|
|||||||||||||||||||
![]() ![]() |
recenzje
007 - Diamonds Are Forever (Diamenty są wieczne)"Diamenty są wieczne" były chyba najsłabszym bondowskim filmem z udziałem Seana Connery’ego (pomijam przy tym nie zaliczane do oficjalnego cyklu "Nigdy nie mów nigdy" z muzyką Michela Legranda), tworem jakby wymuszonym, trochę sztucznym, a przede wszystkim nie tak pomysłowym i klasowym co "Żyje się tylko dwa razy" oraz – nie uważane przecież za jakościowy szczyt serii - W tajnej służbie jej królewskiej mości. Niewątpliwie był to równocześnie obraz o wiele mniej od poprzednika inspirujący w kategoriach kompozytorskich, obraz o mniejszym rozmachu, niezbyt poetyczny czy też charakterystyczny. To swoiste spłaszczenie opowieści musiało w jakiś sposób odbić się na muzyce... i całe szczęście, że odpowiedzialny był za nią artysta na tyle już doświadczony, by móc stworzyć, w pewnym stopniu niezależnie od jakości filmu, partyturę udaną i efektowną, choć również nie tak imponującą jak poprzedniczka. W skrócie: Barry spełnił oczekiwania po raz kolejny. ![]() Z drugiej strony wspomniany eklektyzm owocuje takimi znakomitościami, jak Slumber Inc., czyli dramatycznym, chóralnym podkładem pod sceny w zakładzie pogrzebowym. Jest to oczywiście świetny dowcip, ale zarazem interesująca i tchnąca epickością (co jest właśnie owego żartu esencją) kompozycja, nietypowa dla serii, ale mimo to doskonale wpasowana w stylistykę albumu, niewątpliwie go wzbogacająca, a ponadto świetnie wprowadzona w groteskowy nastrój filmowej sekwencji. Drugą ciekawostką jest krótki, niepokojący, ale pozbawiony raczej bezpośrednio dawkowanej grozy motyw przypisany parze zabójców – Wintowi i Kiddowi. Barry standardowo, z właściwą sobie klasą, przetwarza go na różne sposoby, przede wszystkim elegancko wkomponowując go w utwory suspense (Death at the Whyte House), wśród typowych dla siebie intensywnych smyczków i przeciągłych, przytłaczających fraz dętych. Na koniec zostaje utrzymany w rytmie walca Circus, Circus, melodyjny, obrazowy (choć różniący się nieco od łatwiej zapewne wśród fanów rozpoznawalnych muzycznych interpretacji cyrku autorstwa Nino Roty), kolejny przyjemny, niezobowiązujący punkt albumu. ![]() Na koniec warto wreszcie wspomnieć o słynnej, klasycznej piosence tytułowej w wykonaniu niezawodnej Shirley Bassey, piosence, która stała się jedną z ikon serii i tytuł ten z pewnością zdobyła zasłużenie, za sprawą kolejno: wyśmienitego wykonania, intrygującego tekstu i przede wszystkim pięknego tematu Barry’ego. Tradycyjnie temat trafił również do części ilustracyjnej partytury, gdzie sprawuje się bardzo dobrze, choć może nie aż tak doskonale, jak You Only Live Twice czy We Have All The Time In The World z dwóch poprzednich, lepszych zresztą partytur. Piosenka jest tu niemniej na tyle charakterystyczna, posiada na tyle klasy i rozmachu, by przyćmić, przynajmniej przy pierwszym kontakcie, resztę kompozycji Anglika, kompozycji, która mogłaby bez problemów zrównoważyć tytułowy numer, gdyby napisano ją z nieco większą dyscypliną i konsekwencją, poświęcając nieco przebojowości na rzecz wyraźniejszej idei przewodniej. Rozrywka pozostaje jednak górą, mimo wszystkich niewątpliwych walorów nietrudno zatem odczuć coś na kształt lekkiego niedosytu, delikatnego zawodu. Inne recenzje z serii: Autor recenzji: Marek Łach
Nasza ocena
Lista utworów
Komentarze Janusz Pietrzykowski 2007-05-06 21:52 ![]() Większość opinii recenzenta jest trafna, ale z jednym zgodzić się nie mogę... Z oceną:):):) DAF zasługuje w moich oczach na 5 a nie na 4, ale każdy ma prawo do własnej oceny. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że DAF jest uważany obok OHMSS, YOLT, Goldfingera i Thunderballa za jeden z absolutnych klasyków sagi o 007. Stoi z nimi w tym samym rzędzie a rożnorodność tematyczna i wysoka, równa jakość source cues właśnie przemawia za najwyższą oceną tego scoru. Zastrzegam, że to moja opinia aczkolwiek to nie ja pierwszy dostrzegłem zawodowstwo w tej kompozycji i nie ja pierwszy uważam ją za prawie doskonałą ilustrację bondowską:);) Prawie robi różnicę ;) Kuba 2007-05-07 06:53 OHMSS klasykiem Bonda? Co za bzdura. Podobnie Thunderball. Klasyki Bonda to Zabójczy widok, Pozdrowienia z Moskwy i Goldfinger, każdy Ci to powie :> muzycznie OHMSS to absolutny klasyk ... uznawany przy tym za najlepszy bondowski score, z czym w zupełności się zgadzam. Muzycznie takie From Russia With Love stoi za każdą z wymienionych przez Janusza ścieżek, chociaż jest muzyką dobrą. A jeśli o same filmy chodzi, to ja mam największy sentyment do You Only Live Twice, chociaż obiektywnie najlepszy będzie pewnie Goldfinger. Pozdrawiam:) |
![]() Kompozytor:
Dyrygent:
Wydawca:
Producent:
|
|||||||||||||||||
Strona hostowana przez www.twojastrona.pl |
Copyright © 2005-2019 FilmMusic.pl. Wszelkie materiały multimedialne wykorzystane na tej stronie służą jedynie celom informacyjnym. |
Projekt i wykonanie |