Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Debbie Wiseman

Something Here: The Film and Television Music of Debbie Wiseman (kompilacja)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 16-01-2008 r.

Przemysł filmowy jest niesprawiedliwy dla kompozytorów. Piszące dla hollywoodzkich superprodukcji miernoty (podanie w tym miejscu konkretnych nazwisk pozostawiam czytelnikom) mogą liczyć na wydanie swego wątpliwej jakości dzieła na całym świecie a ich rozsławione przez film nazwisko znane będzie fanom soundtracków na całym świecie. Na drugim biegunie są wielokroć bardziej zdolni i posiadający lepszy warsztat twórcy, którzy nie mając kontaktów w Fabryce Snów, piszą partytury na lokalny rynek filmowy i niesłusznie pozostają na marginesie muzyczno-filmowego biznesu. Wśród nich jest Debbie Wiseman, ceniona na rodzimych Wyspach Brytyjskich, ale poza nimi słabo znana, a w naszym kraju jej soundtracków w specjalistycznych sklepach ze świecą szukać. Tymczasem Brytyjka ma już na swoim koncie kilkadziesiąt partytur, głównie telewizyjnych, wśród których przynajmniej kilka to dzieła bardzo dobre. Wyróżnia je nie tylko charakterystyczny styl Wiseman: klasyczne, dystyngowane, takie właśnie „brytyjskie”, pełnoorkiestrowe brzmienie, ale i bogactwo bardzo ładnych, chwytliwych tematów. Jako, że trochę już naprawdę udanych main theme’ów kompozytorka napisała, to zebranie ich w jeden kompilacyjny album wydawało się jak najbardziej naturalne i oczekiwane przez, ciągle nielicznych niestety, fanów.

Oczekiwania te spełniła w roku 2002 od dłuższego czasu współpracująca z Wiseman oficyna Silva Screen Records. Wydana przezeń kompilacja, zatytułowana została Something Here: The Film and Television Music of Debbie Wiseman. Owo „Something Here” w tytule było pomysłem kompozytorki. Jak wspomina bowiem, współpracując z różnymi reżyserami, podczas omawiania konkretnych scen, do jakich miała pisać muzykę, często słyszała słowa: „You know what… I think we need something here” („Wiesz co… Sądzę, że potrzebujemy czegoś tutaj”). Tak nieco żartobliwie zatytułowany album nie zawiera jednak wyjętych na żywca z wcześniejszych soundtracków utworów, ale zupełnie na nowo nagrany materiał przez Orkiestrę Filharmonii Królewskiej, pod batutą samej kompozytorki. Przynajmniej część fragmentów została także na nowo przearanżowana, co najbardziej rzuci się w uszy przy suicie z Warriors, oryginalnie rozpisanej na etniczne flety i chórki, tutaj zaprezentowanej przez pełną orkiestrę, potrafiącą jednak zachować bałkańskiego ducha utworu.

Łącznie ze wspomnianym fragmentem Wojowników na albumie znajdziemy 12 utworów z 11 filmów (Wilde jako jedyny jest tu reprezentowany dwukrotnie) oraz jako swoisty bonus kompozycję, którą moglibyśmy nazwać słuchowiskiem dla dzieci. Narrator Nigel Havers czyta bowiem baśń Andersena o brzydkim kaczątku, a Debbie Wiseman bardzo ładnie ilustruje to swoją muzyką. Jakkolwiek całość tego 17 i pół-minutowego utworu brzmi miło i ciekawie, pokazując ilustratorski zmysł Brytyjki, to jednak nie stanowi to w moim odczucie zbytniej atrakcji dla słuchacza, chyba że ktoś akurat ma ochotę popracować nad swoim angielskim, a Havers niewątpliwie czyta z dużą gracją, klasą i z jak najbardziej brytyjskim akcentem. Ja osobiście wolałbym w to miejsce jeszcze kilka fragmentów filmowych partytur Wiseman.

Jeśli chodzi właśnie o zaprezentowane na Something Here… utwory filmowe, to część z nich może być nieznana nawet fanom Debbie, jak na przykład bardzo klasycznie brzmiący, nieco smutny fragment filmu Lewisa Gilberta z 2002 r. pt. Before You Go, czy zawierająca bardzo radosny motyw na instrumenty dęte suita z telewizyjnej biografii Hansa Christiana Andersena. Jednak najlepiej prezentują się te najbardziej znane fragmenty twórczości Wiseman. Znakomicie wypada wspomniana elegia z Warriors, ślicznie prezentuje się fantazyjny temat z Tom’s Midnight Garden, pięknie brzmi suita z Tom & Viv, spodziewanie świetnie oba utwory z Wilde. Jednak numerem jeden będzie tu moim zdaniem Haunted. Zaprezentowany w formie suity zaczynającej się od suspensowego motywu na dęte drewniane, a później przechodzące w pełnoorkiestrowe wykonanie tematu głównego brzmi jeszcze lepiej niż na oryginalnym soundtracku, nabierając tu nie tylko większej klasy ale i wręcz epickiego charakteru.

Nie ma sensu opisywać z osobna każdego utworu i zastanawiać się który wypadł tu najlepiej, a który być może jednak lepiej prezentował się w oryginale. Myślę, że każdy powinien przekonać się sam. Osoby znające trochę i lubiące Wiseman nie powinni zawieść się na tej kompilacji. Nowe aranżacje zdają się być nawet nieco bardziej dopracowane i dojrzałe, a wykonanie lepsze, bardziej klasowe od niektórych oryginałów (gdzie różnie było z budżetem na orkiestrę). Tym bardziej nie zawiodą się ci, którzy Wiseman znają słabo albo wcale. Odkryją tu bowiem wiele wspaniałych momentów i jestem pewien, że nie raz i nie dwa będę chcieli do nich wracać. Może nawet sięgną po pełne partytury Brytyjki. Oczywiście nie jest to płyta idealna, mnie brakowało kilku fragmentów (zwłaszcza z tematycznie bogatego Haunted), które chętnie widziałbym na albumie w miejsce Brzydkiego kaczątka, czy nawet któregoś z mniej ciekawych utworów filmowych. Z oczywistych powodów nie ma tu świetnych tematów z Arsene Lupin, Middletown oraz Flood, które powstały już parę lat po wydaniu tej kompilacji, a z którymi na pewno całość stanowiłoby pełny przegląd najważniejszych filmowych i telewizyjnych dokonań Wiseman. Mimo wszystko i tak jest nieźle, zwłaszcza że całość jest ładnie wydana, a dołączona do płyty książeczka zawiera krótkie opisy i refleksje na temat poszczególnych filmów/partytur napisane przez samą Debbie Wiseman. Rzadko się zdarza, by kompozytor sam pisał taki tekst, podobnie jak rzadko zdarzają się w muzyce filmowej kompozytorzy płci pięknej. Na dodatek tak dobrzy kompozytorzy, o czym w dużej mierze przekonuje niniejsza kompilacja. To jeszcze nie jest może album na 5 gwiazdek, ale jestem przekonany, że kolejne nagranie najlepszych utworów Wiseman, jeśli powstanie za lat parę, będzie miało wszelkie atuty, by tak go ocenić. Tymczasem gorąco polecam zapoznanie się ze Something Here….

Najnowsze recenzje

Komentarze