Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Dale Schacker

Saber Rider and the Star Sheriffs, soundtrack 2

(2005)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Tych, którzy z tematem są nie zapoznani na samym początku odsyłam do recenzji Saber Rider and the Star Sheriffs, soundtrack 1, gdzie w ramach odpowiedzi otrzymają pełny obraz pakietu problemów tej ścieżki. Mających to już za sobą zapraszam bez zbędnego wstępu do konkretów.

Schemat budowy “Vol. 2” nie różni się od poprzednika. Panteon tematyczny także nie uległ zmianie. Przekształceniu uległ tylko temat Colt’a, który poddany drobnej korekcie melodycznej, jako mini-suita zaprezentowany został w utworze Colt. Temat główny jak i poprzednio eksploatowany jest do granic możliwości, szczególnie w licznych sekwencjach action-score, który po pewnym czasie staje sie monotonny i nudzi. Pisząc Prepare for Battle autor najwyraźniej chciał przedstawić coś bardziej dramatycznego, przejmującego… niestety jego próby spełzły na niczym w momencie, gdy pod sam jego koniec autor dodał (znowu) temat główny. Ciekawostką może być tu Baron’s Castle, gdzie mamy okazje podziwiać Schackera eksperymentującego z chórkami i mroczną muzyką wprost z horrorów lat 60-70. Niestety brzmi to bardziej komicznie aniżeli poważnie.

Niczym jest to jednak w porównaniu do drugiej części albumu zawierającej bonusowe materiały. Pomijając szerokim łukiem utworek a la disco – Japanese Ending Theme dochodzimy do perełki “partytury”, a mianowicie Sceriffi Delle Stelle, Italian Theme. Przyznam szczerze, że rozbroił mnie on totalnie. Do oryginalnego tematu głównego ma się jak przysłowiowy piernik do wiatraka. Sielankowy, podchodzący pod country, podkład muzyczny, amatorski wokal i równie profesjonalny chórek w tle… myślę, że to wystarczy, by zyskać jako taki obraz tego wielkiego muzycznego nieporozumienia. Olbrzymią niespodzianką jest liryczny i spokojny Melancolie. Kompozytor, jakby nie patrzeć, wykorzystując gitarę akustyczną i flet osiągnął tu przyzwoity poziom melodyczny i dramatyczny.

Ci, którzy po przesłuchaniu pierwszych dwóch części soundtracku doszli do wniosku, że nic nie jest ich w stanie już zdziwić… są w błędzie! Niezapomnianą trójcą zapadającą głęboko w pamięć są kolejno: Call me Jungle, Ramond Techno i Ramond Choir Dance. Pierwszy to dance-remiks z japońskim wokalem. Kolejny, bazowany na temacie głównym techno-miks opatrzony jest tajemniczym groźnym głosem, który pojawia się co jakiś czas wypowiadając bliżej niezidentyfikowany splot słów. Ramrod Choir Dance, jest kulminacją całej tej beznadziei. Wkomponowany w rytm techno chórek nucący motyw główny Saber Rider, to nie lada doświadczenie, którego nie sposób szybko zapomnieć…

Dla prawdziwego entuzjasty gatunku muzyki filmowej płyty Saber Rider to pewnego rodzaju kubeł z zimną wodą wylewany na jego twarz. Tandeta, głupota i prostota, a jednocześnie zakręcona pomysłowość twórcy (i osób odpowiedzialnych za miksy) – takimi przymiotami najkrócej można by scharakteryzować ten materiał. Być może w serialu jakoś sobie radził, a moze nawet sprawiał, że oglądający go ludzie z zapartym tchem śledzili losy bohaterów, jednak CD to zdecydowanie nie najlepsze miejsce na tą muzykę. Najchętniej rozdał bym tą ścieżkę każdemu kompozytorowi na świecie podpisując ją: “Jakiej muzyki filmowej nie powinno się robić – przewodnik praktyczny”.

Najnowsze recenzje

Komentarze