Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Stephen Warbeck

Two Brothers (Dwaj bracia)

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Po niezwykle udanym, ale też realizacyjnie trudnym i męczącym Niedźwiadku, reżyser Jean Jacques Annaud zarzekał się, że nie nakręci już więcej filmów o zwierzętach. Jednak po kilkunastu latach jego pasja wzięła górę nad wspomnieniami trudów tamtej produkcji i Francuz zdecydował się nakręcić podobny obraz. Bohaterami Two Brothers uczynił dwa tygrysy, które wydarte przez ludzi z życia w dzikiej głuszy, uwięzione i rozdzielone, po pewnym czasie, w niezwykłych okolicznościach spotykają się i uciekają w rodzinne strony. I choć schemat fabuły i pewne zarysy fabularne mocno przypominają The Bear, a niektóre ludzkie postaci wydają się odrobinę przerysowane, to całość jest bardzo udana, pełna pięknych i wzruszających momentów. Poza niewątpliwym reżyserskim talentem Annauda (chyba nikt tak jak on nie potrafi równie dobrze pracować z ludźmi, co ze zwierzętami), urokliwymi zdjęciami kambodżańskich lasów i świątyń, znaczący w tym udział ścieżki dźwiękowej. Przy nieznacznej liczbie dialogów, miała w filmie do spełnienia istotną rolę. Francuski reżyser, który miał przyjemność pracować z różnymi wybitnymi kompozytorami, jak Williams, Horner czy Sarde, tym razem zdecydował się postawić na Brytyjczyka Stephena Warbecka, zdobywcę Oscara za Zakochanego Szekspira. Pierwotnie kompozytorem miał być Gabriel Yared, ale ten musiał odmówić, gdyż akurat pracował nad – o zgrozo – Troją.

Główną cechą muzyki stworzonej przez Warbecka dla Dwóch braci, jest próba połączenia etnicznego, azjatyckiego brzmienia z klasyczną, europejską orkiestrą symfoniczną. Dodajmy: próba jak najbardziej udana. Już pierwszy utwór przywita nas chińskimi piszczałkami, którym akompaniować będzie sekcja smyczkowa. I w podobny sposób Warbeck będzie oddawał klimat kambodżańskiej dżungli na większości ścieżek. Czasem usłyszymy jeszcze instrumenty trochę nie pasujące ani do tej części świata, ani do klasycznej orkiestry, jak na przykład saksofon, gitara, czy nawet gitara banjo. Znaczna część utworów ma charakter bardzo nastrojowy, liryczny i taki ciepły, kojący. Taki bowiem jest właśnie film i nawet gdy tygrysy przeżywają jakieś perypetie, a co za tym idzie muzyki zmienia się w bardziej mroczną lub dynamiczną, wszystko dobrze się kończy, czyli wracają łagodne brzmienia, mogące momentami kojarzyć się z Zakochanym Szekspirem.

Mniej więcej taki nieco idylliczny jest temat przewodni partytury, który można by określić motywem szczęśliwej rodziny. Usłyszymy go już pod koniec pierwszej ścieżki, później jeszcze wielokrotnie, raz bardziej delikatnie gdy wygrywany będzie przez solowe instrumenty (flety, wiolonczela) a raz bardziej podniośle, niemal epicko, gdy przejmie go pełna orkiestra. Mimo swego niewątpliwego uroku i sporej powtarzalności na albumie, nie należy on do motywów łatwo wpadających w ucho. Raz, że taka już specyfika tej melodii – nie jest aż tak prosta, by łatwo ją było sobie zanucić, a dwa, że Warbeck rzadko daje mu się w pełni rozwinąć. Zazwyczaj na jednej ścieżce jeden temat płynnie przechodzi w drugi, melodie nakładają się, pojawiają się różne aranżacje i trudno określić czy właśnie słuchamy jednego tematu czy już drugiego.

Pełne ciepła i liryzmu melodie, choć dominują, nie są jedynymi na ścieżce. Ba, to nawet te pozostałe mogą zwracać na siebie większą uwagę. Dość charakterystyczny jest motyw cyrku, przypominający nieco „włoską” muzykę Ennio Morricone czy Nino Roty. Z kolei bardzo odmienne od całej reszty są niezwykle wesołe, o wręcz komediowym charakterze, ścieżki 11 i 17. O ile „Havoc” swoim brzmieniem wpasowuje się jeszcze w klimaty południowo-wschodniej Azji, o tyle „To Freedom” to już zupełnie nie ten styl. Skoczna melodia oparta na gwizdaniu, któremu towarzyszą gitara czy banjo brzmi jak parodia westernowych tematów Ennio Morricone. Niektórych słuchaczy może zirytować tak nagła zmiana stylistyki, ale jeśli widziało się film, to ta melodyjka powinna przywołać obrazy z zabawnej podróży tygrysów do domu i wywołać uśmiech na twarzy. Osobna kwestia to fragment opery „La Forza del Destino” Veridego. Stylizowany na stare, kameralne wykonanie, rozpoczynający się odgłosami… świerszczy. Tak, byście poczuli się jak bohater grany przez Guya Pearce’a, słuchający tego utworu w spowitej przez mrok dżungli.

Opisując Two Brothers nie można zapomnieć o muzyce akcji. Ta, co może niektórych zdziwić, jest bardzo mocnym punktem partytury. Warbeck, który mógł po Zakochanym Szekspirze zostać zaszufladkowany jako spec od muzyki romantycznej udowadnia, że znakomicie poradziłby sobie w wielkim epickim dziele. Posłuchajcie chociażby wzbogaconą o bębny i instrumenty dęte „Chasing the Truck”. Ta muzyka, która w filmie ilustruje kapitalnie nakręcony pościg tygrysicy za ciężarówką, bez problemów poradziłaby sobie jako ilustracja wielkiej bitwy w wysoko-budżetowym widowisku historycznym.

Two Brothers, jak już pisałem, nie jest muzyką pełną chwytliwych motywów, które podłapiemy i będziemy sobie nucić. Brak tu silnego, wyrazistego tematu, który dźwigałby całą partyturę a wszystkie akcenty są rozłożone równomiernie pomiędzy poszczególne melodie. Nie jest to oczywiście żadną wadą, po prostu taka jest specyfika tego score. Jego największym plusem są według mnie bardzo ładne, niezwykle przyjemne brzmienia wynikłe z połączenia orkiestry z instrumentami etnicznymi. Delikatne melodie nie zanudzą słuchacza, bo raz po raz przeplatane są świetnymi, dobrze zorkiestrowanymi fragmentami akcji. Chyba najbardziej epicki Warbeck jak dotychczas i kto wie, czy zwyczajnie nie najlepszy, przynajmniej jeśli chodzi o wydanie płytowe.

Najnowsze recenzje

Komentarze