Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Tesoro Delle 4 Corone, il

(1983/2001)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 02-05-2008 r.

Włoski film awanturniczo-przygodowy… Cóż, to samo w sobie nie zwiastuje niczego dobrego, choć przecież Włosi potrafili świetnie odnaleźć się w niejednym gatunku filmowym, w którym królować zdawali się Amerykanie. To twórcy z Italii kręcili przecież znakomite westerny oraz horrory. Nic mi jednak nie wiadomo, aby próbując naśladować efektowne widowiska Spielberga i Lucasa o przygodach pewnego przystojnego archeologa osiągnęli jakikolwiek sukces. A za taki na pewno nie uchodzi nakręcony wspólnie z Hiszpanami na początku lat 80-tych, zapomniany już dziś Il Tesoro Delle 4 Corone (AKA El Tesoro de las Cuatro Coronas czyli Skarb 4 koron aczkolwiek oficjalnego polskiego tytułu zdaje się ten film nie ma) z aktorem o dość interesującym pseudonimie artystycznym Tony Anthony, który gra tu awanturnika T.J. Strikera, zamieszanego w aferę z tytułowym skarbem.

Skoro Spielberg miał Williamsa, to oczywistym było, że Włosi musieli postawić na swoją ikonę muzyki filmowej, czyli Ennio Morricone. Ten tradycyjnie już oparł sie wszelkim pokusom pójścia w ślady kolegi zza oceanu i gatunek „adwenture” postanowił zilustrować po swojemu, w efekcie czego otrzymaliśmy ścieżkę, która nijak nie przypomina williamsowskich Indianów Jonesów, za to pełna jest tradcyjnych morricone’owskich elementów, tak w dobrym, jak i złym dla nas, słuchaczy, znaczeniu. Mamy więc przede wszystkim temat – niestety Morricone zdecydował się tylko na jeden jedyny temat partytury – na albumie zaprezentowany w dokładnie czterech utworach i dwóch dość wyraźnie odmiennych aranżacjach. Po raz pierwszy usłyszymy go na samym otwarciu, gdzie orkiestra i chóry przedstawią go we wspaniały, podniosły, tryumfalny sposób. Podobnie zresztą będzie na samym końcu, w utworze The Final Act. Z zupełnie inną wersją tego tematu będziemy mieć do czynienia w ścieżkach City Of Love And Unity oraz The Golden Crowns, w których jest on wygrywany przez smyczki oraz/lub instrument dęty drewniany, a więc też bardziej stonowanie i subtelnie. W każdej z aranżacji temat brzmi naprawdę świetnie i bez żadnych wątpliwości stanowi najjaśniejszy punkt tego soundtracku.

Poza nim niestety nie jest już tak różowo. Pozostałą część materiału możemy bowiem podzielić na dominujący underscore i suspens oraz trzy ścieżki, które można, by określić mianem source music. Pierwsza z nich to Bistro o charakterze jazzowo-klubowej przygrywki, kolejna – Bobsled Run – brzmi jak instrumentalny rock, z gitarą elektryczną, perkusją i … saksofonem, zaś ostatnia, zdecydowanie najsłabsza Circus/Socrates The Strongman przypomina ilustrację kiepskiej komedii i pewnie odnosi się do tytułowego dla tego utworu cyrku. Tracki te same w sobie nie są może nawet takie złe ale nijak się mają do całej reszty materiału. Jeśli chodzi zaś o wspomniany underscore/suspense, to nie jest to zdecydowanie to, co tygryski (słuchacze muzyki filmowej) lubią najbardziej. Część jest zwyczajnie nudna i nijaka, stanowiąc jedynie atonalne smyczkowe tło, jak Everything Happens To Morgan albo ilustracyjny chaos, sprawujący się pewnie tylko w połączeniu z obrazem, jak Sound Of The Alarm. Niesprawiedliwością byłoby jednak wrzucenie całego tego materiału do worka z napisem „typowe atonalizmy Morricone, których słuchać się nie da”, bo i odnajdziemy tu parę interesujących, choćby z technicznego punktu widzenia fragmetów. Do tego zaliczyłbym chociażby kreujące ponurą, tajemniczą atmosferę momenty Brotherhood Of The Crowns, w których kompozytor sięga obok tradycyjych dętych, smyczków i fletu także po bębny i gitarę oraz świetne, mroczne chóry. Znakomita jest także druga połowa utworu Castle Of Evil zakończona naprawdę przyjemnym scherzo i wielka szkoda, że nie zostało to bardziej rozwinięte na przestrzeni soundtracku.

Można by pewnie jeszcze wyszukać kilka w miarę ciekawych fragmentów, w niczym nie zmienia to jednak faktu, że oceniając w oderwaniu od obrazu soundtrack z Il Tesoro Delle 4 Corone musimy uznać go za dzieło na wskroś przeciętne. Morricone rok wcześniej zilustrował kiepską hiszpańsko-włoską podróbkę hollywoodzkich widowisk heroic-fantasy pt. Hundra, tam jednak dzięki kilku całkiem niezłym tematom i interesującej muzyce akcji całość autonomicnzie prezentowała się zupełnie dobrze. W przypadku nakręconej przez Europejczyków z południa podobno jeszcze słabszej odpowiedzi na Indianę Jonesa mamy jednak tylko jeden temat, który choć naprawdę dobry, nie jest w stanie sam pociągnąć całości. Podobny trochę jest score Włocha do Orki, tamten jednak po pierwsze świetnie ilustrował film, po drugie temat miał niemal wybitny, a po trzecie część pozatematyczną miał może jeszcze mniej przyjemną w odsłuchu, ale za to bardziej intrygującą. Il Tesoro Delle 4 Corone, pierwotnie wydany na winylu, a 18 lat po premierze zremasterowany i wznowiony na CD, pozostaje więc pozycją tylko dla fanów Ennio Morricone. Pozostałym słuchaczom polecę w zasadzie tylko temat, choć niestety, o ile mi wiadomo, nie jest łatwo znaleźć go na kompilacjach.

Najnowsze recenzje

Komentarze