Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alan Silvestri

Walk, the (The Walk. Sięgając chmur)

(2015)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 10-12-2015 r.

Dosyć często zdarza się, że ciekawy pomysł i świetna realizacja nie spotykają się z zainteresowaniem widowni. Niestety mógł się niedawno o tym przekonać sam Robert Zemeckis. Historia młodego, ulicznego performera, który przybywa do Nowego Jorku, by zrealizować swoje życiowe marzenie – przejść na linie między nowo wybudowanymi wieżami World Trade Center – nie trafiła w gusta odbiorców. Efekciarski film słynnego reżysera okazał się finansową klapą podkopując i tak stale pogarszającą się pozycję Zemeckisa w branży. A szkoda, bo gdzieżby nie spojrzeć, tam same pochlebne opinie o The Walk. Sięgając chmur. Abstrahując od świetnej strony wizualnej i dobrej gry aktorskiej Josepha Gordon-Levitta, dla Amerykanów obraz ten mógł mieć jeszcze jeden szczególny wydźwięk. Oto bowiem w centrum wydarzeń pojawia się symbol Nowego Jorku – słynne dwie wieże, które jak dobrze pamiętamy, stały się celem ataku terrorystycznego w roku 2001. I oglądając piękne, majestatyczne ujęcia da się odczuć z jednej strony olbrzymi respekt względem tej historycznej budowli, ale i pewnego rodzaju sentymentalną nutkę. W sposób szczególny emanuje ona z dobrze wpasowanej w rzeczywistość filmową ścieżki dźwiękowej.

Nie było żadnym zaskoczeniem, że do projektu zaangażowano Alana Silvestriego. Historia współpracy tego kompozytora z Robertem Zemeckisem jest stara jak świat. I zupełnie jak w przypadku duetu Williams – Spielberg, tak i tutaj jest to zawsze doskonała okazja do artystycznego sprzężenia zwrotnego. Bardzo brzemiennego w skutkach, bo jeżeli spojrzymy na filmografię Silvestriego, to największe ikony jego twórczości powstawały właśnie u boku Zemeckisa. Powrót do przyszłości, Forrest Gump, Kontakt, Ekspres Polarny… wymieniać można w nieskończoność. Dlatego też z enigmatycznie zapowiadającym się The Walk można było wiązać spore nadzieje. Tym bardziej, że amerykański kompozytor nie rozpieszczał nas ostatnio dobrymi ilustracjami do filmów fabularnych.

Ten, kto spodziewał się kolejnej, pompatycznej ścieżki pisanej na auto-pilocie, mógł się miło rozczarować. Pierwszy kontakt z partyturą poczyniony jeszcze przed obejrzeniem ciekawego obrazu Zemeckisa, skutecznie dowodził, że Silvestri nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w branży. Że potrafi komponować polichromatyczną, ciekawą muzykę filmową zdolną przykuć uwagę odbiorcy. Doświadczenie filmowe dopisało do tej listy zachwytów również ogólne przeświadczenie o umiejętnym interpretowaniu i czytaniu obrazu. A może to tylko świetna chemia panująca między nim, a reżyserem? Wydaje się to mało istotne, o tyle, o ile muzyka tworzona na potrzeby filmów Zemeckisa sprawuje się w sposób przynajmniej dobry. A co do ilustracyjnych i funkcjonalnych walorów The Walk nie mam najmniejszych wątpliwości. Spotting wydaje się słuszny, a podejmowane środki i style muzycznego wyrazu znajdują swoje odzwierciedlenie w świecie przedstawionym widowiska. Można mieć pretensje o mainstreamowe uproszczenia, jakich dopuszcza się Silvestri – szczególnie w kontekście scen rozgrywających się we Francji – ale nawet i w tak przewidywalnej formie można doszukać się pewnych eksperymentów stanowiących novum warsztatu Amerykanina. Prawdą jest, że statystyczny widz zapewne przejdzie obok tego wszystkiego z obojętnością, a rolę ilustracji doceni dopiero w emocjonującej końcówce, kiedy stanie się ona paliwem podsycającym ogień dramaturgii.

Dlaczego więc warto sięgnąć po album soundtrackowy wydany nakładem Sony Music? Ano dlatego, że w bardzo przystępnej, aczkolwiek chronologicznej formie, prezentowany jest nam olbrzymi potencjał stojący za tym projektem. Dlatego, że nie przytłacza nadmiarem treści, a po zakończeniu odsłuchu woła o kolejne powroty. I wreszcie dlatego, że fajnie w końcu usłyszeć, jak Alan Silvestri żongluje szerokim spektrum dźwiękowych barw. Jak bawi się muzyką, nie tracąc przy tym kontaktu z filmową rzeczywistością.

Ten, mówiąc współczesnym językiem, „flow”, dociera do nas już na wstępie naszej przygody z soundtrackiem. Temat przewodni Pourquoi?, rozpisany w iście honerowym stylu, miesza się ze swingująco-jazzującymi wstawkami, które pod wieloma względami również przypominać nam będą warsztat nieodżałowanego kompozytora. Natomiast utwory takie, jak Young Philippe, czy The Towers Of Notre Dame odnoszą się do pokutującego w mainstreamie muzycznego idiomu Francji. Nie brakuje również szpiegowskiego akcentu (Spy Work) traktującego podejmowaną konwencję z lekkim przymrużeniem oka. I mimo tych wszystkich uproszczeń, z nieukrywaną satysfakcją notowałem, że często oskarżany o manieryzowanie swojego warsztatu Alan Silvestri, po prostu bawi się szerokim wachlarzem muzycznych barw. Owszem, jest to jakiś powiew świeżości w ogranym już stylu kompozytora, aczkolwiek nie oznacza zupełnego odejścia od charakterystycznego dla niego patosu, chociażby w kreowaniu muzycznej akcji. Ale o tym w dalszej części tekstu.



Album soundtrackowy nie rozdrabnia się zbytnio nad młodością Philippe i jego pobytem we Francji. Prawie godzina filmu streszczona tu została w zaledwie kilku, ale zupełnie wyczerpujących temat kawałkach. Cała uwaga przekierowana została na sam moment wdrażania w życie szalonego planu artysty i tytułowy spacer pomiędzy wieżami World Trade Center. Symbolicznym momentem przejścia między jedną częścią ilustracji, a finałem, jest Time Passes, gdzie w kilku niepokojących frazach kompozytor podkreśla pierwsze wątpliwości głównego bohatera związane z powodzeniem misji. Jest to również moment, kiedy wracamy do elektroniczno-symfonicznych eksperymentów Silvestriego. Całe szczęście nie uzurpują sobie większej przestrzeni aniżeli powinny, dając o sobie znać jeszcze tylko w jednym montażu prezentującym intensywne przygotowania (Time Passes) oraz scenie rozwieszania liny między budynkami (“We Have A Problem”).

Oczywiście dominuje sekcja dęta – główny sprawca patetycznego tonu ścieżki dźwiękowej, obarczonego licznymi fanfarami. Niemniej jednak cały festiwal powrotów do doskonale znanej nam natury Silvestriego kończy się w momencie, gdy Philippe wchodzi na linę i stawia pierwsze kroki w kierunku północnej wieży World Trade Center. Tytułowy The Walk jest esencją całej partytury. Spokój odzwierciedlający skupienie akrobaty miesza się tu z zachwytem nad pięknem scenerii. Ta swoistego rodzaju mistyka nie bez powodu przypomni nam kilka „świątecznych” prac Silvestriego, gdzie rozmywający się w tle chór roztaczał nad kompozycją anielską wręcz atmosferę. Jednakże największym highlightem ścieżki dźwiękowej do The Walk jest moim zdaniem “I Feel Thankful”. Fortepianowy wstęp zaczerpnięty z repertuaru Beethovena ewoluuje do potężnej fanfary, po której następuje seria ciekawych zabiegów ilustracyjnych. Ciepła liryka często przerywana przez wzmagające napięcie, suspensowe granie, tworzy tutaj interesujący kolaż prowadzący nas do dramatycznego finału. “They Want To Kill You” to klasyczny utwór akcji wieńczony podniosłą, triumfalną fanfarą odprowadzającą słuchacza do spokojnego już epilogu. Końcówka filmu Zemeckisa jest najsłabszym ogniwem całej produkcji. Głównie dlatego, że uderza w aż nazbyt patetyczny i sentymentalny ton. Mimo tego, ostatni kadr, którym „żegnamy” bliźniacze wieże, zyskuje adekwatną, rozpisaną w iście hollywoodzkim stylu, laurkę muzyczną.

I w takim właśnie ciepłym tonie kończymy naszą przygodę z soundtrackiem. Przygodę, którą chce się przeżywać ciągle i ciągle na nowo. Cieszy mnie niezmiernie, że po kilku dosyć słabych latach Alan Silvestrii powraca z zaskakująco dobrą ilustracją fabuły, a moja radość jest tym większa, że wszystko to miało miejsce u boku Roberta Zemeckisa. Szkoda, że film odniósł tak wielką porażkę finansową, bo pod znakiem zapytania mogą stanąć kolejne projekty Amerykanina. Miejmy nadzieję, że nie zaburzy to dotychczasowego układu panującego między reżyserem, a kompozytorem. Chciałoby się również, aby Alan Silvestrii szukał inspiracji także poza filmami bezpośrednio nadzorowanymi przez Zemeckisa. Patrząc jednak na jego aktywność w branży, trudno oczekiwać rychłych zmian na tym polu.


Najnowsze recenzje

Komentarze