Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alfred Newman

Nevada Smith

(1966/1995)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 15-04-2007 r.

Przed nadejściem muzycznej rewolucji Ennio Morricone w gatunku ilustracji Westernu dominowały przede wszystkim dwie tradycje: rozwijana przez rosyjskiego emigranta tradycja Tiomkinowska oraz przeciwstawiana jej tradycja Coplandowska, która przewagę zdobyła dopiero w latach 60-tych, głównie dzięki dokonaniom Elmera Bernsteina. Różnice w obu konwencjach były bardzo wyraźne, jako że styl Tiomkina przez cały okres jego twórczości pozostawał całkowicie unikalny, trudny do zaklasyfikowania, odmienny od trendów epoki, Coplanda zaś – z racji jego znaczenia dla XX-wiecznej muzyki amerykańskiej – naśladowano, ograniczając sie głównie do imitacji. Z pewnością także i druga z tych tradycji jest dla Złotej Ery niezwykle ważna, zrywa bowiem z wszechobecnymi wpływami europejskiego romantyzmu (Copland badał amerykański folk i piosenki kowbojskie, a jego zainteresowania dokonaniami kompozytorów ze Starego Świata kierowały się, przynajmniej w latach 30-tych, bardziej chociażby ku neoklasycyzmowi Strawińskiego), posiada indywidualny profil. Spośrod imitatorów największą zapewne karierę w gatunku zrobił wspomniany już Elmer Bernstein, którego nazwisko do dzisiaj pozostaje synonimem Westernu, niemniej jednak równie doniosłe sukcesy artystyczne zdołał osiągnąć weteran Alfred Newman. O ile Bravados z lat 50-tych zachowuje dystans do przedsięwzięć Coplanda (choćby genialnego The Red Pony), to projekty kolejnej dekady, How the West Was Won i Nevada Smith wyraźnie kontynuują już trend podniosłej, przygodowej americany.

Warto od razu zwrócić uwagę, że oprócz standardowych analogii w warstwie kompozycyjnej (rytmika, tematyka, przebojowość), Newmana z Coplandem łączą również konteksty, do jakich obaj twórcy sięgali. Otóż skierowali oni swoje zainteresowania ku amerykańskiej tradycji muzycznej, przekazywanej przez pokolenia imigrantów, traperów i farmerów i zachowanej pod postacią licznych piosenek oraz przyśpiewek. How the West Was Won był pod tym względem przedsięwzięciem gigantycznych rozmiarów, gdzie Newman szczegółowo opracował zgodną historycznie muzyczną paletę dla Dzikiego Zachodu, przywołaną – choć w znacznie mniejszym już stopniu – właśnie w Nevada Smith. Cały utwór Eldorado Frontier oparty jest o zebrane przez kompozytora przy okazji poprzedniej partytury tradycyjne pieśni (Banks of Sacramento, What Was Your Name in the States? oraz Shenandoah), tym razem pozbawione wprawdzie partii wokalnych, ale po raz kolejny fenomenalnie zaaranżowane, w duchu saloonowym. Newman tym samym potwierdza tylko, że aranżacja, wraz z dyrygenturą, były jego najmocniejszymi stronami jako muzyka. Aby konwencji Coplandowskiej stało się zadość, kompozytor przygotował również standardowy dla Westernu lat 60-tych dynamiczny, pełen rozmachu temat przewodni, nie tak dobry co prawda jak jego poprzednik z How the West Was Won, ale wystarczająco charakterystyczny i co najważniejsze wciągający, by należycie spełniać wszystkie swoje funkcje i móc konkurować z niektórymi klasykami Bernsteina.

Z pewnością Newman popada tutaj w pewne schematy, czego wyrazem jest chociażby Going West, utwór niezwykle lekki i tematycznie atrakcyjny (choć sam temat ma wyjątkowo prostą strukturę i raczej jego sympatyczna przewidywalność, a nie oryginalna koncepcja czynią go atutem ścieżki), ale kliszowy, także w warstwie technicznej. Choć tytuł sugeruje ilustrację podróży jako jego główną funkcję, w samym filmie – może z powodu odmiennej, bardziej dynamicznej aranżacji – działa raczej na zasadzie krótkiego opisu przygód głównego bohatera i nie wykracza poza rolę w gatunku zupełnie standardową. Underscore Newmana, miejscami rozbijający nieco album, podobnie jak w przypadku How the West Was Won leży gdzieś pomiędzy brzmieniem kompozytora a brzmieniem Coplanda, choć należy zaznaczyć, że ów balans ponownie zostaje zachowany z dużym wyczuciem i trudno mówić o czymś więcej niż lekkich inspiracjach, być może stylistycznych w sensie wyłącznie ogólnym. Na półgodzinnym albumie znalazły się również trzy ładne tematy liryczne, dwa bardzo dla Newmana typowe, aczkolwiek w stosunku do dokonań kompozytora w poprzednich dekadach mocno stonowane, oraz jeden (Pilar, the Cajun Girl), który w aspekcie melodycznym mógłby być uznany za dzieło Miklósa Rózsy. Oszczędność w środkach wyrazu w prezentacji wszystkich trzech tematów, ale także ogólna ilustracyjna powściągliwość jaką w opisie narracyjnym wykazuje się autor, dla słuchacza znającego How the West Was Won nie będące niczym nowym, są tutaj jednym z głównych atutów partytury, choć równocześnie uderzają nieco w mało urozmaicony album, pozbawiony silniejszych punktów kulminacyjnych na poszczególnych etapach…

Trudno jednak po seansie filmu nie oprzeć się wrażeniu, iż niełatwo byłoby skonstruować płytę ciekawszą; o dziwo dla wielu bowiem Newman napisał na potrzeby obrazu niewiele muzyki (czyżby wpływy nowych tendencji ilustracyjnych?) i obecny montaż zdaje się stanowić prezentację wystarczającą. Wielka szkoda, że próżno szukać większej ilości akcji, jedyny bowiem tego typu utwór, The Gold Wagon, choć niewątpliwie sugestywny, jest nie do końca dobrze skonstruowany, gdyż kompozytor miesza tu i rozwinięcia tematów, i fragmenty nieco chaotyczne, co na przestrzeni lekko ponad dwóch minut nie sprawdza się. Brak tu rozwinięcia idei, brak wyraźniejszego ukierunkowania. W ostatecznym rozrachunku zatem partytura w filmie sprawdzająca się bardzo przyzwoicie, na albumie traci nieco ze swojej funkcjonalności – choć nie można jej jednocześnie odmówić kilku bardzo mocnych elementów, z głównym tematem na czele. Nevada Smith to kontynuacja generalnych idei zapoczątkowanych w How the West Was Won, kontynuacja o mniejszym jednak rozmachu, bardziej schematyczna, dostosowana do obowiązujących w okresie standardów, kontynuacja jednak wciąż przyjemna, tematycznie atrakcyjna i ilustracyjnie jak najbardziej trafiona.

Najnowsze recenzje

Komentarze