Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Carlo Siliotto

Nomad – The Warrior

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Gdybym zaczepił kilku losowo wybranych młodych przechodniów i kazał sobie wymienić pierwszy lepszy znany im film o Kazachstanie, nie byłoby większego problemu. Wszak w zeszłym roku połowa młodzieży tego globu zrywała boki ze śmiechu, oglądając komedię Borat. Zapytawszy jednak o jakieś dzieła typowo kazachskiej kinematografii byłoby już pod górkę. Z pewnością informacja jakoby i tam potrafili zdobyć się na kino epickie realizowane z rozmachem jakiego nie powstydziłoby się Hollywood u połowy „ankietowanych” wywołałoby poważne zdziwienie, drugiej połowie… No cóż, dostarczyłoby kolejnego powodu do kpin i żartów. Nie wierzycie? Obejrzyjcie sobie Nomad w reżyserii Sergeia Bodrova. Cóż z tego, że w produkcję zaangażowanych było wielu obcokrajowców, w tym amerykanie. Cóż, że ocieka ona gęstym lukrem narodowego patosu. Dzieło i tak robi wrażenie właśnie dzięki realizacji oraz całkiem fajnie opowiedzianej historii tworzenia się wśród Kazachów świadomości narodowej. Fabuła oscyluje wokół życia królewskiego syna, Mansura, wychowywanego do dziecka na wojownika-przywódcę, mającego w przyszłości wyzwolić Kazachów od dżungarskich najeźdźców. Blisko 40 mln $ budżetu jak widać nie spuszczono w klozecie, tworząc za nie obraz zgoła ciekawy, aczkolwiek nie fascynujący.

Sformułowanie to jakże pasuje do sfery muzycznej Nomada, za którą odpowiedzialny jest Carlo Siliotto – włoski kompozytor, pracujący w branży już co prawda od kilkunastu lat, ale głównie na potrzeby italijskiego rynku filmowego. Oferta kazachskich i amerykańskich producentów była więc pewnego rodzaju okazją do wypromowania własnej osoby na świecie, a i warunki pracy były o niebo lepsze od tych do jakich przywykł. Środki zaangażowane w produkcję oprawy muzycznej dały Siliotto szerokie pole do popisu. Dzięki nim mógł skupić przy sobie wielu dobrych wykonawców z całej Europy jak: Bułgarska Orkiestra Symfoniczna, tradycjonalne zespoły folkowe oraz całą gamę utalentowanych solistów, wnoszących wiele dobrego do tego muzycznego produktu. Produktu, który mimo kilku wad satysfakcjonuje nie tylko widza podziwiającego historię Mansura w kinie, również słuchacza zmierzającego się z materiałem zawartym na krążku. Niestety zanim ktoś zdecydował się wypuścić na rynek płytę z soundtrackiem musiało minąć trochę czasu. Prawa po dwóch latach od premiery wykupiło w końcu amerykańskie Varese i oto już dziś możemy cieszyć się albumem z 70-minutowym materiałem, zawierającym lwią część napisanej przez Siliotto muzyki do Nomada. Cofnijmy się więc oczami wyobraźni do roku 1710, kiedy to rozpoczyna się nasza filmowa przygoda…

Ekran rozświetla się blaskiem pierwszych ujęć. Na panoramie ciągnie się skąpana w słońcu malownicza sceneria dzikich kazachskich stepów, w czasie podziwiania których dosięga nas pierwsza próbka dzieła Siliotto. Próbka mówiąca sporo zarówno o charakterze muzyki z jaką przyjdzie nam obcować przez najbliższe kilkadziesiąt minut jak i o talencie kompozytorskim samego jej twórcy. Niepozornie rozpoczęta solowym shehnai smutna przygrywka inicjuje mini-suitę, oprowadzającą nas, co prawda bardzo krótko, ale dokładnie po zbiorze najważniejszych tematów jakie kształtować będą linię muzyczną Nomada. Najważniejszym z nich jest oczywiście temat samego Mansura, wychodzący dalece poza opisywaną przezeń postać. Ów patetyczna ciepła melodia, w zależności od okoliczności i wykonania pełni wiele funkcji, począwszy od zwykłego ilustracyjnego backgroundu (np. w: You Are Still My Brother), poprzez pełen orkiestrowego przepychu temat zwycięstwa (The Baby Rescued), aż po piękny lejtmotyw miłości rodzącej się pomiędzy głównym bohaterem, a Gaukhar (Meeting Gaukhar). Siliotto nader często ucieka się do tego tematu, zrzucając nań niemalże cały ciężar partytury. Nie pozostawia go jednak samego na polu dźwiękowej batalii.

Drobne zróżnicowanie melodyjne wnosi pojawiający się od czasu do czasu temat zagrożenia. Właściwie nie temat, a przygrywka kreowana przez ciekawe zestawienie etnicznego śpiewu z wybijającymi rytm bębnami (np.: Jungar Attack). To właśnie bębny, obok wspomnianego wyżej shehnai oraz typowo kazachskich instrumentów (dombra i kobiz), stanowią fundament etniki jaką serwuje nam Siliotto. Etniki wdzierającej się w każdy zakamarek ścieżki, świetnie uzupełniającej panoramy krajobrazów i scenografię obrazu. Kompozytor, by uwiarygodnić swoją muzykę tradycyjną sięga do rdzennych kazachskich pieśni, której fragmenty zaszczepia na przykład w utworze 1000 Fires.

Mimo tak znacznego pierwiastka kulturowego, partytura zdominowana jest jednak przez typowo orkiestrowe brzmienia, znajdujące swoje największe ujście w zalewających krążek underscoreowych tapetach oraz muzyce akcji. Słuchając tego miszmaszu, moje myśli mimowolnie uciekają w kierunku napisanej rok później przez Klausa Badelta Przysięgi. Obie prace w podobnej formie i konwencji konfrontują ze sobą hollywoodzką epikę z tradycyjnymi brzmieniami. Rzecz jasna Siliotto nie szafuje elektroniką w takim stopniu jak Badelt, a muzykę akcji opiera raczej na wytężonej pracy średniej wielkości orkiestry symfonicznej. Sama struktura i stylistyka „action-score” nasuwa na myśl niektóre prace naszego rodzimego kompozytora, Krzesimira Dębskiego (Ogniem i Mieczem, Stara Baśń) lub Ennio Morricone, głównie za sprawą podobieństw w operowaniu sekcją dętą i perkusyjną. Przykładem niech będzie The Duel, czy Jungar Trials.

Konkludując. Owszem, partytura do Nomada jest egzotyczna, ale zupełnie jak wspominana wyżej Przysięga, miejscami monotonna. Monotonia wypływa przede wszystkim z obecności tylko jednego kluczowego tematu przewodniego, nierzadko uginającego się pod ciężarem muzycznej konstrukcji Siliotto. Do tego dochodzi jeszcze problem ilości materiału na płycie, według mnie nieco upchanego na siłę. Mimo tych drobnych niewygód, Nomad, to porcja solidnego, dobrze wykonanego rzemiosła muzycznego, godnego uwagi. Wato więc przed premierą obrazu, która czeka nas lada chwila, zapoznać się z tym dziełem.

Najnowsze recenzje

Komentarze