Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat

Girl with a Pearl Earing (Dziewczyna z Perłą)

(2003)
4,3
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 15-04-2007 r.

Każdy kto miał okazję oglądać obrazy Jana Vermeera van Delft ten wie, że są niezwykłe i fascynujące. Pełne zaklętej, zatrzymanej w bezruchu poezji, tonącej w sosie genialnej kolorystyki. Zwiedzając Luwr, Gemaldgalerie, Rijksmuseum, National Gallery długo kontemplowałem malutkie obrazki Vermeera. Stojąc przed nimi zastanawiałem się czy można jakoś opisać te płótna. Kanarkowe żółcie, zachwycające lapis lazuli, nerwowe cynobry, drgające ugry. Żadne słowa nie są w stanie tego uczynić. Zawsze będzie to suche i beznamiętne. Pozostaje zatem muzyka. Ale czy ona też poradzi sobie z tym trudnym zadaniem?

Film Petera Webbera „Dziewczyna z Perłą” miał stanowić odpowiedź na moje pytania. Jest to ekranizacja bestsellerowej powieści Tracy Chevalier, będącej fikcyjną próbą wyjaśnienia powstania, jednego z największych arcydzieł Vermeera. W oparciu o książkę powstał prosty film, z interesującymi rolami Colina Firtha i Scarlett Johansson. Jednak to co najbardziej zachwyca w produkcji Webbera, to cudowne zdjęcia Eduardo Serry. Wysmakowane, subtelne kadry, układające się w najważniejsze dzieła mistrza. Oko historyka sztuki z lubością patrzy na takie cacuszka. Owe malowane światłem i kolorem miniaturki płócien Vermeera stają się niezwykle sugestywne, a pomaga w tym interesująca muzyka Alexandre Desplata. Francuski kompozytor ma na swoim koncie kilka sukcesów – stworzył muzykę do takich filmów jak: „Dziewczyna dla dwóch (Une chance sur deux), 11.09.01 (11’09”01 – September 11), czy Ostatni skok (Nid de guępes (The Nest)”. Mimo to szerokiej publiczności, aż do czasu Girl with Pearl Earing pozostawał nieznany.

O ile film jest stosunkowo łatwy w odbiorze, ścieżka jest przykładem subtelnego underscoru, gdzie najważniejsze jest budowanie klimatu. Desplat napisał tło. Tło które nie pretenduje do stania się czymś więcej. I chyba dobrze, wszak Dziewczyna z Perłą to przede wszystkim obraz. Genialne zdjęcia, które nie zniosłyby muzyki zbyt silnej, muzyki pragnącej dominować. Co ważne kompozytor zbudował ścieżkę za pomocą tradycyjnego instrumentarium, klasycznego brzmienia orkiestry. Nie ma tu specjalnych udziwnień zarówno brzmieniowych, jak i orkiestracyjnych. Fortepian, smyczki, flet, sekcja dęta. Wszystko zastosowane bez rozmachu, z odpowiednią proporcją. W niektórych miejscach wyraźnie można dostrzec wpływy wielkich poprzedników: Johna Williamsa (smyczki podobne do A.I., fortepian do Prochów Angeli), Ennio Morricone (orkiestracja sekcji dętej). To niestety wpływa na ocenę… Negatywnie…

Całość zbudowana jest wokół bardzo dobrego „Griet’s Theme”. Nerwowy, niepokojący quasi walc, przewija się przez całą ścieżkę w różnych aranżacjach (A New Life, Winter Nights, By the Canal with Pieter, Silence and Light (Piano Solo), Griet’s Theme (Reprise)). Niestety odnosiłem wrażenie, że temat tak często powtarzany przyczynił się wydatnie do pewnej monotonii, jaką odnajdujemy w kompozycji Desplata. W filmie tego nie czuć, ale na soundtracku momentami staje się to nieznośne. Mimo, że Desplat kilkakrotnie nadaje muzyce pewną nutkę humoreski (A New Life, The Birh Feast), całość tonie w poświacie melancholii i swoistej zadumy, znanej z obrazów Vermeera. Szczególnie widoczne jest to w tematach ilustrujących proces twórczy malarza (Camera Obscura, Vermeer’s Studio, The Master is Painting). Kompozytor do wszystkiego dochodzi za pomocą prostych, wręcz minimalistycznych środków. Tajemniczy fortepian na który nakłada falujące tło smyczków – prosty, lecz skuteczny sposób na budowanie tekstury. Z tego nastroju wyłamuje się nieco utwór Van Ruijven – ilustrujący „zaloty” starego satyra do pięknej Griet. Subtelnie dramatyczny – tak można byłoby go określić.

Podsmuowując. „Dziewczyna z Perłą” to silna pozycja, jednak żadnych rewelacji tutaj nie znajdziemy. Subtelny, momentami melancholijny underscore z ładnym, choć nie dla każdego atrakcyjnym tematem głównym, napisany w starym, nieco archaicznym stylu (co nie jest w tym wypadku żadną wadą). Ścieżkę polecam wrażliwym z zastrzeżeniem jednak, że nie znajdą tu przebojowości, a częściej monotonię.

I na koniec jeszcze jedna, już ostatnia refleksja. Gdybym miał wybierać czy spędzić godzinę słuchając ścieżki Desplata, czy w ciszy kontemplować znajdujący się w Hadze obraz Vermeera, wybór byłby prosty. Płótno. I nie jest to nawet wina kompozytora. Wydaje mi się, że żadna muzyka nie jest w stanie oddać tych niezwykłych emocji zaklętych w malowidłach wielkiego mistrza XVII wiecznej Holandii. A szkoda.

Niniejszy tekst jest poprawioną i uzupełnioną wersją recenzji opublikowanej na portalu www.moviemusic.pl

Najnowsze recenzje

Komentarze