwiękowymi zastosowanymi przez Elliota Goldenthalla w Alien 3.

Jest na płycie jeden utwór, który kompletnie nie pasuje do reszty. A Ball At Home, bo o nim mowa, brzmi jak instrumentalny podkład do jakiejś kiczowatej piosenki z lat 70-tych. W filmie ten utwór i tak pojawił się tylko w jednej scenie, gdzie zresztą był ledwo słyszalny, więc pewne nikt by się nie obraził, gdyby wydawca albumu go pominął i w zamian umieścił pominiętą na soundtracku piosenkę Carol Connors z napisów końcowych, śpiewaną do melodii motywu przewodniego. Można ją znaleźć na innym, dużo mniej powszechnym, wydaniu soundtracku z Orki, który ponadto zawiera dokładnie te same utwory, co omawiana płyta.

Mimo wielu kompletnie nie sprawdzających się poza obrazem, czy wręcz koszmarnych w słuchaniu fragmentów i mimo tego, że prezentacja utworów na płycie nie do końca pokrywa się z tym, co słychać w filmie, polecam czytelnikom ten score Ennio Morricone i wystawiam mu, być może nieco naciągane, cztery gwiazdki. Czynię to oczywiście z jednego powodu. Z powodu wzruszającego tematu, w mojej opinii jednego z najlepszych w karierze Włocha. Doprawdy nie rozumiem dlaczego motyw ten nie znalazł się chyba na żadnej kompilacji utworów kompozytora. Tym bardziej jednak czyni to soundtrack z filmu Orca albumem, który warto mieć w swojej kolekcji.

Najnowsze recenzje

Komentarze