Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Wendy Carlos

Tron

(1982)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

W 1982 r. Steven Lisberger zrealizował film, który mimo banalnego scenariusza odegrał niepoślednią rolę w historii kinematografii, a zwłaszcza efektów specjalnych. Mowa o obrazie Tron z Jeffem Bridgesem w roli głównej, którego akcja toczy się we wnętrzu komputera, a bohaterami są zpersonifikowane programy komputerowe i zamieniony w zbiór bitów człowiek. Film, najpewniej wskutek owych „niedostatków” scenariuszowych, okazał się klapą, jednak efekty specjalne, a zwłaszcza wykorzystanie raczkującej wówczas grafiki komputerowej były przełomowe. Co może jednak dziwić, zdecydowana ich większość nie powstała wcale na komputerach, ale przy użyciu zdecydowanie bardziej tradycyjnych sposobów oraz wymyślonej przez Lisbergera w okresie studiów metody podświetlania rysunkowej animacji od spodu.

Specyficzny klimat filmu wymagał specyficznej muzyki. Napisanie ścieżki dźwiękowej powierzono więc Wendy Carlos, znanej z elektronicznych eksperymentów, muzyki do Mechanicznej pomarańczy Stanleya Kubricka, no i z tego, że… urodziła się mężczyzną. Carlos oparła score o, jak można było przypuszczać, syntezatory, nawet nie próbujące tu udawać klasycznych instrumentów. Jednak obok elektroniki kompozytorka sięgnęła po orkiestrę (a właściwie to nawet dwie) oraz chór. W efekcie powstała muzyka, która dobrze wpasowuje się w dość dziwny, cyberpunkowy obraz, przypominając momentami brzmienia, jakie można było usłyszeć w salonach gier komputerowych. Jak to jednak wygląda na płycie?

Na pewno nie tak dobrze jak w filmie. Przede wszystkim dają o sobie znać syntezatory i ich „komputerowe” brzmienie. Jeśli pamiętacie czasy, kiedy nikomu nie śniło się o Pentium, kiedy królowały Amiga i Commodore, to nie będziecie mieli problemu z wyobrażeniem sobie elektronicznych dźwięków z Trona. Z pewnością nie jest to miód dla uszu a archaiczność niektórych fragmentów i rozwiązań może wydać się równie duża jak w przypadku użytej w samym obrazie cyfrowej animacji. Ta przestarzała, momentami rażąca elektronika, przesiąknięta nieco stylem lat 80-tych dominuje niemal w każdym utworze. Ciekawiej robi się, gdy kompozytorka daje zaistnieć tradycyjnym instrumentom, jak chociażby smyczkom w „Love Theme”. Sporo urozmaicenia wnosi też chór, pojawiający się przede wszystkim w postaci takiej fantazyjnej otoczki, jak we wspomnianym wcześniej utworze, czy w „Anthem”.

Komputerowe brzmienie Trona nie cechuje niestety mnogość ani wysoka jakość tematów. Przez całą kompozycję przewijają się dwa główne motywy: quasi-przygodowy i romantyczny. Ten pierwszy to bardzo prosta, optymistyczna melodia: kilkanaście nut wygrywanych zawsze na elektronicznych klawiszach. Możemy go usłyszeć chociażby w „The Light Sailer”. Ten drugi zaś, najciekawszy, usłyszymy już w przynajmniej kilku różnych aranżacjach. Na smyczki, syntezatory, a nawet organy („Ending Titles”), bardzo często z towarzyszeniem chóru. Poza nimi, muzyka Wendy Carlos z Trona nie oferuje nam zbyt wielu ciekawych momentów. Większość to pozbawiona głębi i emocji elektroniczna tapeta, czasami przesiana jakimś action-score w stylu pierwszego Terminatora. Wspomnieć należy jeszcze o utworach autorstwa zespołu Journey. Przede wszystkim jest piosenka „Only Solutions”. Utwór przeciętny, utrzymany w stylu pop/rock lat 80-tych, ale na pewno nie zaniża on oceny całości i jest lepszy od instrumentalnego utworu taj samej grupy.

Czy można polecić soundtrack z Trona? Ba, czy można go w ogóle polubić? Mimo wielkiej sympatii, jaką darzę elektroniczny styl lat 80-tych, nie szczególnie mi się to udało. Oryginalny to score, ale owa oryginalność, pozbawiona obrazu, nie wywołuje zainteresowania muzyką, a tylko wrażenie dziwaczności tej pracy i niechęć do wgłębiania się w nią. Kolejne seanse z tą ścieżką dźwiękową niewiele odczucia słuchacza poprawiają, toteż nie będę do takowych, ani w ogóle do sięgnięcia po Trona zachęcał. Chyba, że dla zaspokojenia ciekawości. Ot, taka muzyczna osobliwość. Dla fanów filmu i niepoprawnych sentymentalistów z nostalgią wspominających czasy Tetrisa i PacMana. 😉

Podstawową niniejszej recenzji było wydanie muzyki z lat 80. Najnowsze wydanie, wytwórni Walt Disney Records zawiera ten sam materiał wzbogacony dodatkowo o 3 utwory bonusowe.

Najnowsze recenzje

Komentarze