Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Newton Howard

Collateral (Zakładnik)

(2004)
4,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Zakładnika można na wyrost określić sequelem Gorączki. Skąpane w nocy Los Angeles, feeria świateł, specyficzny klimat produkcji Michaela Manna, dwóch w pewien sposób powiązanych ze sobą antagonistów, pytania o sens życia, moralności, władzy. Sensacyjne kino wysokiej próby to tylko przykrywka dla powyższych tematów, którymi oddycha film Michaela Manna z 2004 roku, w którym nawet Tom Cruise potrafił pokazać, że stać go na coś więcej niż perfekcyjny ekranowy image. Atmosferę obrazu po raz kolejny doprawia starannie dobrany przez reżysera i jego współpracowników zestaw muzyki ilustracyjnej i już istniejącej. Za oprawę oryginalną odpowiedzialni są tym razem sam James Newton Howard, Brazylijczyk Antonio Pinto i Tom Rothrock a piosenki reprezentuje scena rockowo-alterntywna, której ostry pazur zgrabnie koresponduje z dramatyczną sensacją na ekranie i jak w każdym filmie Manna, z niuansami psychologicznymi opowiadanej historii.

Nie licząc Trevora Jonesa oraz Elliota Goldenthala, James Newton Howard jest zdecydowanie największego kalibru kompozytorem filmowym z jakim do tej pory współpracował reżyser. Jednakowoż nie zwiedzcie się – nawet on musiał przystosować się zupełnie do wymagań oraz oczekiwań Manna i w Zakładniku jego muzyka absolutnie nie brzmi jak „typowy James Newton Howard”. Mimo, że na oficjalnym wydaniu płytowym muzyki Amerykanina jest ledwie 7 (słownie: siedem) minut, jawi się nawet w tym krótkime czasie jako totalny kameleon. Wykreował zupełnie transową, rockową muzykę, której brzmieniu najbliżej do ambitnego rocka lat 70-ych i 80-ych czy poetyki U2. Pulsujące gitary (imitujące choćby Michaela Brooka z Gorączki), studyjna perkusja, bas, klawisze, ambientowy klimat – dość unikalna praca kompozytora, który ostatnio nie zachwyca świeżością. Są jednak z nią dwa zasadnicze problemy – 1. ginie pod natłokiem piosenek i utworów instrumentalnych, 2. jest jej tak strasznie mało! Bardzo dobrym przykładem niech będzie króciutkie „Max Steals the Briefcase”, gdzie piętrząca się melodia nagle jest rozczarowująco przerwana. Świetna próbka trzymającej w napięciu muzyki akcji zaprezentowana zostaje w „Vincent Hops the Train”, gdzie perkusję (min. gongi) wspomagają orkiestrowe dysonanse. Prawdziwie rockowym popisem jest z kolei „Finale” – ultra-dynamiczna kompozycja na pewno zjedna sobie fanów takich brzmień.

„Asa w rękawie” chowa natomiast Brazylijczyk Antonio Pinto (min. znany z Pana życia i śmierci), który swym finałowym, intensywnym emocjonalnie „Requiem” tak naprawdę wysuwa się przed pracę Howarda i jak to mówią Amerykanie, „kradnie” mu show. Trudno oszacować jak Pinto został zwerbowany do filmu; najprawdopodobniej z uwagi na brak czasu Howarda (sam Howard przyznaje, że z Pinto zobaczył się dopiero na premierze…). Tak Howard mówi o tym w wywiadzie dla soundtrack.net: „Myślę, że Antonio Pinto zrobił kawał świetnej roboty. Połowa mnie chciała wyrzucić go z filmu, druga natomiast trzymała za niego kciuki, ponieważ jestem fanem jego twórczości! Zaszył się gdzieś w motelu z nowonarodzonym dzieckiem, więc w tajemnicy mu kibicowałem”. Trzecim kompozytorem na pokładzie jest rockman Tom Rothrock, którego ciężki, ostry rock nie wytrzymuje porównania ani z Howardem ani Pinto – brak mu głębi i klasy, niestety… Ma być mocno i tylko tak jest. Uwagę zwrócić należy również na niezły utwór „The Seed”, który swego czasu królował na radiowych playlistach, gustownego Milesa Davisa czy przeróbkę słynnego „Air” Bacha w poetyce kubańskiej. Swoje pięć minut ma też DJ Paul Oakenfold w naprawdę udanym, dynamicznym utworze ze sceny strzelaniny w dyskotece, doskonale podkreślający chaos ekranowych wydarzeń, w których zimną krew zachowuje tylko zabójca Tom Cruise…

Collateral próbuje uchwycić ambientowo-rockowego ducha albumu z Gorączki, ale tym razem dużo bardziej udaje się to muzyce instrumentalnej niż nieco bezbarwnym utworom z pogranicza rocka. Ciekawostką jest fakt, że pierwotnie muzykę do filmu miał napisać sam Hans Zimmer, który myślę bardzo dobrze czułby się w takich klimatach a i może byłaby szansa, że więcej muzyki oryginalnej znalazłoby się na wydaniu płytowym. Chociaż nie jestem zwolennikiem bootlegów, w tym akurat przypadku byłby on bardzo mile widziany! Muzyka z Zakładnika może się podobać, dużo bliżej jej klimatem do albumu z Gorączki niż wysublimowanym kompozycjom Lisy Gerrard z dwóch poprzednich filmów Mann, zdecydowanie również góruje doborem muzyki nad wydaniem z Miami Vice(2006). Kto chce usłyszeć niebanalną muzykę Jamesa Newtona Howarda i Antonio Pinto (ale zaledwie 12 minut!) i potraktować jako deser po ciekawych w sumie kompozycjach źródłowych, ten po Zakładnika śmiało może sięgnąć.

Najnowsze recenzje

Komentarze