Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Gabriel Yared

Amant, L’ (Kochanek)

(1992)
4,7
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 08-01-2009 r.

Kochanek – oparty na autobiograficznej powieści Marguerite Duras dramat jednego z najlepszych eurpejskich reżyserów Jeana-Jacquesa Annauda podobno wywołał swego czasu pewne kontrowersje dość odważną erotyką, co nie przeszkodziło mu bynajmniej dostać 7 nominacji do Cezara i jednej do Oscara. Dziś w dobie Internetu i tego, co można w nim bez problemu znaleźć, chyba tylko zagorzałych słuchaczy pewnej toruńskiej rozgłośni mogą szokować fragmenty tego filmu, reszta może co najwyżej zauroczyć się owymi scenami miłosnymi z młodziutką i śliczną Jane March, pokazywanymi z artystycznym wyczuciem (Annaud ma stanowczo do tego rękę, co udowodnił także w innych filmach) w pięknych kadrach i okraszonych subtelną ścieżką dźwiękową Gabriela Yareda. Pochodzący z Libanu kompozytor przystępując do pracy nad L’Amant, choć miał dopiero przed sobą swe najbardziej popularne projekty, jak Angielskiego pacjenta, to jednak we Francji cieszył się już sporym uznaniem i miał w dorobku kilka świetnych partytur filmowych, w tym nominowaną do Cezara świetną Camille Claudel. Kochanek przyniósł Yaredowi w końcu upragnionego Cezara, jak najbardziej zresztą zasłużonie, bo choć ilustracyjnej muzyki nie ma w filmie zbyt dużo, to jednak gdy się już pojawia, wnosi naprawdę wiele i trudno na nią nie zwrócić uwagi.

Ów score sensu stricte zbudowany jest w oparciu o dwa zasadnicze elementy, które pojawiają się głównie przy okazji romantycznych bądź seksualnych uniesień dwójki bezimiennych bohaterów obrazu. Pierwszym jest dość zaskakujący w nadanej mu roli elektroniczny ambient, który ilustruje choćby pierwszą scenę miłosną filmu. Intuicja podpowiadałaby, że najlepszym tłem do tego będzie jakaś liryczna melodia, ale Annaud i Yared zdecydowali się na coś niestandardowego i trafili w dziesiątkę. Głuche, metaliczne uderzenia i podobne dźwięki płynące z syntezatorów, wspomaganych momentami jakimiś etnicznymi perkusjonaliami, choć wydawać by się mogło, że pasują raczej do mrocznego science-fiction, niż do miłosnego dramatu, to znakomicie ilustrują wspomnianą scenę, przynosząc atmosferę tajemniczości i niesamowitości. Co ciekawe akurat ten fragment nie znalazł się na soundtracku, w ogóle tego typu underscore’owe fragmenty partytury nie zostały szczególnie wyeksponowane na płycie, co zważywszy na ich niewielką słuchalność może i dobrze. Usłyszymy je tylko we fragmentach trzeciego utworu, początkach ostatniego a ponadto jeszcze w nieco mrocznym L’ Homme de Cholon.

Bardziej interesującą słuchaczy część kompozycji Yareda stanowi temat główny. Jest to bez wątpienia jeden z najpiękniejszych tematów, jakie napisał ten kompozytor: delikatny, poetycki, melancholijny i fascynujący zarazem. Prezentowany jest w różnych aranżacjach, w których raz bardziej dominować będą snyczki, innym razem zaś fortepian czy instrumenty dęte drewniane, a w każdej brzmi równie pieknie. Ci, którzy film widzieli z pewnością słysząc temat, gdy tylko zamkną oczy, przeniosą się w wyobraźni do kolonialnych Indochin, wydających się jakże romantycznymi w cudnych ujęciach operatora Roberta Freisse. Gdybym miał wskazać swoją ulubioną aranżację tematu głównego, to byłby to chyba otwierający krążek utwór Un Baiser Sur la Vitre, czyli „pocałunek na szybie”. Jest to też pierwsze jego wejście w filmie, w przepięknej urody scenie, w której główna bohaterka składa zmysłowego całusa na oknie samochodu swego kochanka.

Większośc pozostałego materiału zawartego na płycie stanowi tak naprawdę muzyka źródłowa – to wszystko, co nie stanowi ilustracji, ale jest po prostu dźwiekiem płynącym ze świata filmu: melodią wygrywaną w restauracji, gdzie spotykają się bohaterowie, muzyką płynącą z gramofonu, do której tańczą… Wszystko to zostało oczywiście specjalnie na potrzeby obrazu Annauda skomponowane przez Yareda, choć w filmie pojawia się jeszcze walc Fryderyka Chopina, który niestety nie znalazł się na albumie. Jeśli chodzi o całą source music autorstwa Libańczyka, to o ile wszystko to znakomicie odnajduje się w filmie pasując do rzeczywistości francuskiej kolonii roku 1929, o tyle niewielu słuchaczy będzie czerpać radość ze słuchania stylizowanych na lata 20-ste utworów tanecznych: fokstrota, walca czy habanery. Z nich wszystkich do gustu przypadł mi tylko fortepianowy Nocturne, zaś najbardziej zwróciłem uwagę na dwa inne fragmenty. Valse a l’Etage występuje w filmie właśnie jako muzyka z gramofonu, ale po co producenci soundtracku zdecydowali się na zaprezentowanie go w dokładnie takiej jakości, jakby było to nagranie archiwalne, to nie mam pojęcia. Piętnasta na trackliście Marsylianka to z kolei swoista ciekawostka, bo pewnie niewielu z Was miało okazję słyszeć hymn Francji w aranżacji na dalekowschodnie instrumenty. Właściwie jest to jedyny fragment krążka o tak wyraźnych azjatyckich, etnicznych instrumentacjach. Nieco etniki znajdziemy jeszcze w krótkim i całkiem ładnym, a nie będącym ani source music, ani kolejną aranżacja main theme, Les Barrages.

Nie lubię oceniać takich soundtracków, jak L’Amant. Z jednej strony słysząc tę muzykę w filmie, można się w niej zadurzyć, niczym tytułowy kochanek w nastoletniej bohaterce. Z drugiej strony na wydanym przez Virgin (a także przez Varese z inną okładką i pod angielskim tytułem The Lover) albumie prezentuje się wyjątkowo nierówno i momentami nieciekawie, lecz przecudnej urody, zmysłowy temat główny nie pozwala na wystawienie słabej noty i zapomnienie o tym score. Stąd ta naciągana „czwórka”, by i Was, jeśli nie widzieliście filmu, zachęcić do sięgnięcia po dzieło Gabriela Yareda. Myślę, że dla tak ślicznego tematu warto się pomęczyć z niezbyt zajmującą muzyką a’la lata 20-ste. Jeśli zaś widzieliście film, to chyba wszelkie moje rekomendacje są zbędne, bo pewnie sami zrobicie wszystko, by zdobyć ten soundtrack.

Najnowsze recenzje

Komentarze