Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Piotr Rubik, Zbigniew Książek

Tryptyk Świętokrzyski – Oratorium Psałterz Wrześniowy

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Mariusz Tomaszewski | 15-04-2007 r.

Piotr Rubik to obecnie jeden z najpopularniejszych polskich kompozytorów. Przy sukcesie, jaki osiągnął Tryptyk Świętokrzyski, wszystkie jego poprzednie dokonania odchodzą w niepamięć. No ale nie o Rubikonie ma traktować owy tekst. Na wstępie rzucę bezceremonialnie, iż jestem ateistą i pogodziłem się z faktem, że moja ojczyzna jest swoistym katolandem. Wystarczy coś ubrać w religijne szaty, a społeczeństwo rzuci się na to wypisując peany na temat życia, miłości i w końcu samego Boga (ale czemu tu się dziwić, skoro do Poczetu Królów Polskich ma dołączyć nowy władca – Jezus, Król Polski). I nie ważne czy jest to muzyka, film, książka; tak już jest i raczej nie widać na horyzoncie szans na zmiany. Mając na uwadze powyższe wywody powinienem unikać kompozycji Piotra Rubika niczym piekielnego ognia. Tymczasem na przekór logice, jego orkiestralna twórczość przypadła mi do gustu.

Czemu rozpocząłem ten tekst od tak dramatycznego wyznania? Ano dlatego, iż to niejako w obliczu ostatecznej oceny przydaje mi wiarygodności. Nikt mi nie zarzuci bowiem, że kierowało mną jakieś religijne uniesienie czy temu podobne. Dementuję również plotki, jakobym desperacko poszukiwał zbawienia, a Tryptyk był przyczyną mego nawrócenia – nic z tych rzeczy. Drugą kwestią którą należy się zająć jest sam kompozytor. Wzbudza on bowiem tyle kontrowersji co tęczowy Michał Wiśniewski czy ‘dobrze zbudowana’ Doda. Mamy tu do czynienia z o tyle kuriozalną sytuacją, iż jest to artysta utalentowany, czy komuś się to podoba czy nie. Jego przekleństwem okazał się komercyjny sukces jaki osiągnęły jego oratoria. A co może wzbudzić większą zawiść jak nie 3 pozycje Rubika wśród pięciu najlepiej sprzedających się płyt w naszym kraju? Nie jestem ekspertem od muzyki popularnej i nie wiem ile jest nagród i za co się je przyznaje, ale wiem, że Rubik pozgarniał wszelkie możliwe laury bijąc przy tym różne rekordy (został nawet przez pewien kobiecy magazyn uznany wyróżnieniem „Piękny dziś”). Nie mam o to żalu, bo co jak co, ale mnie nie można nazwać pięknym wczoraj, jutro ani tym bardziej dziś. Ale wracając do muzyki, gdybym był jakimś chałturzącym pseudo-artystą nastawionym na nabijanie kasy, to mocno by mnie zirytował taki bezczelny Rubik wprowadzający artyzm do mojego prostego niczym pas startowy muzycznego światka. Podobnie sprawa ma się z odbiorcami z grupy etnicznej znanej szerokiej publiczności pod nazwą „dzieci neostrady”. Dla nich wszystkich mam propozycję, aby wpisywali pod recenzją miasta, które nie lubią Rubika. No ale bez żartów, postawmy się w ich sytuacji. Jak mają biedactwa zareagować na muzykę pozbawioną prostackiej elektroniki, rytmu, pomysłu, a na domiar złego liryka nie zawsze przekazuje wszystko wprost. Ano złością… W tym miejscu mógłbym jeszcze kontynuować wywód tego prewencyjnego ataku na krytykę, bo jak można delektować się romantycznymi rockowymi balladami, gdzie teksty zahaczają o toaletową poezję, zaś gitarowe riffy to słyszałem lepsze przy harcerskim ognisku, tymczasem muzykę Rubika nazywać płytką i pozbawioną emocji. Chcę przez to tylko powiedzieć, że ta nie jest od klasycznej czy naszej kochanej filmowej ani lepsza ani gorsza, jest po prostu trochę inna, dopasowana bardziej do naszych czasów. Z pewnością czegoś takiego jeszcze nad Wisłą nie było.

Wreszcie przyszedł czas na łyżkę dziegciu w muzycznym miodzie. Brodząc nadal w tematyce komercji nasuwa mi się – bardzo osobista – refleksja. Otóż wbrew zachwytom większości nie mogę zdzierżyć popowej przeróbki, jaka dotknęła Psałterz. Gdzie Niech mówią, że to nie jest miłość było sympatycznym kawałkiem, tak Psalm dla ciebie w wersji ‘dla mas’ jest niczym pokaleczony bohomaz, który niegdyś zachwycał swym wykonaniem, a skończył wśród repertuaru grupy Ich Troje. I naprawdę nie przeszkadza mi Rubik podrywający w teledysku ‘gorącą piętnastkę’. Czepiam się wyłącznie muzycznej strony – myślę, że można było się pokusić o singiel promocyjny w oryginalnej wersji. Czy w radiu i telewizji nie ma już miejsca na orkiestrę symfoniczną? Również można mieć kilka uwag odnośnie tekstów autorstwa Zbigniewa Książka. Niektóre prezentują naprawdę bardzo wysoki poziom, ale akurat w Psałterzu mamy do czynienia z kliszą. Pod pozorem religijnych pieśni ukrywa się bogaty zbiór truizmów. Abstrahując od utworów odwołujących się bezpośrednio do wiary, mamy nawoływanie do szacunku, nadziei, miłości. Szkoda tylko, że nie słuchały tego dziewczyny, które w przeszłości odrzuciły me romantyczne zaloty (szczególnie mam tu na myśli fragmenty dotyczące miłości 😉 ). Do samej tematyki wrócimy jeszcze w dalszej części, bo dochodzimy w tym miejscu do albumu, który jest podmiotem recenzji.

Prolog

Tematyką zamykającego Tryptyk Świętokrzyski Psałterza Wrześniowego jest miejsce wiary w Boga w dobie zagrożeń płynących ze współczesnego świata. Zdradzając zakończenie powiem, że pomimo kilku przeszkód wygrywa ostatecznie nadzieja oraz miłość 😉 Sama konstrukcja albumu jest zbiorem psalmów; w końcu nazwa zobowiązuje. Otwierający i zarazem zamykający całość Psalm Apokaliptyczny jest złowrogim i tym samym wprowadzającym nas w błąd prologiem. Wskazuje on bowiem na poważny i dosyć mroczny charakter kompozycji, tymczasem jest to jedyny tak poważny akcent na płycie.

Część pierwsza – Psalmy wiary

Tutaj już jest lżej i przyjemniej. Teksty wyjątkowo mocno ocierają się o biblijną tematykę Starego Testamentu. Nie będę interpretował wymowy żadnego z Psalmów, bowiem każdy z nas powinien zrobić to na własny rachunek. Muzycznie Rubik nie pokazuje jeszcze na co go stać – utwory poza najbardziej melodyjnym Psalemem mojżeszowym nie robią specjalnego wrażenia. I właśnie na tą melodykę warto zwrócić uwagę, bowiem naszemu kompozytorowi z dziecinną łatwością przychodzi pisanie muzyki tematycznej. Ich mnogością zawartą na całym Tryptyku można by obdarzyć z tuzin filmów. Jeśli ktoś traktuje to jako wadę, to nie mam nic do dodania.

Część II – Psalmy aniołów

Zawsze podobało mi się afrykańskie podejście do muzycznej strony religii. Zarówno afro-amerykańska część zachodniej cywilizacji jak i ich krewni zamieszkujący pustynny kontynent traktują ten aspekt wiary z radością, nadzieją, po prostu z życiem. Hmmm, nie powiem, żebym był zwolennikiem naszych mszy i depresyjnego brzmienia kościelnych organów… W tej części psalmów Rubik odwołuje się właśnie do radośniejszej części naszej natury puszczając nam wraz z Książkiem przysłowiowe ‘oczko’. Na sam przód wychodzi fantastyczne wykonanie Psalmu z Krakowem. Przyznam, że solistki pokazały klasę. Niejako odpowiedzią na ten występ jest męski Psalm braci aniołów, ale w mojej skromnej opinii panie są tutaj bezkonkurencyjne.

Część III – Psalmy nadziei

Ta część jest bardziej refleksyjna. Głównym wątkiem jest śmierć i lęk przed nią. Od muzycznej strony chciałbym wyróżnić chóralne partie, które niejednokrotnie przewyższają partie solowe. Wyjątkowo do gustu przypadł mi zabieg, jaki Piotr Rubik zastosował już w Oratorium Świętokrzyska Golgota. Mianowicie chodzi o osobne rozpisanie partii wokalnych na solistę i na chór, przy czym wykonanie następuje jednocześnie. Przyznaję, że właśnie tym prostym skądinąd chwytom dałem się schwytać w sidła Tryptyku Świętokrzyskiego.

Część IV – Psalmy pragnienia

Na końcu albumu wedle moich zapowiedzi pojawia się część traktująca o miłości. Z czterech znajdujących się tutaj utworów trzy z nich zbudowane są na podobnych fundamentach. W skład solistów wchodzą trzy kobiety oraz trzech mężczyzn, stąd też zgodnie z prawami arytmetyki otrzymujemy trzy dialogi zakochanych, gdzie Psalm dla ciebie przeistoczony w tandetną piosenkę stał się utworem promującym Psałterz Wrześniowy. Ta część albumu jest zdecydowani najmniej ambitna… Widać tu jak na dłoni, jaką ewolucję… chociaż to nie najlepsze słowo, jaką przemianę na przestrzeni kilku lat przeszedł cały Trypyk. Z dumnej rozprawy nad rozważaniami Ojca Świętego kończymy na pioseneczkach o tekstach jakimi raczeni jesteśmy w radiowej ramówce. Inna sprawa, że słucha się tego naprawdę przyjemnie, ale pewien niesmak pozostaje. Chociaż znowu źle dobrałem słowa. Bardziej na miejscu wydaje się być widoczna niekonsekwencja twórców z Piotrem Rubikiem na czele, którzy to ugięli się pod ciężarem showbiznesu i właśnie w kierunku komercji udał się opisywany tu Psałterz Wrześniowy.

Epilog

W tym miejscu dla wszystkich, którzy dobrnęli tak daleko, nagroda w postaci moich przeprosin za rozwlekłą ‘maturę’, jaką zdarzyło mi się popełnić 😉 Niejako na zakończenie, tym, którym twórczość Piotra Rubika przypadła do gustu, chciałbym polecić Psałterz Wrześniowy, ale w wersji DVD (zapewniam, że Piotr Rubik nie zapłacił ani mnie, ani serwisowi filmmusic.pl za reklamowanie jego produktu – a szkoda). Pomijając zalety płynące z przestrzennego dźwięku, milej się tego słucha patrząc jednocześnie na atrakcyjne chórzystki 😉 To co uderza i bardzo cieszy, to fakt iż mamy do czynienia z naszym rodzimym dokonaniem. Brakowało mi tego w ojczyźnie, stąd też pewnie moja fascynacja w dużej mierze wynika z muzycznego wyposzczenia. Absolutnie nie twierdzę tu, że nie mamy utalentowanych kompozytorów, bo to nieprawda. Po prostu brakowało mi w rodzimej muzyce rozmachu, patosu i przysłowiowej ściany dźwięku, która dla wielu będzie przeszkodą nie do przebycia. Jednak gdy się przez nią przebrnie, przymknie jedno oko na komercyjną wymowę całości, drugie zaś nie będzie szukało wielkiej sztuki tam gdzie jej nie ma, to czeka na nas naprawdę porcja dobrej muzyki. Szkoda tylko, że w naszym zawistnym społeczeństwie Piotr Rubik nie ma co liczyć na należącą mu się estymę – cóż, będzie się musiał zadowolić pieniążkami, których na pewno na koncie nie brakuje. Wydaje się też, że artystyczna dusza jest w stanie przyjąć takie zadośćuczynienie. Moim skromnym zdaniem to całkiem uczciwy układ, gdyż w zamian otrzymujemy muzykę naprawdę wartą naszej uwagi.

Inne recenzje z serii:

  • Oratorium Świętokrzyska Golgota
  • Oratorium Tu Es Petrus
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze