Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Eric Serra

Big Blue, the (Wielki błękit)

(1988)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Luc Besson mówiąc kiedyś o swoich filmach stwierdził, że jest on ich „oczami” a Eric Serra „uszami”. Najdobitniej te słowa sprawdzają się przy okazji ”Wielkiego błękitu”, podwodnej Odysei, filmu kultowego ze względu na fantastyczne zdjęcia, zabawne i pełnokrwiste postacie, niezwykłą fabułę i… muzykę. To także największe jak do tej pory dzieło francuskiego mistrza kina komercyjnego i analogicznie Serry.

Muzyka tego bardziej kompozytora rockowego, niż filmowego z prawdziwego zdarzenia, nie wszystkim może się podobać. Jednak zjawisko Serry, który komponuje wyłącznie do filmów Bessona jest wartym szerszej uwagi. Muzyka Francuza oparta jest bardziej na nastrojowych i melodycznych kompozycjach, wykorzystujących perkusję, gitarę i cały arsenał ciekawych elektronicznych – bądź nie – brzmień (tutaj nawet dzwon). Zawsze jednak perfekcyjnie pasowała do emocjonalnych projektów Bessona nadając im styl i charakter. Serra bardzo rzadko korzysta z orkiestry; najdobitniej w muzyce do dokumentalnego hołdu Bessona o życiu oceanu- ”Atlantis”. Nie inaczej jest z ilustracją muzyczną do ”Wielkiego błękitu”, która w filmie dostarcza niezwykłych doznań, potęgujących znakomite zdjęcia Carlo Variniego. Najbardziej znanym elementem partytury z filmu z kolei kapitalny temat główny The Big Blue Overture. Grany z początku na perkusji przechodzi potem w świetne wykonanie na saksofonie a kończy się melodycznym motywem z wykorzystaniem gitary.

By pogłębić wizualne wrażenia przede wszystkim zdjęć podwodnych Serra wykreował szereg dźwięków, najczęściej za pomocą syntezatorów i perkusji, które przypominają odgłosy głębin oceanu, głos delfina lub zanurzenia w wodzie (tam prym wiodą tamburyna lub grzechotki). Całość płyty można podzielić na dwie części. Pierwsza jest wesoła, pełna nowych i wpadających w ucho melodii, a utwory nie rzadko posiadają popowy charakter. Kilka fragmentów tak jak Rescue in the Wreck świetnie wykorzystuje w/w perkusję. Inny smakołyk to Water Works z prowadzącym fortepianem. Kosmopolityczny charakter (akcja dzieje się w Grecji, Włoszech a także Peru i USA) pozwolił sięgnąć kompozytorowi po stylistykę muzyczną tamtych regionów. Wspomnieć należy choćby La Raya, wykorzystującym południowo-amerykańską etnikę czy utwór nawiązujący do krótkiego epizodu amerykańskiego i zastosowanie niemal hip-hopowych wstawek. Stylistyczny eklektyzm nie jest obcy twórczości Serry, by wspomnieć chociaż ”Piąty element” i jego muzyczny bigos…

Dobrym pomysłem było wmontowanie najzabawniejszych dialogów z filmu do min. Let Them Try, gdzie big-bandowe, zamaszyste trąbki stanowią dobry kontrast dla słowa „Roberto” w wykonaniu Jeana Reno… Każdy kto widział film z pewnością od razu się szeroko uśmiechnie. Trudniejsze w odbiorze są fragmenty należące do w/w drugiej grupy utworów, bardziej dźwiękonaśladowcze i oparte na sound-design’ie, imitujące podwodne dźwięki (Synchronised Instatnt, Cruise of the Delphin Tribe). Od tego momentu muzyka staje się trochę mniej ciekawa (a czasami nawet irytująca – w zależności od osobistych preferencji dot. muzyki opartej o syntezatory) w słuchaniu, opisując na ekranie trudną osobowość bohatera granego przez Jeana-Marca Barra. Tylko na chwilę odzyskując nastrój pierwszej części za sprawą zapadającej w pamięci gitary w Virgin Islands. Płytę (tak jak i film) kończy naprawdę ładna i niebanalna piosenka My Lady Blue (śpiewa również Serra).

Muzyka z ”Wielkiego błękitu” stała się prawdziwym bestsellerem (ok. 3 milionów sprzedanych płyt), dodatkowo zdobyła Cezara. Eric Serra posługując się bardziej rockowymi niż symfonicznymi środkami wyrazu potrafił wykreować silnie pobudzającą wyobraźnię, często niezwykłą pod względem brzmień muzykę. In plus tego oryginalnego wydania (pojawiały się również wydania rocznicowe oraz rozszerzone) jest duża różnorodność – Serra stara się nie powielać samego siebie. Wiele zasłyszanych tutaj brzmień i rozwiązań można będzie usłyszeć w innych jego produkcjach z Lucem Bessonem, min. we wspomnianym ”Piątym elemencie”. Muzyka jednak troszkę lepiej jednak wypadająca w filmie, którego znajomość będzie potrzebna do zrozumienia bardziej abstrakcyjnych czy bijących eklektyzmem po uszach fragmentów.

Najnowsze recenzje

Komentarze